Lekarzom nie udało się uratować życia 37-latka, poszkodowanego w grudniowym wybuchu gazu w mieszkaniu przy ulicy Bohaterów Westerplatte w Rzeszowie.
Zdjęcia: Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie
– Mężczyzna zmarł 22 grudnia, miał poparzone 95 procent ciała – mówi Krzysztof Ciechanowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
37-latek przebywał w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie przy ulicy Lwowskiej. Śmierć mężczyzny potwierdził także rzecznik szpitala, Tomasz Warchoł. – Pacjent przez cały czas przebywał u nas w stanie nieprzytomnym – dodał Warchoł.
Do wybuchu gazu w mieszkaniu na drugim piętrze bloku nr 5 przy ulicy Bohaterów Westerplatte w Rzeszowie doszło 20 grudnia, po godz. 7:00 rano. Eksplozja była tak potężna, że z mieszkania wyleciały okna, odpadła część elewacji.
Uszkodzone zostały także szyby w oknach sąsiednich mieszkań. Z całej klatki ewakuowano 16 osób z pozostałych mieszkań w czwartej klatce. Na każdym piętrze są po cztery mieszkania. Nadzór budowalny zakazał wchodzić do ośmiu.
Do szpitala w bardzo ciężkim stanie trafił 37-letni mężczyzny, który był w mieszkaniu w chwili wybuchu gazu. Od początku lekarze dawali mu niewiele szans na przeżycie. „Czarny scenariusz” się spełnił, 37-latek zmarł.
Śledztwo do umorzenia?
Śledztwo w sprawie wybuchu gazu wszczęła Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszów. Prowadzi je pod kątem sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. Grozi za to do 10 lat więzienia.
Odpowiedzialnych za eksplozję do tej pory nie ustalono. – Nie ma jeszcze pisemnej opinii biegłych – tłumaczy prokurator Krzysztof Ciechanowski. Jeżeli okaże się, że do wybuchu doprowadził 37-latek, to śledztwo zostanie umorzone, bo mężczyzna zmarł.
Prokuratura, do czasu otrzymania opinii biegłych, nie chce przesądzać, jaki będzie finał śledztwa. – Standardowo w takich sytuacjach sprawdzane jest, czy ze strony zarządcy budynku nie było zaniedbań – twierdzi Ciechanowski.
Wybuch gazu uszkodził części stropu pomiędzy mieszkaniem, w którym doszło do eksplozji, a mieszkaniem poniżej. Tego samego dnia większość lokatorów wróciła do mieszkań, bo Miejski Zarząd Budynków Mieszkalnych wykonał zalecenia nadzoru budowlanego.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl