Fot. Komenda Miejska Policji w Rzeszowie. Na zdjęciu Paweł Sz. (po lewej) i Marcin G.

Noża nie widział i nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji szarpaniny – to wersja Pawła Sz., świadka w sprawie zabójstwa 27-letniego Kacpra M. z Rzeszowa. 

Wiele osób zastanawia się, dlaczego Paweł Sz., który uczestniczył w szarpaninie sprzed ponad tygodnia na ulicy Jagiellońskiej przed sklepem „Al Capone” w Rzeszowie, nie dostał prokuratorskich zarzutów. 34-latek w Prokuraturze Rejonowej dla miasta Rzeszów został przesłuchany w charakterze świadka. 

Paweł Sz. został zatrzymany przez rzeszowskich kryminalnych w czwartek, dzień po tragicznej w skutkach awanturze przed „Al Capone”. Zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa dostał 39-letni Marcin G., który zadał śmiertelne ciosy 27-letniemu Kacprowi M., a ledwo z życiem uszedł drugi 27-latek – Krzysztof K.

„Dlaczego kolega Marcina G. nie ma zarzutów, skoro poszkodowanym nie udzielił pomocy i pomagał sprawcy w ukrywaniu się? Przecież na to są paragrafy w kodeksie karnym” – pisze do nas jeden z Czytelników. 

Stawia on słuszne pytania. Zadawali je sobie także prokuratorzy, którzy przesłuchiwali Pawła Sz. – Na postawienie mu zarzutów nie pozwala dotychczas zgromadzony materiał dowodowy – przekonuje Łukasz Harpula, szef Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, która nadzoruje śledztwo rejonówki. 

Z zeznań, jakie Paweł Sz. złożył, wynika, że nie widział on noża, którym Marcin G. ugodził Kacpra M. i Krzysztofa K. – Atak nożem był bardzo szybki i dynamiczny. Paweł Sz. rozdzielał podejrzanego od pokrzywdzonych. Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, jak poważne są konsekwencje całego zdarzenia – mówi prokurator Harpula. 

Z dotychczasowych ustaleń śledczych wynika, co też zarejestrowały kamery monitoringu, że przed „Al Capone” najpierw doszło do słownej sprzeczki pomiędzy Marcinem G. a wspomnianymi 27-latkami. Paweł Sz. był w tym czasie kilkadziesiąt metrów dalej. Dobiegł do nich, gdy trzej mężczyźni zaczęli się szarpać i zaczął ich rozdzielać.

Wydawało się, że całe zdarzenie skończy się na typowej sprzeczce. Kacper M. i Krzysztof K. pogodzili się z Marcinem G. i każdy ruszył w swoje strony. 27-latkowie w kierunku ul. Lisa Kuli, Marcin G. i Paweł Sz. w kierunku ul. 3 Maja. Nagle Marcin G. zawrócił, podbiegł do 27-latków i zadał im ciosy nożem. Paweł Sz. rzekomo tego nie widział. 

Poszkodowani nawet nie poczuli, że zostali zaatakowani ostrym narzędziem. Zorientowali się dopiero po przejściu kilkudziesięciu metrów, gdy byli na wysokości wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie przy ul. Jagiellońskiej. To właśnie tam upadł Kacper M. Z pomocą ruszyli przechodnie i policjanci. 27-latkowie trafili do szpitala.

– Marcin G. nie powiedział Pawłowi Sz., że Kacpra i Krzysztofa zaatakował nożem – dowiadujemy się w prokuraturze. Noża zresztą do tej pory nie znaleziono, podejrzany w prokuraturze wyjaśniał, że nie pamięta, co się stało. Śledczy weryfikują zeznania Pawła Sz., co w konsekwencji może, ale nie musi, zmierzać do postawienia mu w przyszłości zarzutów. 

Marcin G. w sobotę został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności. 39-latek był żołnierzem 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej. W trybie natychmiastowym został wydalony z szeregów „terytorialsów”

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama