Zdjęcie: Zrzutka.pl

„Potrzebujemy pomocy w zebraniu pieniędzy na rehabilitację i sprzęt medyczny” – proszą rodzice 22–letniego Artura, który w październiku w Rzeszowie zderzył się czołowo z autobusem MPK.

Piątek, 27 października 2017 roku. 22-letni Artur jest w pracy. Rozwozi pizzę. Około 23:00 siedzi za kierownicą fiata seicento i jedzie ul. Dąbrowskiego w kierunku placu Śreniawitów, gdzie traci panowanie nad samochodem i zderza się czołowo z autobusem MPK.

Jest zamieszanie – policja, karetka. Rodzice chłopaka o niczym jeszcze nie wiedzą. Martwią się, bo po nocy spędzonej w pracy syn nie wrócił do domu. Artur nie odbierał też komórki.
W końcu zadzwonił telefon: „Artur zderzył się z autobusem, przeszedł w nocy już dwie operacje mózgu, stan jest krytyczny, rokowanie zerowe. Proszę się przygotować na wszystko” – usłyszeli rodzicie w słuchawce telefonu.

Gdy dotarli do szpitala dowiedzieli się, że Artur żył, ale jego mózg jest całkowicie zmiażdżony, w nocy udało się zoperować dwa krwiaki, do tego ma zmiażdżoną miednicę, połamany bark, a następne trzy doby będą decydujące. W drugiej dobie pojawiły się komplikacje – wysoka gorączka niereagująca na leki.

– Artur był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej bez szans na wybudzenie, na respiratorze. Lekarze nie dawali nam żadnej nadziei – wspominają tragiczne chwile rodzice chłopaka.

22-latek spędził dwa miesiące na oddziale intensywnej terapii, miesiąc na oddziale neurochirurgii, nawracające infekcje, wysoka gorączka, zaburzenia elektrolitowe, oddechowo – krążeniowe.

– Po dwóch miesiącach na respiratorze uznano, że nie podejmie własnej akcji oddechowej. Na naszą prośbę postanowiono jeszcze raz spróbować go odłączyć. Zaczął oddychać – relacjonują rodzice.

Dziś mijają trzy miesiące od wypadku. 22-latek żyje, jest przytomny, oddycha sam. Niestety, deficyt neurologiczny jest ogromny. Nie może się poruszać, nie mówi, nie może się porozumieć, oddycha przez rurkę tracheostomijną. Jest jednak w pełni przytomny. Artur słyszy i widzi, reaguje na bodźce. Prawdopodobnie jest świadomy i wszystko rozumie. Reaguje mimiką twarzy.

Artur potrzebuje stałej, specjalistycznej opieki lekarskiej i pielęgniarskiej, specjalistycznego żywienia i badań. Niestety, nie kwalifikuje się na rehabilitacje refundowaną przez NFZ ponieważ nie spełnia kryteriów komunikatywności, został więc przeniesiony do zakładu opiekuńczo – leczniczego. Jedyną szansą Artura jest długotrwała rehabilitacja neurologiczna której nie może otrzymać w ZOL.

– Koszty pobytu w prywatnych ośrodkach rehabilitacyjnych dla pacjenta w jego stanie wynoszą od 15 do 25 tysięcy złotych miesięcznie. Są to dla nas nieosiągalne sumy ponieważ Artur wymaga stałego pobytu w takim ośrodku – wyjaśniają rodzice chłopaka.

Rodzicom 22-latka powiedziano, że jest jeszcze młody, a od wypadku nie minęło jeszcze dużo czasu, mózg jest plastyczny i utracone połączenia mogą się jeszcze odnowić, zdrowa tkanka mózgowa przejąć funkcje uszkodzonej.

Do tego jednak potrzebne jest jak najszybsze rozpoczęcie rehabilitacji, póki nie jest za późno. „Nie mamy wiele czasu. Potrzebujemy pomocy w zebraniu pieniędzy na rehabilitację i sprzęt medyczny. Prosimy wszystkich o pomoc w uratowaniu naszego dziecka” – apelują rodzice Artura.

Pieniądze na rzecz Artura można wpłacać TUTAJ.

(jg)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama