Zdjęcie: Rzeszów News

Jeśli ktoś się jeszcze łudził, że PiS nie wkroczył na antyunijną ścieżkę, to wystarczyło przyjść w niedzielę do hotelu Prezydenckiego w Rzeszowie. Tam była premier Beata Szydło obrzydzała Unię Europejską na wszelkie sposoby.

Gdy miliony Polaków w niedzielę wyszły na ulice polskich miast, by wesprzeć 32. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, najważniejsi politycy PiS rozjechali się po całym kraju na spotkania pod hasłem: „Bądźmy razem”.

Do Rzeszowa przyjechała Beata Szydła, premier RP w latach 2015-2017, dziś europosłanka PiS. Szydło przyjął pod swoim dachem Hotel Prezydencki, a na wieść o wizycie byłej szefowej polskiego rządu zareagowało około 250 osób. Otoczyli ją wianuszkiem. 

Przyszyli głównie działacze PiS, związani z partią samorządowcy i parlamentarzyści. Ktoś pod ścianą rozwinął stary baner: „Mój prezydent – Andrzej Duda. #Duda 2020”. Jeszcze ktoś inny z końca sali niemrawo powiewał chorągiewką biało-czerwoną. 

Spotkanie przypominało stypę. Z czołowych polityków PiS był tylko Marek Kuchciński, Lucjusz Nadebereżny oraz szykowany na prezydenta Rzeszowa Waldemar Szumny. Do sali Beatę Szydło wprowadziła Ewa Leniart, b. wojewoda podkarpacki, dziś posłanka partii. 

Zdjęcie: Rzeszów News

PiS mobilizuje wyborców 

To właśnie Szydło podpisywała dla Leniart pierwszą nominację na wojewodę w 2015 r. – Pani premier… – zwróciła się do b. premier. – Pani zawsze dla obywateli, dla ludzi, miała serce na dłoni – komplementowała. – W sercu pani premier była rodzina – wspominała. 

Dowiedzieliśmy się, że przed 2015 rokiem na Podkarpaciu wiele rodzin robiło zakupy „na zeszyt”, i jak ręką odjął, po wprowadzeniu 500+ przez rząd PiS, bieda skończyła się z dnia na dzień, a Polska stała się krajem mlekiem i miodem płynącym. 

Druga kadencja rządów PiS (2019-2023), jak dowodziła Ewa Leniart, upłynęła pod znakiem inwestycji, także na Podkarpaciu. – Bardzo ważnych, które pchnęły rozwój naszego województwa na zupełnie nowe tory – przekonywała była wojewoda.

– Nagle region, który miał być tylko zalesiony, miał być piękny i zielony, pełen wilków, niedźwiedzi, dzików, może stanowić bardzo istotny trzon rozwoju polskiej gospodarki – innowacyjnej gospodarki – zaznaczała Ewa Leniart.

Za przykład podała decyzję o budowie S19. – Nie trasy 2+1, oszukańczej drogi ekspresowej, ale na całym odcinku od granicy północnej województwa podkarpackiego aż do południa – do granicy ze Słowacją – wskazała. 

Leniart przekonywała, że do podkarpackich gmin trafiło „wiele set milionów złotych”. – To nieprawda, że rząd PiS ograniczał samorządność. Właśnie wsłuchiwał się w głos samorządów – mówiła posłanka PiS. 

Stwierdziła, że to właśnie za rządów PiS były pieniądze na inwestycje infrastrukturalne, domy kultury, remizy, modernizacje szkół, „na które samorządy nigdy nie miały pieniędzy”, szpitale… – To wszystko były wspaniałe decyzje rządu PiS – chwaliła Leniart.

Mobilizacja na Podkarpaciu

Bo jak dodawała, rząd PiS „reprezentował interesy Polaków”. Leniart wspomniała o ubiegłorocznych wyborach, po których PiS został odsunięty od władzy. Rząd Donalda Tuska nazwała rządem „Koalicji 13 grudnia”, który „nie waha się użyć nadzwyczajnych środków”.

– Przejmuje telewizję, ale w jaki sposób? Wyłącza sygnał. Nasuwa się skojarzenie z czasem sprzed 40 lat, kiedy junta wojskowa, pod dowództwem generała Wojciecha Jaruzelskiego, wprowadzała stan wojenny – mówiła Leniart.

Jej zdaniem, rząd Tuska wprowadza kolejne decyzje, które świadczą o tym, że nie zamierza on „przestrzegać Konstytucji”, tak jakby rząd PiS przez 8 lat stał na jej straży. Tu Leniart za przykład podała wygaszenie mandatów Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi.  

– Łącznie z przejmowaniem Prokuratury Krajowej w sposób ewidentnie naruszający przepisy prawa. Nie można się na to godzić – mówiła Ewa Leniart. Na koniec Beacie Szydło podziękowała za to, że przyjechała w niedzielne popołudnie do Rzeszowa. 

– Mieszkańcy Podkarpacia w nieodległych wyborach samorządowych po raz kolejny zmobilizują siebie, swoje rodziny, sąsiadów i dokonają dobrego wyboru, gwarantującego rozwój a nie stagnację i – niestety – zagrożenie dla nas wszystkich – obiecała Leniart.

Te Niemcy złe… 

Zdjęcie: Rzeszów News

Beatę Szydło przywitano oklaskami. – Jesteśmy drużyną. Drużyna zwycięża – zaczęła była premier. – Teraz jest szczególnie taki czas, że bardzo nam jest potrzebna drużyna – silna, zwarta, która pójdzie do przodu, mimo niepowodzeń, które niestety, no zdarzyły się. 

Szydło pytała, czy PiS może mówić o przegranej w październikowych wyborach, skoro je wygrał, ale nie stworzył rządu. – PiS i Zjednoczona Prawica nie ma się czego wstydzić. Myśmy zrobili bardzo dużo dobrego dla Podkarpacia, dla całej Polski – przekonywała. 

Szydło za to dostała brawa. Potem skupiała się na atakowaniu Unii Europejskiej, głównie Niemiec, i rządu Donalda Tuska. Tuska za to, że jego ekipa „nie stawia na rozwój suwerennej Polski” i nie dba o to, „żeby ludziom dobrze się żyło”.

– Tylko realizuje pewien projekt, cel, który ma za zadanie podporządkować sprawy, interesy Polski komuś innemu – tym, którzy próbują w Brukseli nakreślić niemiecko-francuski plan rozwoju Europy – uderzała Szydło. 

Szydziła z planu zmian w samej Unii Europejskiej, że brzmią tylko „pięknie, ładnie, miękko”, a tak naprawdę – zdaniem europosłanki PiS – są realizacją „niemieckiej wizji Europy”. Tradycyjnie mówiła, że ma być zlikwidowana zasada jednomyślności. 

Wniosek? Kraje unijne stracą swoją suwerenność. Szydło stwierdziła, że „ten plan realizowany jest również w Polsce”. Przez kogo? No przez Tuska. Szydło mówiła, że za rządów PiS, Unia Europejska miała z Polską „problem”. 

– Stawialiśmy jasno interesy Polski za nadrzędne – opowiadała. – Chcemy rozwoju Unii Europejskiej, żeby szybciej się rozwijała – zapewniała. – Ale nigdy nie zgodzimy się na to, by odbywało się kosztem interesu suwerennej Polski. 

Nie było za co żyć 

Beata Szydło stwierdziła, że „histeria” rozpoczęła się tuż po wygranych przez PiS wyborach w 2015 roku, gdy rząd zabrał się nieudolnie za reformowanie wymiaru sprawiedliwości. Zaczął, bo takie podobno było oczekiwanie społeczne. 

– Żeby sprawiedliwość była dla ludzi, a nie dla tych, którzy próbowali rożne przekręty i cwaniackie interesy robić – mówiła Szydło. Tymi „cwaniaki” miały być mafie vatowskie, których rozbiciem politycy PiS chwalą się na każdym kroku. 

– Od razu zaczęły się szykany, awantura, debaty w Parlamencie Europejskim, wszystko po to, by powstrzymać zmiany, które rozpoczęliśmy – tak wspominała tamten czas Beata Szydło. Swojemu rządowi nie miała nic do zarzucenia.

Za „drugi problem”, z jakim rzekomo mierzył się rząd PiS, były programy społeczne, które wprowadziła ekipa Szydło, najważniejszy to 500+, którym PiS przekupił wyborców, ale partia upiera się, że program wprowadziła, bo „ludzie nie mieli za co żyć”.

– Nie było pracy, była bieda. Ludzi nie było stać, żeby wykształcić dzieci – przekonywała Szydło. Komu programy społeczne się nie podobały? „Szczególnie naszym zachodnim sąsiadom”, kiedy „Polska zaczęła się bardzo dynamicznie rozwijać”. 

– Polską gospodarkę stawiano jako przykład w Europie. Pandemia, wojna na Ukrainie… Wszyscy mają kłopoty, a Polska się rozwija – rosną płace, ludzie mają prace. Ludziom po prostu zaczęło się dobrze żyć – ciągnęła opowieść o polskim dobrobycie Szydło.

Interesy niemiecko-rosyjskie

Zdjęcie: Rzeszów News

O inflacji? O powszechnej drożyźnie? Ani słowem. „Ataki” na Polskę „jeszcze bardziej przyspieszyły” podobno wtedy, gdy ten polski raj zauważyły Niemcy, wtedy „kiedy okazało się, że Polska może zdystansować Niemcy”, bo jej gospodarka wpadła w kryzys. 

Unia Europejska, dowodziła Beata Szydło, wpadła na pomysł transformacji energetycznej, która uderza w takie kraje jak Polska. Bo trzeba na własny koszt np. remontować domy „za grube pieniądze”, odchodzić od węgla. Znów ten plan wymyśliły paskudne Niemcy… 

PiS swój antyunijny przekaz próbuje uwiarygodnić, podpierając się ostatnimi protestami niemieckich, francuskich i holenderskich rolników i transportowców. To ma dowodzić na to, że reformy w UE idą w złym kierunku, a sprzeciw wobec nich coraz bardziej się rozszerza. 

Dalej z wystąpienia Beaty Szydło dowiedzieliśmy się, że „Polska zaczęła się stawać coraz większym problemem” dla UE, po wybuchu wojny na Ukrainie, gdy Polska była liderem krajów, które stanęły pod stronie naszego wschodniego sąsiada.

– Wcześniej byliśmy na tyle przezorni, że potrafiliśmy się zabezpieczyć, żeby nie być zależnym od rosyjskich paliw. Przestrzegaliśmy Europę. Za nic to mieli, bo były realizowane interesy niemiecko-rosyjskie, i przede wszystkim o to dbano – zarzucała Szydło. 

Wzorem włoski populizm 

W dalszej części snuła opowieść o tym, że kolejne państwa europejskie nie zgadzają się z „lewicowo-liberalną” wizją Europy, a przykładem są Włochy, których premierem po wyborach sprzed dwóch lat została populistyczno-nacjonalistyczna Georgia Meloni. 

– Ogromny sukcesów Włochów – chwaliła ich wybór Beata Szydło. I powołała się na symulacje przed czerwcowymi eurowyborami. Ma z nich wynikać, że „grupy konserwatywne” będą po tych wyborach „dużo silniejsze”. 

– I to zaczęło być kolejnym problemem dla tych, którzy dzisiaj budują liberalno-lewicową wizję Unii Europejskiej pod dyktando przede wszystkim Niemiec – atakowała dalej Szydło. Dlatego, mówiła, „zrobiono wszystko”, żeby PiS w Polsce nie mógł rządzić trzecią kadencję.

– Cały czas wtrącano się w Polsce sprawy. Robiono wszystko, żeby doprowadzić do zmiany rządu – przekonywała była premier. 

Powyborczą Koalicję 15 października (KO, Trzecia Droga i Nowa Lewica), zdaniem Beaty Szydło, stworzono po to, by „przede wszystkim zablokować możliwość rozwoju Polski”, takiej Polski, która „naprawdę będzie miała ogromne znaczenie w Europie i nie tylko”. 

– Ta ekipa realizuje plan, który dotknie każdego z każdego z nas. Oni próbują zlikwidować i zniszczyć wszystkie instytucje państwa. Rozmontowują polskie państwo, łamią praworządność, konstytucję, przejmują media publiczne niezgodne z prawem – mówiła. 

Zdjęcie: Rzeszów News

Bo ludzie nie rozumieją 

Zarzuciła rządowi Donalda Tuska, że wycofuje się ze strategicznych inwestycji, np. budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, elektrowni atomowej czy portu w Świnoujściu. Szydło stwierdziła, że dzieje się tak z polecenia… Berlina i Brukseli. 

– Tusk zrobi wszystko, żeby wywiązać się z tego planu. Polska będzie słabsza, będzie państwem, które nie będzie potrafiło się obronić, nie będzie się szybko rozwijało. Polacy znowu będą się stawali coraz biedniejsi – kreśliła katastroficzną wizję Szydło. 

A do tego dorzuciła inne „szaleństwa” rządu Tuska, np. w oświacie – od kwietnia w polskich szkołach mają być zlikwidowane zadania domowe. Szydło uważa, że Koalicja 15 października będzie też chciała pozmieniać programy społeczne wprowadzone przez PiS. 

– Dzisiaj wielu ludzi nie do końca nie rozumie, co tak naprawdę dzieje się w tej chwili w Polsce – stwierdziła Beata Szydło. Zarzuciła rządowi Tuska, że być może niedługo zmusi Polaków, by przestali kupować samochody i przerzucili się na rowery.

– Minął miesiąc ich rządów, a ile jest zrobionych rzeczy destrukcyjnych – mówiła europosłanka. I wróciła do Niemiec, ich polityków i ekspertów. – Pouczają Polaków, przede wszystkim Tuska: „Szybciej, szybciej musisz rozmontować Polskę” – straszyła Szydło.

„Bezkarny materiał”

Zaatakowała Komisję Europejską za opublikowany w sobotę spot upamiętniający ofiary holocaustu. W spocie znalazła się informacja, że obóz Auschwitz-Birkenau znajdował się w Polsce, a nie wspomniano, że stworzyli go Niemcy. 

– Kto jest szefową Komisji Europejskiej? Ursula von der Leyen. Kim jest? Niemieckim politykiem. Przypadek? – pytała Szydła. Zarzuciła polskiemu rządowi, że nie zareagował na takie „bezkarne, propagandowe materiały”.

– Tam w Brukseli uwierzono, że wolno im tutaj [w Polsce – przyp. red.] bardzo dużo, że mogą sobie pozwolić na wprowadzanie pomysłów, które będą dla nich akceptowane bez dyskusji przez rząd Donalda Tuska – oskarżała Szydło. 

Dorzucała: „Nie pozwolimy na niszczenie Polski, na wprowadzanie w Polsce niemieckiego, brukselskiego porządku”. Szydło się myliła. Po reakcji polskiego MSZ, zmieniono nagranie, w którym Auschwitz nazwano niemieckim nazistowskim obozem zagłady.

Nie narzekać, nie jęczeć

I na koniec Szydło wróciła do nadchodzących wyborów samorządowych, które odbędą się  7 kwietnia. Przypomniała, że w październikowych wyborach parlamentarnych na obóz Zjednoczonej Prawicy głosowało 7,5 mln Polaków. 

– Musimy zrobić wszystko, by do tych 7,5 mln ludzi dołączyli kolejni. Przed nami ogromna praca – zagrzewała działaczy do ciężkiej pracy w kampanii. Poleciła im, by przestali w nieskończoność rozpamiętywać wybory z 15 października 2023 roku. 

– A czy w 2015 roku myśleliśmy, że prezydentem RP będzie przedstawiciel PiS? Czy myśleliśmy, że PiS będzie rządziło samodzielnie? Ilu dawało nam szanse? – Szydło przypominała, jak partia ponad 8 lat temu dochodziła do władzy. 

– Daliśmy radę i teraz musimy zrobić to samo. Musimy wygrać wybory samorządowe, do Parlamentu Europejskiego, a potem wygramy wybory parlamentarne – oświadczyła była premier, za co dostała kolejne brawa. 

– Jak się załamiemy, jak będziemy narzekać, będziemy jęczeć, mówić: „Nic się nie da zrobić,”, no to nie zrobimy. Jak ktoś narzeka, to trzeba mu powiedzieć, żeby przestał. Jest nas teraz ponad 7 mln, a jak będzie 15 mln, to uratujemy Polskę – przekonywała Szydło. 

PiS celuje w młodych

Zdjęcie: Rzeszów News

Zwróciła się do wyborców, którzy w poprzednich wyborach głosowali na PiS i dawali partii zwycięstwa. – Wybraliście ludzi, którzy Polski bronili, Polskę rozwijali. Dzisiaj trzeba zrobić dokładnie to samo – poinstruowała Beata Szydło.   

– Dzisiaj jest taki świat, że ci, którzy mają energię, dobrą wolę, pomysły, mogą góry przenosić. My musimy te góry przenieść, które w tej chwili przed Polską buduje Tusk razem z jego ekipą – straszyła dalej Szydło. 

Podkreślała, że w PiS jest „wiara, moc i nadzieja”, choć do wyborów samorządowych zostało mało czasu. – Ale damy radę, tak jak poprzednio dawaliśmy wielokrotnie. Ciężko pracowaliśmy – Szydło dawała do zrozumienia, że nie będzie tolerancji dla lenistwa. 

Zaznaczała, że Polska pod rządami PiS została uchroniona przed „głodem, bezrobociem i podporządkowaniem obcym krajom”. – Dzisiaj trzeba zrobić to samo – mówiła Szydło. Apelowała do działaczy, by wyborców przekonywali do głosowania na PiS. 

– Niech do naszej drużyny dołączy jak najwięcej ludzi, niech dołączają młodzi. Może im trzeba najbardziej wytłumaczyć, że nie wszystko co słyszą z tamtej strony, co się im wmawia, jeżeli chodzi o polityków PiS, to jest prawda – podpowiadała strategię Szydło.

„Pseudoeuropejski plan”

Do mieszkańców Podkarpacia apelowała, by nie pozwolili na wpuszczenie do samorządów ludzi, którzy „na skinienie Tuska będą realizowali to, co im będzie dyktował”. – To nie będzie w waszym interesie. To będzie realizacja tego pseudoeuropejskiego planu – straszyła dalej.

A zbliżające się wybory samorządowe, według Szydło, będą też dla PiS „pierwszym sprawdzianem”, czy „obóz prawicowy jest w stanie się zjednoczyć i pokazać siłę”. – Nie możemy dać satysfakcji obecnie rządzącym, że PiS jest zepchnięty do ściany – podkreślała.

– My wygramy. Zrobimy wszystko, by uratować Polskę, ale jesteście nam potrzebni. To czas niezwykle ważny dla Polski. Ruszamy do działania, do zwycięstwa! Daliśmy radę, po raz kolejny damy radę – powiedziała na koniec Beata Szydło. 

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama