Spór pomiędzy Zarządem Transportu Miejskiego w Rzeszowie a urzędem pracy o darmowe przejazdy autobusami MPK przez bezrobotnych. Dyrekcja PUP twierdzi, że nikt wcześniej z nimi ustalił zasad wydawania zaświadczeń.

Bezrobotni mają jeździć miejskimi autobusami od najbliższego piątku (24 października). We wrześniu zgodzili się na to rzeszowscy radni. Pomysł darmowej jazdy autobusami przez bezrobotnych jest autorstwa prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca.

– Naszym obowiązkiem jest dbać o wszystkich. Nie ma znaczenia, czy to lump, czy pijak. Każdy bezrobotny mieszkaniec Rzeszowa ma takie same prawa – mówił Ferenc, uzasadniając radnym swój pomysł.

– W autobusach jest dość miejsca, by zmieściło się jeszcze kilka osób bezrobotnych. Płacimy za wozokilometr, autobus cały czas jedzie i nieważne, ile osób jest w środku. To tak oczywiste, że nie ma co dyskutować – mówił prezydent.

Aby bezrobotny mógł skorzystać z darmowych przejazdów autobusami w Rzeszowie musi być zarejestrowany w urzędzie pracy i posiadać stosowne zaświadczenie uprawniające do darmowej jazdy. Takie zaświadczenia ma wystawiać Powiatowy Urząd Pracy w Rzeszowie, ale jego dyrektor Adam Panek nie jest z tego zadowolony.

– Oddelegowałem do tej pracy parę osób, na razie nie ma tłoku. Jak ktoś przychodzi, to zaświadczenia dostaje, ale życie pokaże, jak to się skończy – mówi Panek.

Po co darmowe bilety w weekendy?

Panek mówi, że nikt z nim wcześniej nie ustalał, że urząd ma wydawać bezrobotnym specjalne zaświadczenia.

– Ustaliła to rada miasta, a nas tylko poinformowano o wynikach. To nie jest w porządku. Władza kompletnie nie interesuje się tym, co robi urząd i jakie ma zadania. To oburzające, że w środku roku dodaje się nam kolejnych obowiązków, które generują dodatkowe koszty, jak np. zakup papieru, czy tonerów do drukarek. To wysługiwanie się cudzymi rękoma – przekonuje dyrektor Adam Panek.

– Mamy pomagać szukać pracy, a nie tworzyć nowe miejsca pracy, tym powinna się zająć władza – mówi Panek.

Jego zdaniem sprawę wydawania bezrobotnym zaświadczeń powinni wyjaśnić wspólnie prezydent i starosta rzeszowski. – Już nie chcę się boksować, bo wiem, że nic nie wskóram, ale nie rozumiem, po co dawać darmowe bilety również w weekendy i dni ustawowo wolne od pracy, skoro w święta nikt nie będzie jeździł i szukał pracy – uważa Adam Panek.

Twierdzi, że w innych miastach podobne udogodnienia dla bezrobotnych wprowadzano w dużo bardziej przemyślany sposób.

– W Radomiu bilety są wydawane według karty kontrolnej. W dniach, kiedy bezrobotny ma się zgłosić do urzędu, w Bydgoszczy wydaje je doradca zawodowy i wszędzie jest to finansowane z pieniędzy miejskich, a nie urzędów pracy. Miasto przecież nas w ogóle nie dofinansowuje. Zajmuje się tylko przekazywaniem subwencji na utrzymanie i złotówki do nas nie dokłada. Takie rządzenie się cudzymi pieniędzmi jest co najmniej niesmaczne – denerwuje się dyrektor Panek.

Dyrektor robi aferę polityczną?

Anna Kowalska, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego w Rzeszowie, przekonuje, że wielokrotnie chciała porozmawiać z dyrektorem urzędu pracy, jak załatwić problem darmowych biletów.

– Co nie zaproponujemy, to wszystko źle. Dyrektor robi z tego aferę polityczną. Nawet nie chciał rozmawiać ze mną na ten temat – przekonuje Kowalska. – Jesteśmy od tego, by pomagać ludziom, a on od wydawania zaświadczeń. Dyrektor ma sztab ludzi, niech się tym zajmują – uważa dyrektorka ZTM.

Kowalska mówi, że szukała również innych rozwiązań wydawania bezrobotnym zaświadczeń, które wyeliminowałyby z tej układanki urząd pracy.

– Chciałam to załatwić przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, bo oni mają kontakt z takimi ludźmi. Jednak nie możemy skorzystać z ich elektronicznej platformy, bo obowiązuje ochrona danych osobowych. Chcieliśmy wyrobić im legitymacje, które mogliby podbijać raz w miesiącu w urzędzie. To też się dyrektorowi nie spodobało. Jak nie ma dyskusji, to nie. Jak nie chce podbijać zaświadczeń, to niech znajdzie tym ludziom pracę – denerwuje się Kowalska.

Na razie nie wiadomo, jak dużo bezrobotnych skorzysta z darmowych przejazdów autobusami. ZTM szacuje, że może to być ok. 9-11 tys. osób.

– Ostatnio przyszedł pewien człowiek w stanie totalnego upojenia i krzyczał, że on chce dostać zaświadczenie, bo mu się należy. Dla mnie to coś niespotykanego, by fundować bilety ludziom, którzy notorycznie uchylają się od pracy – odpowiada dyrektor Panek.

Prezydent Tadeusz Ferenc twardo stoi przy swoim zdaniu. – Dla mnie najważniejsze jest jednak myślenie o osobach, które nie mają pracy. W miarę możliwości musimy im pomagać. Są ludzie, którzy dają sobie radę bez problemu, ale są również tacy, którzy potrzebują naszej pomocy. Musimy pomagać tym, którzy mniej zarabiają – mówi Ferenc.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama