Zdjęcie: Materiały prasowe

– Takich nagrań nigdy nie było i ich nie ma – mówił w poniedziałek w Rzeszowie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na temat doniesień medialnych o seksaferze na Podkarpaciu. 

Ziobro, który jest także liderem Solidarnej Polski, „przystawki” PiS, przyjechał do Rzeszowa właśnie jako lider partii, by promować podkarpacką „ziobrystkę”, startującą w wyborach do Parlamentu Europejskiego – Marię Kurowską, obecnie członka zarządu województwa podkarpackiego, wcześniej wicemarszałka i burmistrza Jasła. Kurowska jest na 9. miejscu podkarpackiej eurolisty PiS do PE. 

Kurowska – ambasador naszych spraw

Zbigniew Ziobro mówił w Rzeszowie, że Parlament Europejski jest „ważnym miejscem, gdzie toczy się debata ważna dla Polski”. – Potrzebujemy tam ludzi, którzy w sposób kompetentny, sprawny i z rozwagą będą dbać o nasze interesy – Polski oraz ziemi podkarpackiej – mówił Ziobro. Stwierdził, że 9. miejsce, jakie Maria Kurowska dostała na liście PiS, jest najlepszym miejscem i zachęcał, by oddawać na nią głos. 

– W PE toczą się boje i debaty, czy uda nam się zreformować polskie sądownictwo. Maria Kurowska będzie znakomitym ambasadorem naszych spraw związanych z zasadnością reformy sądownictwa, którą chcemy i musimy dokończyć – mówił minister Ziobro. Podkreślał „wielką pracowitość i kompetencje” Marii Kurowskiej oraz jej „znajomość problemów Podkarpacia, którą mogą być wspierane z perspektywy Brukseli”. 

Ziobro daje energię Kurowskiej 

Sama Maria Kurowska ogłosiła swoją wyborczą „piątkę”. Zapowiedziała, że w PE będzie walczyła o wodociągi i kanalizację dla wsi oraz remonty i budowę dróg chodników, a także godną pracę dla młodych, zamierza też wspierać seniorów oraz rolnictwo ekologiczne i turystykę. – Naprawdę daje mi pan energię do dalszego działania i motywuje – mówiła do Zbigniewa Ziobry Maria Kurowska. 

– Mój program dla Podkarpacia jest konkretny. Nie utworzyłam go za biurkiem, program nie przygotował jakiś spec od marketingu politycznego, czy „pijaru”. Program przygotowałam sam na bazie pięcioletniego doświadczenia i wędrówek po Podkarpaciu i rozmów z ludźmi, którzy mówili, by Unia Europejska nie bujała w obłokach – mówiła Maria Kurowska. 

Jest seksafera na Podkarpaciu?

Przy okazji wizyty Zbigniewa Ziobry w Rzeszowie zapytaliśmy go o tzw. seksaferę na Podkarpaciu. Od kilku tygodni w ogólnopolskich mediach pojawiają się informacje o istnieniu ok. 4000 godzin nagrań z podkarpackich agencji towarzyskich. Na nagraniach miały być uwiecznione wizyty w agencjach podkarpackich VIP-ów. W tym kontekście wymienia się nazwisko Marka Kuchcińskiego, marszałka Sejmu. On sam temu zaprzecza.

O istnieniu takich nagrań mówi były już funkcjonariusz rzeszowskiej delegatury CBA Wojciech J. Twierdzi, że jedno z tych nagrań właśnie z udziałem Marka Kuchcińskiego w tajemniczych okolicznościach zniknęło, a kierownictwo CBA zatuszowało skandal obyczajowy z udziałem czołowego polityka PiS, właśnie Marka Kuchcińskiego. 

Niszczą reputację Kuchcińskiemu?

Ziobro twierdzi, że informacje o istnieniu nagrań to „kłamstwa”. – Ani prokuratura, ani policja nie dysponują jakimikolwiek nagraniami. Nie ma takich nagrań i nigdy nie było – przekonywał minister sprawiedliwości. Do dziennikarzy apelował, by „nie dali się nabierać”. – W życiu publicznym są też, niestety, ludzie, którzy w złej wierze wykorzystują tematy, budzące ciekawość, by zniszczyć reputację i dobre imię – mówił Zbigniew Ziobro. 

Komu zniszczyć? Według Ziobry, w tym przypadku Markowi Kuchcińskiemu. – Nie pozwalajmy na to, by ktoś wkręcał polskie media w kampanię oczerniania człowieka, który nie ma nic na sumieniu. Polska prokuratura nie ma żadnych dowodów, które potwierdzałyby historie przedstawiane w polskich mediach – zapewniał Zbigniew Ziobro. Informacje o „sekstaśmach” nazwał „fake newsami”. Nie wykluczył, że mogą za tym stać „obce służby”.

– Ludzi o niskich pobudkach i intencjach nie brakuje w żadnym społeczeństwie, w naszym także – powiedział Zbigniew Ziobro.

4000 godzin seksnagrań

Jak niedawno ujawniła „Rzeczpospolita”, wątek tzw. seksafery jest pokłosiem śledztwa prowadzonego przez małopolski oddział Prokuratury Krajowej, badającej aferę korupcyjną w Centralnym Biurze Śledczym Policji w Rzeszowie oraz sprowadzania m.in. z Ukrainy prostytutek do podkarpackich agencji towarzyskich, kontrolowanych przez ukraińskich braci R. – Żeni i Aleksa. Chodzi o agencje m.in. „Olimp” i „Imperium”.

Ukraińcy dostali śmiesznie niskie wyroki – kary 1,5 roku pozbawienia wolności. Jeden z braci – Alex – poszedł na współpracę z prokuraturą, został tzw. małym świadkiem koronnym. Na wyroki czekają m.in. byli szefowie rzeszowskiego CBŚP: Krzysztof B. i Daniel Ś., którzy – według prokuratury – nad „interesami” braci R. za branie łapówek rozłożyli parasol ochronny. Bracia R. w agencjach nagrywali klientów.

Z doniesień „Rzeczpospolitej” wynika, że ok. 4000 godzin nagrań zdeponowano na Ukrainie, a bracia R. mogą dzisiaj szantażować podkarpackich VIP-ów niewygodnymi filmami. Na ich trop wpadł właśnie Wojciech J. O istnieniu nagrań miało wiedzieć kierownictwo CBA, które dziś ze swojego byłego agenta robi „wariata”, by stworzyć wokół niego opinię mitomana. 

W krakowskim śledztwie skazano dotychczas 11 osób, w tym braci R. Śledztwo trwa jeszcze przeciwko pięciu osobom. – Prokuratura z uwagi na dobro prowadzonego postępowania nie udziela informacji o aktualnym etapie postępowania – zastrzega w przesłanej nam odpowiedzi Prokuratura Krajowa. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama