– Nie mieliśmy złych intencji – komentują bernardyni. Zakonnicy zgodzili się, by przed pomnikiem Czynu Rewolucyjnego stanęła budka z lodami.
Pomnik Czynu Rewolucyjnego znajduje się na terenie, który należy do klasztoru oo. Bernardynów. Klasztor przejął działkę pod ogrody wraz z pomnikiem w 2006 roku, za symboliczną złotówkę.
Z samym pomnikiem klasztor nic jednak nie robi – monument jest zaniedbany i oblepiony ptasimi odchodami. Brak działań bernardyni tłumaczą „patową sytuacją”, w jakiej się znaleźli. Prawica mówi o potrzebie jego dekomunizacji, ale wielu rzeszowian chciałoby go odrestaurować.
– Sytuacja jest niekomfortowa. Jakąkolwiek decyzję podejmiemy, zawsze będą pretensje którejś strony – uważa o. Bolesław Opaliński, przełożony klasztoru Bernardynów w Rzeszowie.
Pomnik nie podlega ochronie konserwatorskiej, ponieważ nie jest wpisany do rejestru zabytków.
Lody przed pomnikiem
W maju bernardyni oddali ogrody w rejonie pomnika miastu. Ratusz ma je odtąd utrzymywać. W rękach zakonu pozostała kawiarenka, podziemny parking i pomnik Czynu Rewolucyjnego z przyległym do niego terenem.
Fragment tego ostatniego bernardyni wydzierżawili niedawno pod budkę z lodami. To nie podoba się rzeszowianom. – Najpierw pomnik zaniedbano, a teraz „ozdobiono”. Jego atrakcyjność turystyczna drastycznie zmalała – komentują mieszkańcy miasta.
Zakonnicy odpowiadają, że nie mieli złych intencji. – Myśleliśmy, że zostanie to dobrze przyjęte. Nie chcieliśmy nikomu zrobić krzywdy, a jedynie dać możliwość zjedzenia lodów w centrum – tłumaczy o. Bolesław Opaliński. – Nie zastanawialiśmy się nad tym, czy pomnik to aż tak wrażliwe turystycznie miejsce – dodaje.
Twierdzi także, że jeżeli pojawią się zarzuty lub rozpoczną protesty, to budka z lodami zniknie. – Podpisaliśmy umowę, na razie na sezon letni. Ale z zachowaniem miesięcznego okresu wypowiedzenia – przekazuje Opaliński.
Klasztor nie podaje, ile pieniędzy otrzymuje z tytułu dzierżawy terenu pod budkę z lodami.
(cm)
redakcja@rzeszow-news.pl