„Świnka Pepa jest przerażona i wykończona. Wioząca ją ciężarówka jest gorąca i strasznie ciasna. Nie ma gdzie stać. Nie ma też koryt i wody” – takiej treści transparentami w środę po południu w Rzeszowie obrońcy zwierząt przekonywali mieszkańców do poparcia akcji „Stop the Trucks”.
Akcja uliczna odbyła się po południu przy rzeszowskim ratuszu. Zorganizowali ją działacze Stowarzyszenia Otwarte Klatki, którzy przyłączyli się do ogólnoeuropejskiej inicjatywy „Stop the Trucks”, prowadzonej przez Eurogroup for Animals.
Celem akcji jest zwrócenie uwagi na los zwierząt, które transportowane są do rzeźni, pokonując tysiące kilometrów w bardzo trudnych warunkach. Chodzi przede wszystkim o transport, który zajmuje 12, 24 lub 72 godziny.
10-osobowa grupa działaczy Stowarzyszenia Otwarte Klatki stanęła głownie w obronie zwierząt hodowlanych m.in. świń, kur, gęsi, koni, które są przewożone w ciasnych, ciemnych ciężarówkach, często bez jedzenia i wody. Obrońcy zwierząt trzymali tablice z wizerunkami zwierząt i ich krótką „historią”.
„To jest świnka Pepa. Jest przerażona i wykończona. Wioząca ją ciężarówka jest gorąca i strasznie ciasna. Nie ma gdzie stać. Nie ma też koryt i wody”.
„Ten koń nazywa się Kasztan. Całe życie pracował w stadninie, aż stał się stary i „bezużyteczny”. Jeżeli przeżyje wielogodzinny transport, dojedzie do ubojni wykończony z licznymi obrażeniami lub złamaniami”.
„Ta gęś nie miała imienia. Nie miała też szansy na przeżycie ostatnich godzin swojego krótkiego, gęsiego życia w spokoju. Nie przeżyła ostatniej podróży w ciasnej i brudnej ciężarówce”.
Obrońcy zwierząt zbierali również podpisy pod listem do ministra rolnictwa i rozwoju wsi.
– Chcemy, aby Polska, jako jeden z krajów Unii Europejskiej, zaapelowała do Parlamentu Europejskiego o rewizję prawa, które reguluje transport zwierząt – mówi Alicja Czerwińska ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
– Mamy dyrektywę, która ma chronić te zwierzęta, ale nie jest ona wystarczająca, bo zezwala ona chociażby na takie okrucieństwo, jak transport długodystansowy – dodaje.
Obrońcy zwierząt chcą, by polski minister rolnictwa znalazł się w gronie swoich odpowiedników m.in. z Austrii, Belgii, Danii, Szwecji czy Niemiec, którzy poparli postulaty pomysłodawców akcji „Stop the Trucks”.
– Chcemy wywrzeć większy nacisk na PE – tłumaczy Alicja Czerwińska.
Protestujący chcą, aby prawo zezwalało na maksymalny 8-godzinny transport zwierząt, choć zdając sobie sprawę z tego, że w przypadku niektórych gatunków hodowlanych przerwa w transporcie nie wchodzi w grę – w przypadku drobiu postój może skutkować uduszeniem się zwierząt.
– Gdy wyobrazimy sobie podróż z Rzeszowa nad morze, która jest męcząca dla ludzi jadących w komfortowych warunkach, to wyobraźmy sobie, jak się czują zwierzęta i jak one to znoszą – mówi Alicja Czerwińska, podkreślając, że to w jakim stanie są transportowane zwierzęta odbija się również na jakości mięsa, które potem trafia na domowe talerze.
– Jest w nich ogromna ilość adrenaliny i hormonu stresu. Im więcej tego cierpienia, im bardziej się przedłuża transport, tym większe są tego ilości. Nie wszystkie zwierzęta na miejsce dojeżdżają też żywe, ale mimo to ich mięso jest również wykorzystywane – twierdzą działacze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Obrońcy zwierząt pod listem do ministra rolnictwa chcą uzbierać 80 tys. podpisów. W tej chwili jest ponad 20 tys. Podpisy zbierane są na terenie całej Polski. Można je też składać wchodząc na stronę www.stopthetrucsk.eu
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl