– Jesteśmy zmuszeni na ostatnią chwilę przyjeżdżać z daleka, z różnych stron Polski na zajęcia, które mogłyby się odbywać zdalnie – twierdzą studenci Uniwersytetu Rzeszowskiego. Uczelnia tłumaczy się pandemią.
Do końca listopada na Uniwersytecie Rzeszowskim zajęcia odbywają się zdalnie. Od tej zasady są jednak wyjątki. Chodzi o zajęcia praktyczne na tzw. kierunkach medycznych: lekarskim, pielęgniarstwie, położnictwie, fizjoterapii i ratownictwie medycznym, gdzie studenci, aby je zaliczyć, muszą pojawić się na uczelni.
Okazuje się, że takie rozwiązanie, choć pozornie logiczne, w myśl zasady „Medyka nie wykształcisz na odległość”, jest jednak problematyczne, szczególnie gdy zajęcia nie odbywają według stałego harmonogramu.
Jakie zajęcia w kolejnym tygodniu?
Przykład? I rok fizjoterapii na UR. Zgodnie z regulaminem studiów, plan zajęć powinien być udostępniany studentom dwa tygodnie przed rozpoczęciem zajęć. W dobie pandemii tak jednak się nie dzieje – harmonogram jest przedkładany studentom z tygodnia na tydzień i nie uwzględnia on większego okresu jak kilka najbliższych dni.
– To uniemożliwia przygotowanie się na zajęcia. Nawet nie wiadomo, jakie będą się odbywać w kolejnym tygodniu – mówi nam jeden ze studentów fizjoterapii.
– Plan zajęć na dany tydzień udostępniany jest dopiero w dniu poprzedzającym rozpoczęcie się kolejnego tygodnia zajęć. To też bardzo duże utrudnienie dla osób dojeżdżających na pojedyncze zajęcia z odległych miejscowości. Dużym ułatwieniem byłoby dodanie planu zajęć na cały semestr, tak jak to ma miejsce na innych kierunkach – uważa student.
Na ostatnią chwilę…
Co więcej, nie wszystkie zajęcia, które zaplanowano jako stacjonarne, muszą się w takiej formie odbywać. Przykładem są choćby ćwiczenia z kształcenia ruchowego.
– Zajęcia trwają trzy godziny, z czego większość czasu poświęcana jest na wykład osoby prowadzącej. Przez resztę czasu musimy odbywać ćwiczenia fizyczne z maseczkami, co bardzo utrudnia oddychanie – twierdzi student fizjoterapii.
Studenci boją się o swoje zdrowie i swoich rodzin. – Jesteśmy zmuszeni na ostatnią chwilę przyjeżdżać z daleka z różnych stron Polski na zajęcia na uczelni, które mogłyby się odbywać zdalnie – słyszymy od studentów i podkreślają, że chaos jest tak duży, że nie wiedzą, czego mają się uczyć na kolejne zajęcia.
– Uczelnia, zamiast pomagać nam w czasach epidemii w nauce, to dodatkowo to utrudnia – mówią studenci.
UR: to nie takie proste
Okazuje się, że póki trwa pandemia lepiej nie będzie. Jak przekazuje Maciej Ulita, rzecznik UR, sytuacja epidemiczna w kraju jest na tyle dynamiczna i wpływa na służbę zdrowia, że bardzo trudno planować zajęcia na tzw. kierunkach medycznych z wyprzedzeniem.
Przedstawiciele UR twierdzą, że uczelnia stara się reagować jak najszybciej na każde zmiany, ale mimo chęci i mocy przerobowych, musi uwzględniać decyzje i rekomendacje rządu, które często pojawiają się „w ostatniej chwili”.
Sprawy nie ułatwia to, że z uwagi na epidemię w ograniczony sposób działa administracja, co także opóźnia udostępnianie harmonogramu zajęć. – Jeśli sytuacja się unormuje, harmonogramy będą udostępniane z odpowiednim wyprzedzeniem – deklaruje Maciej Ulita.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl