Jednak cywilizowana zmiana warty nie jest na Podkarpaciu możliwa. Co więcej, sposób, w jaki się to robi, jest przygnębiający. W poprzednim wpisie na ten temat, zasygnalizowałem możliwość zwołania w tej sprawie sesji nadzwyczajnej Sejmiku Podkarpackiego, traktując to jednak jako możliwość czysto teoretyczną i licząc na to, że jednak ktoś z Markiem Ordyczyńskim porozmawia i zaproponuje jakieś polubowne rozwiązanie. Jednak żadnych rozmów nie było i rzecz zmaterializowała się znacznie szybciej, niż można się było tego spodziewać.
Najwyraźniej radni PiS potraktowali to swoje niepowodzenie jak policzek i chcąc się wobec najwyższego kierownictwa zrehabilitować, nadzwyczajną sesję sejmiku zwołali najszybciej jak to możliwe, czyli na poniedziałek 4. stycznia (jutro) na godzinę 14.00. Zgoda na zwolnienie Marka Ordyczyńskiego będzie jedynym punktem porządku obrad.
Zastanawiające są powody, dla których ściąga się na kilkanaście minut radnych Sejmiku z całego województwa, żeby tak marginalną sprawę załatwić. Cóż jednak zrobić. Walec PiS toczy się równo i nie słychać o jakichkolwiek wątpliwościach, jakie te działania mogłyby wśród działaczy PiS budzić. Mimo wszystko jestem przekonany, że wcześniej czy później konsekwencje nastąpią, a autorzy wniosku i radni, którzy go poprą, jeszcze będą mieli okazję się wstydzić.
Warto zauważyć, że Sejmik Podkarpacki jest jedynym w Polsce, w którym PiS ma bezwzględną większość, więc w innych województwach, osób powołanych przez poprzednią koalicję na podobne stanowiska, jeśli tylko miały mandat radnego, tak łatwo odwołać się nie da. Znając jednak bezwzględność nowej władzy, można się spodziewać, że jakiś sposób znajdzie.
Niechlubnym przykładem może tu być sprawa zwolnionego we wrześniu 2014 z Urzędu Marszałkowskiego, radnego Stalowej Woli – Dariusza Przytuły. W pierwszej chwili Urząd Marszałkowski nie zwrócił się nawet do Rady Miasta Stalowa Wola o zgodę na takie zwolnienie.