Na najbliższą sesję Prezydent skierował dwie uchwały o zamiarze poszerzenia Miasta. Ani sposób w jaki Prezydent zamierza przeprowadzić tę operację, ani jej zakres nie uległy specjalnej zmianie.
Mieszkańcy sołectw, które miałyby być przyłączone, jak i władze gmin, które chcemy zmniejszyć dowiedzą się o naszych zamiarach z prasy. Z tzw. „koalicjantem” też nikt nie rozmawiał. Należy rozumieć, że ma głosować „jak należy”.
Wprawdzie przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi Prezydent coś zapowiadał, że będzie jeszcze Rzeszów powiększał, ale złośliwi twierdzili, że to tylko zachęta dla mieszkańców okolicznych gmin, żeby na niego zagłosowali w wyborach do Senatu. Można powiedzieć, że teraz będą mieli za swoje.
Zgodnie z przewidzianą w takich sprawach procedurą, zacząć trzeba od przeprowadzenia konsultacji w naszym mieście i tego dotyczą obie uchwały. Po spodziewanym poparciu pomysłu przez mieszkańców Rzeszowa, nastąpią dalsze kroki, których tu na razie nie będę wyliczał.
Pierwsza z tych uchwał mówi o połączeniu Rzeszowa z gminą Krasne, a druga jest częściowym powtórzeniem pomysłu z 2006 roku. Ta pierwsza jest kopią poprzednich podobnych uchwał. Warto więc tylko przypomnieć, że wiosną obecnego roku mieszkańcy gminy Krasne wypowiedzieli się przeciw połączeniu z Rzeszowem.
Czy nowy rząd będzie również stosował zasadę, że takich zmian nie wprowadza się bez zgody wszystkich bezpośrednio zainteresowanych stron, jeszcze nie wiemy. Gdyby jednak chciał nas z Krasnem połączyć „na siłę”, to nie będzie mowy o bonusie finansowym, przysługującym jedynie w przypadku połączenia zgodnego.
Natomiast druga uchwała jest zamierzeniem niezwykle ambitnym. Prezydent chce bowiem przyłączyć: Malawę, Bziankę, Rudną Wielką, Miłocin, Pogwizdów Nowy, Rudną Małą, Zaczernie, Nową Wieś i część Jasionki (tak żeby do Rzeszowa weszło lotnisko). Oprócz samej treści uchwały ciekawe jest również jedno zdanie z uzasadnienia. Otóż powołuje się ono na uchwałę Rady Miasta nr II/34/2006 z 4. grudnia 2006, w której jakoby „wytyczono długookresowe kierunki działań, zmierzające do włączenia 18 sołectw lub ich części”.
Czytam tę uchwałę i żadnej długookresowej strategii tam nie widzę. Mógłbym się co najwyżej dziwić, dlaczego sobie o niej nagle przypomniano, gdybym nie pamiętał, że została ona podjęta po wizycie na sesji ówczesnego wiceministra odpowiedzialnego za współpracę z samorządami – Arkadiusza Czartoryskiego. Powiedział on wówczas, że nie ma się co rozdrabniać i trzeba Rzeszów znacznie powiększyć za jednym zamachem.
Myślę, że dla lepszego zobrazowania wszystkich okoliczności, warto przypomnieć, że Arkadiusz Czartoryski był ministrem w rządzie PiS. Ostatecznie decyzję o losach tej naszej ówczesnej inicjatywy podejmował już na końcu 2007 roku rząd PO-PSL. Zdecydowano wówczas przyłączyć jedynie pierwsza połowę Przybyszówki.
Coraz częściej się zastanawiam, czy to już nie jest etap, w którym chodzi o to, żeby gonić przysłowiowego już króliczka, ale niekoniecznie go złapać. Czyli bardziej o ciągłe poszerzAnie, a nie poszerzEnie naszego Miasta. Wiadomo przecież, że tą metodą powiększenia Rzeszowa się nie osiągnie. Nawet tam, gdzie byłoby to racjonalne i uzasadnione. Co nie zmienia faktu, że uchwałę pewnie poprzemy. Żeby nam nikt potem nie zarzucał, że nie chcemy wielkiego Rzeszowa.