Zdjęcie: CBA

Sąd Rejonowy w Tarnobrzegu aresztował na trzy miesiące Bartłomieja M., byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i b. dyrektora gabinetu politycznego. Sąd nie zgodził się na aresztowanie Mariusza Antoniego K., byłego posła PiS. 

Decyzja sądu zapadła w środę po południu. Poinformował nas o niej sędzia Marek Nowak, rzecznik Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Niedługo później zapadła decyzja w sprawie  Mariusza Antoniego K., byłego posła PiS, dla którego prokuratura także żądała trzymiesięcznego aresztu. 

– Sąd nie zgodził się na aresztowanie Mariusza Antoniego K. Zastosowano wobec niego poręcznie majątkowe w wysokości 50 tys. zł, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu. Sąd uznał, że wobec tego podejrzanego nie ma potrzeby stosowania najsurowszego środka zapobiegawczego – mówi nam sędzia Nowak. 

Oba postanowienia sądu są nieprawomocne.

– Zapoznamy się z pisemnym uzasadnieniem decyzji sądu i wtedy podejmiemy decyzję, czy postanowienie zaskarżymy. Wnosiliśmy o areszt dla Mariusza Antoniego K. z uwagi na obawę matactwa i wysoką karę, jaka grozi podejrzanemu – do 8 lat pozbawienia wolności – mówi Rzeszów News prowadzący śledztwo prokurator Andrzej Dubiel. 

Bartłomieja M. przed aresztem próbował wybronić sam o. Tadeusz Rydzyk, szef Radia Maryja, który złożył poręczenie osobiste za byłym rzecznikiem MON. O. Rydzyk zapewniał sąd, że Bartłomiej M. stawi się na każde wezwanie i nie będzie w sposób bezprawny utrudniał śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Tarnobrzegu. 

Szef Radia Maryja w poręczeniu osobistym napisał, że były współpracownik Antoniego Macierewicza „zawsze zachowywał się odpowiedzialnie” i jako student Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu „nie tylko bez zastrzeżeń, ale bardzo przykładnie”. 

„Mam nadzieję, że powstałe niejasności zostaną szybko wyjaśnione bez krzywdy dla Pana Bartłomieja i całej sprawy” – napisał o. Tadeusz Rydzyk. Poręczenie osobiste szefa Radia Maryja nie przekonało sądu. Bartłomiej M. trafił do aresztu. Jego obrońca zapowiedział już, że złoży zażalenie na decyzję sądu. 

Za kratkami siedzą też trzy inne osoby, które są podejrzane o działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej. We wtorek za kratki trafili byli pracownicy PGZ: Radosław O. (b. członek zarządu), Robert K. (b. dyrektor Biura Marketingu) i Robert Sz. (b. dyrektor wykonawczy).  

Wolnością może się cieszyć Agnieszka M., była pracownica MON, także podejrzana o udział w aferze. Wobec niej prokuratura nie występowała o areszt. Kobieta ma dozór policji, zakaz opuszczania kraju i poręczenie majątkowe w wysokości 100 tysięcy zł.

Cała szóstka została zatrzymana przez CBA w miniony poniedziałek. Prokuratura postawiła im zarzuty dotyczące niegospodarności w PGZ. Na fikcyjnych szkoleniach, przekrętach przy organizowaniu targów obronnych “Pro Defense” w 2016 roku w Ostródzie na Warmii i Mazurach oraz organizacji koncertu „Głos Wolności” w czerwcu 2016 roku w Warszawie, PGZ straciła ok. 3,2 mln zł. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama