Zdjęcie: CBA
Reklama

1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata – to kara, jaką Sąd Rejonowy w Rzeszowie w środę wymierzył Maciejowi D., byłemu funkcjonariuszowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego, za udział w tzw. aferze podkarpackiej. 

O wyroku wobec byłego już funkcjonariusza służb specjalnych z Rzeszowa poinformowało Polskie Radio Rzeszów. Maciej D. został skazany za wzięcie co najmniej 6 tys. zł łapówki od Mariana D., prezesa firmy paliwowej „Maante” z Leżajska, głównego bohatera afery podkarpackiej (on odsiaduje wyrok 4 lat więzienia), która wybuchła w 2014 roku. 

Maciej D. dobrowolnie poddał się karze. Wyrok 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata jest zgodny z karą, jaką D. uzgodnił z katowicką Prokuraturą Krajową, która prowadzi śledztwo dotyczące afery podkarpackiej. Jak ustaliła prokuratura, były funkcjonariusz ABW i CBA w latach 2002-2004 co miesiąc brał łapówki od leżajskiego biznesmena, najczęściej w wysokości 500 zł. 

Oprócz wyroku skazującego, Maciej D. ma też zapłacić 5 tys. zł grzywny, pokryć koszty sądowe, orzeczono wobec niego także przepadek korzyści majątkowej, jaką uzyskał, czyli wspomniane 6 tys. zł. Maciej D. ma też 2-letni zakaz pracy w służbach związanych z bezpieczeństwem państwa oraz dozór policji. 

Sprawa Maciej D. była jednym z wątków potężnego śledztwa w aferze podkarpackiej, w którą uwikłani są byli już wysokiej rangi podkarpaccy prokuratorzy (m.in. Anna H., była szefowa rzeszowskiej apelacji), politycy (m.in. Jan B., były szef PSL na Podkarpaciu), księża, funkcjonariusze publiczni. Za łapówki – według śledczych – załatwiali prywatne i biznesowe sprawy m.in. prezesa „Maante”. 

Maciej D. został zatrzymany przez CBA w marcu 2016 roku. W ręce agentów wpadł wówczas także Janusz W., były dyrektor rzeszowskiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa (obecnie ABW), także umoczony w aferę podkarpacką. Jego skazano na rok i osiem miesięcy więzienia w lutym 2018 roku

Maciej D. został skazany za przestępstwa z okresu, gdy przed pracą w rzeszowskiej delegaturze CBA pracował w ABW. W CBA był bardzo ważną postacia, należał do jednych z założycieli Biura w 2006 r., był wicedyrektorem zarządu operacyjno-śledczego w centrali CBA. „Zośka” to komórka, która nadzoruje najważniejsze śledztwa.

Maciej D. z CBA wyleciał w 2007 roku. Wcześniej do centrali Biura, którym wówczas kierował Mariusz Kamiński, zaczęły docierać pierwsze sygnały, że D. bierze łapówki od biznesmenów. Kamiński przeniósł go na stanowisko naczelnika ds. współpracy międzynarodowej. Potem D. przeniesiono, na własną prośbę, do rzeszowskiej delegatury CBA, gdzie był szeregowym funkcjonariuszem.

W 2009 roku w prokuraturze usłyszał zarzuty przyjęcia korzyści majątkowej, przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków oraz powoływania się na wpływy. Prokuratura zarzuciła mu, że wziął co najmniej 18 tys. zł łapówki, laptop, telefon komórkowy od biznesmena, wynagrodzenie z tytułu fikcyjnej umowy z innym biznesmenem ws. doradztwa jego spółce.

Jak twierdziła prokuratura, Maciej D. powoływał się na wpływy w Ministerstwie Skarbu i podjął się pośrednictwa w uzyskaniu pozytywnej sprzedaży 10 proc. spółki z Podkarpacia produkującej silniki lotnicze. Za to Maciejowi D. sfinansowano wart 4 tys. zł pobyt nad Morzem Bałtyckim. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama