Lider rzeszowskiej listy Konfederacji Grzegorz Braun w wyborach parlamentarnych promuje się w Rzeszowie na banerach z… eurowyborów. I to jeszcze nielegalnych.
Kandydaci w wyborach szukają jakiegokolwiek skrawka w przestrzeni publicznej, by zaistnieć. Dowodem na to są banery Grzegorza Brauna, który jest „jedynką” rzeszowskiej listy narodowo-katolickiej Konfederacji. Banery Brauna w Rzeszowie w ostatnich dniach powieszono m.in. na wiadukcie Tarnobrzeskim i moście przy ul. Batalionów Chłopskich.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że zgodę na wywieszenie banerów w takich miejscach muszą wydawać zarządcy takich obiektów. W tym przypadku Miejski Zarząd Dróg, który za materiały wyborcze pobiera opłaty.
„Cały Rzeszów i okolice są zawieszone nielegalnymi plakatami Grzegorza Brauna” – poinformował nas jeden z Czytelników Rzeszów News i na dowód przysłał nam zdjęcie.
Liroy zamazany, a „prawda zwycięży”
Sprawdzamy. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko jest w porządku. Ale tylko pozornie. Banery Grzegorza Brauna zostały przerobione, a to może być już wystarczającą podstawą do tego, by Konfederacji nie przyznać subwencji z budżetu państwa, gdyby przekroczyła 3 procent poparcia w październikowych wyborach.
Na „nowych” banerach Brauna zamazano Liroya, który był jednym z koalicjantów Konfederacji w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Braun wtedy też startował w wyborach na Podkarpaciu. Teraz w wyborach do polskiego parlamentu Liroy idzie z szyldem Skutecznych, z Konfederacją jego drogi się rozeszły.
Zwolennikom Grzegorza Brauna, który należy do liderów poszatkowanej obecnie i skłóconej Konfederacji z innymi tzw. antysystemowcami, nie przeszkadzało, by banery z eurowyborów wykorzystać w kampanii do polskiego parlamentu. I to na dodatek wyjątkowo nieudolnie. Do modyfikacji banerów wykorzystano… marker.
Oprócz tego, że na banerach zamazano Liroya, to zmieniono również numer listy, z której startuje Grzegorz Braun. W eurowyborach Konfederacja miała 1, teraz 4. Do banerów Brauna dopisano także hasło „Prawda zwycięży”. Zgodnie z kodeksem wyborczym, posługiwanie się przerobionymi materiałami wyborczymi jest bezprawne.
MZD: nie zdejmą, powiadomimy policję
Dodatkowo okazuje się, że Miejski Zarząd Dróg nie wyrażał zgody Konfederacji na umieszczenie banerów Grzegorza Brauna na wiadukcie Tarnobrzeskim i na moście przy ul. Batalionów Chłopskich. Andrzej Świder, dyrektor MZD, o banerach Brauna na miejskich obiektach dowiedział się od nas w czwartek.
– Z taką prośbą do nas zwracało się jedynie Prawo i Sprawiedliwość – twierdzi Świder. Zapowiedział, że jeszcze w czwartek MZD wyśle do Konfederacji pismo wzywające do natychmiastowego zdjęcia nielegalnych banerów. – Poczekamy dwa dni. Jeśli komitet banerów nie zdejmie, powiadomimy policję – zapowiada dyrektor MZD.
To nie pierwsze kłopoty Konfederacji. Już w maju podczas eurokampanii komitet był napominany przez MZD, że nielegalnie wiesza swoje materiały wyborcze. Za metr kwadratowy baneru zajmującego pas drogowy na drogach powiatowych i gminnych dzienna kara wynosiła 20 zł, w przypadku dróg krajowych – 50 zł.
Wysokość kar finansowych obowiązuje również i teraz. W przypadku wiaduktów i mostów za każdy metr kwadratowy powierzchni baneru do kasy MZD trzeba zapłacić 3 zł. Ta stawka też jest podwyższona 10-krotnie, gdy materiały wyborcze powieszono nielegalnie.
Nie wiedzą, ale podejrzewają
W czwartek skontaktowaliśmy się z Tomaszem Buczkiem, szefem podkarpackiego Ruchu Narodowego i jednocześnie koordynatorem Konfederacji w okręgu nr 23. Buczek też startuje do Sejmu, z drugiego miejsca.
Gdy pytamy o „nielegalne” banery Grzegorza Brauna, Buczek jest zaskoczony. – Nikt z naszego sztabu nie dysponuje jeszcze banerami. Nie mamy pojęcia, skąd one się pojawiły – przekonywał Tomasz Buczek. Ale ma swoje, dość oczywiste, podejrzenia. – Ktoś z działaczy, albo sympatyków Grzegorza Brauna banery powiesił – uważa.
Sugeruje, że zwolennicy Brauna dostali banery na jednym ze spotkań jeszcze w kampanii w eurowyborach i postanowili je „zmodyfikować”, by pomóc swojemu liderowi w dostaniu się do Sejmu. Tomasz Buczek twierdzi, że banery Brauna z dwóch miejsc już ściągnięto. Gdzie dokładnie? Tego nie precyzuje, podobnie jak i tego, ile takich banerów powieszono.
Braun: to nie moje banery
Wieczorem udało nam się skontaktować z Grzegorzem Braunem. Wcześniej do niego dotarły informacje, że na terenie Rzeszowa wiszą przerobione banery z jego wizerunkiem. Braun twierdzi, że pytania dotyczące jego nielegalnych banerów to „insynuacje”. Przekonuje, że ani on, ani jego komitet z wywieszaniem banerów nie ma nic wspólnego.
– Banery zamówione przez mój komitet szczęśliwie nie wyszły jeszcze z drukarni. Dotrą do nas dopiero w piątek – mówił Grzegorz Braun. Twierdzi też, że jest „zupełnie oczywiste”, że „jakiekolwiek nośniki informacji, czy też dezinformacji, jakie pojawiły się w przestrzeni publicznej” nie są wynikiem działań jego komitetu wyborczego.
Braun przekazał nam, że jego ludzie „zabezpieczyli” jeden z banerów. – Będziemy o tym zdarzeniu, a być może szerszej praktyce, rutynowo informować policję, prokuraturę oraz Okręgową Komisję Wyborczą – zapowiada lider rzeszowskiej listy Konfederacji. Zapewnia, że jego komitet działa w „pełnej zgodzie z kodeksem wyborczym i poszanowaniem prawa”.
– Zostawmy policji i komisji wyborczej wyjaśnienie tej sprawy – uważa Braun, przyznając, że przerobione banery „noszą znamiona nielegalności”. – To, czy są one ze strony osób trzecich nieudanym żartem, czy też przejawem złej woli, zostawmy do wyjaśnienia policji i ewentualnie innym służbom – powiedział Grzegorz Braun.
Przed 22:00 nagrał film, jadąc samochodem ze Strzyżowa do Rzeszowa. Braun ogłosił, że jedzie na policję powiadomić ją o nielegalnych banerach. Przy komendzie miejskiej na ul. Jagiellońskiej współpracownik Brauna wyciągnął z bagażnika przerobiony baner.
„W tej formie banery nie zostały wyprodukowane, autoryzowane ani rozwieszone przez mój komitet wyborczy. To są jakieś spady z wiosennej kampanii eurokołchozowej. Co złego, to nie my” – mówił przed komendą Braun.
Jak inni czegoś nie mogą…
Na razie nie wiadomo, czy MZD, oprócz tego, że wyśle do Konfederacji pismo z żądaniem usunięcia materiałów wyborczych, wystawi komitetowi także rachunek. – Braun uważa się za Pana wszystkiego i jak inni nie mogą czegoś, to on uważa, że on może – mówią nam osoby, które jeszcze do niedawna z Braunem współpracowały na Podkarpaciu.
(jg, ram)
redakcja@rzeszow-news.pl