Zdjęcie: Maciej Brzana / Rzeszów News

Związki zawodowe w MPK Rzeszów przygotowują się do referendum strajkowego. Data jest już znana – środa, 28 września. Pytanie referendalne jeszcze nie.

W MPK są cztery związki zawodowe, najliczniejszym jest „Solidarność”. Decyzja o przeprowadzaniu referendum strajkowego zapadła po piątkowych, nieudanych negocjacjach z zarządem spółki na temat wyższych pensji dla wszystkich pracowników MPK

– Referendum odbędzie się w najbliższą środę, w siedzibie MPK przy ulicy Lubelskiej. W weekend opracujemy jedno pytanie referendalne – zapowiada Michał Białogłowski, szef zakładowej „S” w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym. 

Referendum ma trwać od godz. 4:00 rano do 22:00, związkowcy już zwrócili się do zarządu spółki, by udostępniono im pomieszczenia do przeprowadzenia głosowania oraz urnę. Zaprosili także dwóch przedstawicieli zarządu, by zasiadali w komisji w roli obserwatorów.

– Komisja będzie co najmniej trzyosobowa. Nie chcemy, żeby w trakcie głosowania ktoś został sam w komisji, gdy jedna osoba np. pójdzie zapalić papierosa albo skorzystać z toalety – mówi przewodniczący Białogłowski. 

Autobusy nie wyjadą? 

Jakiej frekwencji spodziewają się związkowcy? Raczej dużej. W sierpniu, gdy związki weszły w spór zbiorowy z władzami MPK, 19 sierpnia odbyło się referendum na temat propozycji, jaką zarząd spółki złożył wówczas pracownikom: wzrost pensji o 400 zł plus pochodne. 

Wtedy w referendum na 638 osób uprawnionych, wzięło w nim udział 457 osób (71,63 proc.). Zdecydowana większość głosujących (374 osoby) powiedziała, że propozycję zarządu należy odrzucić, spór zbiorowy kontynuować, a tylko 83 pracowników ją przyjąć. 

– Ludzie dojeżdżali po 40-50 km, by wziąć udział w referendum, wykorzystywali do tego urlop – wspomina Michał Białogłowski. To sugestia, że zaplanowane na środę referendum będzie się cieszyło nie mniejszym zainteresowaniem, a i wynik wydaje się przesądzony.

Jeżeli w referendum pracownicy opowiedzą się za strajkiem, to ma on być jednodniowy. Kiedy? Nie wiadomo. Wiadomo, że związkowcy muszą zgłosić termin strajku co najmniej pięć dni przed jego rozpoczęciem, by zarząd MPK mógł zapewnić komunikację zastępczą.

– Pracownicy do pracy w dniu strajku przyjdą, ale pracy nie podejmą. Ale to do pracowników będzie należała decyzja o formie strajku. Nie możemy zabronić pracować tym, którzy będą chcieli wsiąść za kierownicę autobusu i wyjechać – mówi Michał Białogłowski. 

Obiecanki cacanki 

W MPK pracuje ok. 640 osób, średnia płaca wynosi ok. 5200 zł (brutto). Związkowcy żądają podwyżki pensji o 500 zł od 1 września i wpisanie tej kwoty do zasadniczej części wynagrodzenia. Zarząd proponuje 500 zł od 1 października, ale w formie dodatku. 

Władze spółki twierdzą, że żądania związkowców, przy wzrastających cenach paliwa, są nierealne do spełnienia. – Od marca rozmawiamy z zarządem o wzroście płac. Przez pół roku nam obiecywano, że wszystko będzie dobrze. Zwodzono nas – twierdzi Białogłowski. 

Dobrze nie było i nie jest, dlatego od sierpnia związkowcy wszczęli nowy spór zbiorowy. Poprzedni w ub. r. zakończył się w październiku. – Pracownicy dostali podwyżki – mówi Marek Filip, prezes MPK. Teraz związkowcy chcą dla załogi kolejnych podwyżek pensji. 

– Zarząd MPK nie ma pieniędzy na wyższe wynagrodzenia? A kiedy miał? – pyta retorycznie Michał Białogłowski. I twierdzi, że sporo pracowników zarabia niewiele więcej niż wynosi minimalna pensja. – Przez to brakuje kierowców: około 30-35 – dodaje.

Związkowcy uważają, że stawka wozokolimetra, za którą miasto płaci MPK (8,90 zł), jest za niska. – Np. w Krakowie jest ona o wyższa o prawie dwa złote, a tam paliwo kosztuje tyle samo co u nas. Tam stawka może być wyższa, a u nas nie? – dziwią się związki.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama