– To były wybory partyjne – ubolewa Marcin Warchoł, który w sondażu exit poll w wyborach na prezydenta Rzeszowa zajął ostatnie miejsce.
Na Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS, wspieranego w wyborach przez Tadeusza Ferenca, według Instytutu Badań Samorządowych głosowało 9,3 proc. mieszkańców. Lepszy wynik miał od niego nie tylko zwycięzca sondażu Konrad Fijołek (kandydat opozycji) i Ewa Leniart (PiS), ale też Grzegorz Braun (Konfederacja).
Za dwa lat znów wystartuje?
Sondaż exit poll IBS wskazuje, że przedterminowe niedzielne wybory na prezydenta Rzeszowa rozstrzygnięto w pierwszej turze. Wynik sondażowy Marcina Warchoła to największa sensacja prezydenckiego starcia. – Takie są reguły demokracji i chylę czoła przed nimi – mówił w niedzielny wieczór wiceminister Warchoł.
Ale od razu dodał: „To dla mnie tylko zachęta, by jeszcze mocniej wziąć się do pracy. Muszę tutaj być, muszę pilnować spraw Rzeszowa, by mieszkańcy mieli na kogo zagłosować za dwa lata”. To sugestia, że Marcin Warchoł w 2023 roku ponownie będzie walczył o fotel prezydenta stolicy Podkarpacia.
– Odbyłem tysiące spotkań. Codziennie, od godz. 6:00 rano, jak żaden z kandydatów przeszedłem całe miasto wzdłuż i wszerz. Znam niemal wszystkie jego problemy. Bardzo dobrze poznałem mieszkańców poszczególnych osiedli. To ogromny kapitał, który chcę dalej wykorzystywać w pracy na rzecz Rzeszowa – stwierdził Warchoł.
Powinien być jeden kandydat
Marcin Warchoł uważa, że błędną decyzją było, że Zjednoczona Prawica w wyborach wystawiła dwóch kandydatów. Z ramienia PiS startowała Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki. Warchoł był reprezentantem Solidarnej Polski, ale na czas kampanii porzucił szyld partyjny i związał się ze swoim politycznym mentorem Tadeuszem Ferencem.
– Gdyby był jeden kandydat ZP, to dałoby nam jeszcze większe szanse na zwycięstwo. Te wybory okazały się wyborami partyjnymi. Sądziłem, że wygra praca na rzecz miasta, wiarygodność. Jeden kandydat byłby optymalnym rozwiązaniem. To nauczka dla ZP, by łączyć, a nie dzielić. Taka jest recepta na sukces – ocenia Warchoł.
Zapowiedział, że będzie „pilnym recenzentem” prezydentury Konrada Fijołka. – Będę patrzył mu na ręce. Dwa lata szybko mijają. Nie zostawię rzeszowianek i rzeszowian samymi – deklaruje Warchoł. Swój wynik uważa za „sukces”. – Wywodząc się z Solidarnej Polski osiągnąłem lepszy wynik niż wynik mojego ugrupowania macierzystego w Polsce – dodaje.
Musi pilnować spraw Rzeszowa
Marcin Warchoł obawia się, że Konrad Fijołek nie będzie kontynuował polityki Tadeusza Ferenca. – Dlatego potrzeba recenzenta. Brak dokonań pana Fijołka przez ostatnie dwie kadencje jako radnego nie jest gwarancją, że weźmie się do roboty. Dlatego muszę pilnować spraw Rzeszowa – powiedział wiceminister.
Na jego wieczorze wyborczym nie było jednak Tadeusza Ferenca. – Zadzwonię do niego i podziękuję mu za wsparcie – zapowiedział Marcin Warchoł. Nie obawia się, że straci stanowisko w Ministerstwie Sprawiedliwości w ramach powyborczych rozliczeń w Zjednoczonej Prawicy. – Przygotowałem wiele bardzo ważnych ustaw – mówi Warchoł.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl