– W podłych czasach pokazała, że można zachować się przyzwoicie – mówił w piątek w Rzeszowie Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka, podczas uroczystego odsłonięcia muralu Ireny Sendlerowej.
Mural przedstawiający postać niezwykłą – Irenę Sendler – najbardziej rozpoznawalną Sprawiedliwą wśród Narodów Świata, kobietę, która przyczyniła do uratowania 2,5 tys. żydowskich dzieci przed zagładą, można od ponad tygodnia oglądać na ścianie kamienicy przy ul. Kopernika 18 w Rzeszowie.
Dzieło street art wykonał Kamil Kuzko według projektu cenionego ilustratora i muralisty Mateusza Kołka. Mural powstał z inicjatywy Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej w związku z trwającym Rokiem Ireny Sendlerowej, uchwalonym przez Sejm RP z inicjatywy Rzecznika Praw Dziecka.
W dobie super bohaterów…
Miejsce muralu nie jest przypadkowe. Ulica Kopernika była częścią rzeszowskiego getta podczas II wojny światowej. 7 lipca 1942 roku hitlerowcy, podczas jego likwidacji, prowadzili Żydów m.in. tą ulicą na stację Staroniwa ku zagładzie.
Na uroczyste odsłonięcie muralu przyjechał Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka. Przyjechała także Janina Zgrzembska, córka Sendlerowej oraz Szymon Płóciennik, który będąc nastolatkiem wnioskował kilkanaście lat temu o nadanie Sprawiedliwej Orderu Uśmiechu.
– W dobie kreskówkowych bohaterów, super bohaterów warto skupić uwagę właśnie na takich ludziach, jak Irena Sendler – osoba, która nigdy o sobie w ten sposób, by nie powiedziała, bo nigdy w ten sposób nie chciała być nazywana, choć niewątpliwie na to miano zasługuje – mówiła dr Anna Stróż-Pawłowska, dyrektor Muzeum im. Rodziny Ulmów w Markowej.
– Długo zastanawialiśmy się nad wyborem miejsca na mural, ale stwierdziliśmy, że nie ma lepszego niż to, które znajdowało się w obrębie rzeszowskiego getta, bo Irena Sendler właśnie z takiego miejsca wyprowadzała najmniejsze ofiary Holocaustu – żydowskie dzieci – podkreślała dr Stróż-Pawłowska.
Mural jest wymowny
Podczas uroczystego odsłonięcia muralu było też sporo dzieci i młodzieży. To przede wszystkim do nich zwrócił się Marek Michalak, mówiąc, że Irenie Sendler zapewne obecność najmłodszych sprawiłaby największą radość.
– Mural jest piękny, wymowny i bardzo potrzeby. Irena Sendler nigdy w Rzeszowie nie była, a od dziś zostanie w nim i będzie drogowskazem, którego nam dziś potrzeba, bo wtedy, w tych podłych czasach, pokazała, że można zachować się przyzwoicie – mówił Marek Michalak
– Irena Sendler zawsze mówiła: „Nie róbcie ze mnie bohaterki, robiłam to, co każdy przyzwoity człowiek”. Ale kiedy pytaliśmy, czy wszyscy to robili, to spuszczała głowę, pojawiał się rumieniec i nie wchodziła dalej w dyskusję – wspominał Rzecznik Praw Dziecka.
Przypomniał, że Irena Sendler była bardzo skromną osobą, nieustanie przypominała, że ważne jest, aby dostrzegać wokół siebie dobro. Marek Michalak zwrócił także uwagę na to, iż to, że Polska obecnie jest wolna od wojny, nie oznacza, że tak jest na całym świecie.
– Są ludzie, którzy szukają naszego wsparcia, którzy pukają do naszych drzwi, do naszych granic. Wiele jest do zrobienia. Nadzieja jest w was. Bądźcie, jak Irena Sendlerowa – apelował do młodych Marek Michalak.
Do końca świata i jeden dzień dłużej
Janina Zgrzembska z kolei zwróciła uwagę, że mural nie jest poświęcony tylko i wyłącznie osobie znanej, ale wszystkim tym, którzy pomagali jej mamie czynić dobro, którzy z nią współpracowali.
– Sama by tego nie zrobiła. Aby uratować jedno żydowskie dziecko w czasach II wojny światowej potrzeba było co najmniej 10 osób – mówiła Janina Zgrzembska. – Mural z nazwiska z nazwiskiem „Irena Sendler” to nie tylko ona, ale wszyscy, którzy jej pomagali – zaznaczała.
Córka Sendlerowej zauważyła, że na ścianie przy jej mamie namalowano czerwony tulipan. – Nie wziął się on tam z powietrza. Mama ma tulipan, który nosi jej nazwisko – mówiła Zgrzembska.
Irena Sendler nie pozwalała się nazywać bohaterką, więc i jej upamiętnienia nie są pomnikami, a czymś delikatnym, jak kwiat, przejmującym jak symfonia „Światło w ciemności”, niezbędnym jak znaczek przy wysłaniu listu, czymś ważnym jak szkoła, bo te też noszą imię Ireny Sendler.
– Człowiek żyje tak długo, jak długo wspominane jest jego imię. Myślę, że Irena Sendler będzie żyła do końca świata i o jeden dzień dłużej – mówiła Janina Zgrzembska.
Przerażające marsze nacjonalistów
Dziś córka Sendlerowej ma 71 lat. Jej matka ratowała życie z rąk niemieckich nazistów, a ona dzisiaj widzi, jak po ulicach polskich miast bezkarnie paradują nacjonaliści, posługując się nierzadko hitlerowską symboliką.
– Ruchy nacjonalistyczne ze sztandarami „Polska tylko dla Polaków”, czy z emblematami SS – młodzież, która z tymi sztandarami chodzi po ulicy i wykrzykuje te hasła, nie zna historii. Oni nie wiedzą, nie chcą wiedzieć, nikt ich tego nie nauczył, jak wyglądała Polska w latach 1939-1945. Zaczęło się od palenia książek i takich przemarszów – mówiła Rzeszów News Janina Zgrzembska.
– Uczestnicy tych przemarszów żyją w innej rzeczywistości. Ich sztandary powodują we mnie niemiłe dreszcze. Obecnie rządzący ich nie widzą, ale pozwalają, aby likwidować sztandary z nazwiskiem Ireny Sendler – powiedziała nam jej córka.
Irena Sendler zmarła 12 maja 2008 roku.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl