Służby wojewody podkarpackiego nie uruchomiły miejskiego systemu alarmowego w Rzeszowie w 12. rocznicę katastrofy smoleńskiej.
W niedzielę (10 kwietnia) o godz. 8:41 w całym kraju przez trzy minuty miały wyć syreny alarmowe, by uczcić pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej. Polecenie uruchomienia syren wydało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Decyzja MSWiA spotkała się z oporem wielu samorządów w Polsce, m.in. w Rzeszowie. Głównym powodem była wojna na Ukrainie i obecność w naszym kraju 2,5 mln uchodźców, którym syreny kojarzą się z bombardowaniem i śmiercią.
– Niespodziewane uruchomienie syren alarmowych mogłoby spowodować panikę. Sygnał alarmowy wzbudzi ich [uchodźców] lęk i poczucie zagrożenia – tak Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa, uzasadniał powody dla których miasto uznało, że syren nie włączy.
Do samego końca nie było pewne, czy rzeczywiście miejskie syreny (jest ich 50) nie zostaną włączone. Dostęp do nich bowiem mają też służby wojewody podkarpackiego. Mogły nie przejmować się decyzją prezydenta i syreny uruchomić. Tak się nie stało.
Aby mieć taką pewność, do Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie w niedzielę rano pojechał jego dyrektor Piotr Jarosz. – Nikt nie włączył syren alarmowych – poinformowała nas Marzena Kłeczek-Krawiec, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Jak przekazał nam Michał Mielniczuk, rzecznik wojewody podkarpackiego, wszelkie procedury związane z uruchomieniem systemu alarmowego zostały przygotowane. – Natomiast jego gestorem pozostaje prezydent Rzeszowa – twierdzi Michał Mielniczuk.
– W wielu miejscach w regionie sygnał został wyemitowany – dodał.
Sygnały dźwiękowe w Rzeszowie na wozach bojowych włączyli tylko strażacy z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl