„Deja Vu – Strajk Kobiet” w Rzeszowie. „Hańba, posłowie budują piekło kobiet”

– Zdradziła nas opozycja – postępowe posłanki i nowocześni posłowie, którzy tchórzliwie wyjęli karty do głosowania. W Sejmie nie ma dziś żadnej partii, która na serio traktowałaby prawa kobiet – mówiły kobiety podczas kolejnego Strajku Kobiet w Rzeszowie.

 

W środę o godz. 17:00 w kilkudziesięciu polskich miastach kobiety ponownie wyszły na ulice. To znak sprzeciwu wobec tego, co wydarzyło się w Sejmie 10 stycznia, gdy do kosza trafił projekt obywatelskiej ustawy „Ratujmy Kobiety”, zakładający liberalizację prawa aborcyjnego.

Projekt przepadł w dużej mierze z powodu postawy posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. 39 z nich nie wzięło udziału w głosowaniu nad skierowaniem projektu do komisji, by tam można było nad nim debatować. Jednocześnie PiS przepchnął projekt „Zatrzymaj aborcję”, zaostrzający prawo aborcyjne.

W Rzeszowie na Rynku przy pomniku Tadeusza Kościuszki zebrało się około 80 kobiet i mężczyzn, którzy pikietowali przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Towarzyszył im transparent z napisem „Czarny Protest” oraz tablice: „Nie będziemy rodzić śmierci”, „Martwe nie będziemy rodzić”, „Nie dla piekła kobiet”.

Podczas Strajku krzyczano również: „To nie kompromis, to kompromitacja”, „Hańba, posłowie budują piekło kobiet”, czy „Solidarność naszą bronią”.

– Partia rządząca do spółki z parlamentarną opozycją znów buduje piekło kobiet. Nie miałyśmy złudzeń, że projekt „Ratujmy Kobiety” zostanie przyjęty, ale liczyłyśmy chociaż na uczciwą debatę. Nawet to oczekiwanie było nadaremne – powiedziała Agnieszka Inter z partii Razem, która była współorganizatorem rzeszowskiego protestu.

– Odrzucenie projektu pokazało, że kobiety zostały same. Nie spodziewałyśmy się niczego dobrego, ale zdradziła nas opozycja – postępowe posłanki i nowocześni posłowie, którzy tchórzliwie wyjęli karty do głosowania. W Sejmie nie ma dziś żadnej partii, która na serio  traktowałaby prawa kobiet – dodawała.

Itner podkreśliła również, że nie powinnyśmy być, mimo wszystko, tym zaskoczeni, bo od lat kobietom wmawiano, że powinny się godzić na tzw. kompromis aborcyjny. Chodzi o ustawę z 7 stycznia 1993 roku, gdzie Sejm  dopuścił aborcję w trzech przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia kobiety, gdy płód jest ciężko i nieodwracalnie chory i gdy ciąża powstała w wyniku gwałtu.

– W październiku 2016 roku to nie parlamentarzyści zatrzymali barbarzyński projekt Ordo luris, ale to my, tysiące kobiet, powstrzymałyśmy PiS. Ta walka ma naprawdę sens i dlatego nie możemy składać broni – apelowała Agnieszka Itner.

Magdalena Koryl, pełnomocniczka Kongresu Kobiet na Podkarpaciu, zwróciła uwagę na jedną rzecz, której chce – wolny wybór. Chce mieć wolny wybór dla siebie, córki i każdej kobiety w tym kraju.

– Nie chcę, aby ktoś miał coś do powiedzenia w sprawie mojego ciała. Ja, moje ciało i tyle – mówiła Magdalena Koryl.

O możliwości wyboru mówiła również Joanna Buława z Komitetu Obrony Demokracji na Podkarpaciu. Przypomniała ona zebranym swoją rozmowę z położną z jednego z rzeszowskich szpitali, którą  spotkała na wieczornym spacerze. Położna opowiedziała jej, że tylko w samym grudniu 20 narodzonych dzieci zostało porzuconych przez matki. Zrobiły to głownie bardzo młode kobiety. Wśród nich była 16-latka, którą położna przekonywała do tego, aby zmieniła zdanie. Nie zrobiła tego, bo stwierdziła, że sama sobie nie poradzi

– O tym się nie mówi. O tym się nie słyszy. To temat tabu. To temat wstydliwy – mówiła Joanna Buława, która ma niepełnosprawną siostrę w wieku 23 lat. 

– Wiem, jakie było duże zaskoczenie dla moich rodziców, gdy się dowiedzieli, że w zasadzie żadnej pomocy nie dostaną. Jedynie zasiłki, które ledwo starczały na nawet nie podstawowe rzeczy. O tym też się nie mówi – zauważa Buława.

Wspomniała również o tym, że przy okazji „Czarnych Protestów” kobiety są oskarżane o to, że są za aborcją. – To nie jest tak do końca. Nie wychodzę tutaj, aby was namawiać do aborcji, ani do tego, że to jedyne rozwiązanie. Wychodzę na ulice po to, abym mogła decydować o sobie. My nie chcemy mieć tylko możliwości dokonywania aborcji. Chcemy mieć wolny wybór – powiedziała Joanna Buława.

W tym samym czasie manifestację urządzili przeciwnicy aborcji, którzy mieli ze sobą plakaty przedstawiające martwe płody. Grupa kilku osób podeszła do zgromadzonych. Pod studnią, doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań. Konieczna była interwencja policji – funkcjonariusze nakazali odejść kontrmanifestantom nieco dalej.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama