Ledwo zadaszone korty tenisowe Rzeszowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji zostały udostępnione graczom, a już trzeba wymieniać elementy szwankujące. Na szczęście usterka jest na gwarancji.
[Not a valid template]
Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, zauważył, że w kortach tenisowych Rzeszowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, które niedawno zostały zadaszone, szwankują urządzenie wentylujące. Wydaje zbyt głośny dźwięk. Dmuchawy powinny mieć w odległości 6 m od nich głośność nie większą niż 50 decybeli. Niestety, norma jest znacznie przekroczona.
– Zgłosiliśmy problem do wykonawcy ze względu na to, że norma decybeli na tych urządzeniach została przekroczona, albo uległy one uszkodzeniu – mówi Urszula Kukulska, dyrektor wydziału inwestycji Urzędu Miasta w Rzeszowie.
Naprawa lub wymiana szwankujących urządzeń odbędzie się w ramach gwarancji. Korty tenisowe od początku miały pecha. Firma „Lider” z Niebylca, która zobowiązała się zrealizować inwestycję niejednokrotnie napotykała się na utrudnienia, opóźniała oddanie budowy i płaciła kary za opóźnienia.
W efekcie korty skończyła inna firma Progress Sport z Szymanowic Dolnych. Ta też widocznie szczęścia do kortów nie ma, bo dopiero co zostały oddane do użytku, a już trzeba wymieniać ich części.
Prezydentowi Rzeszowa takie ślimaczenie się z inwestycjami nie podoba się, podobnie instalowanie urządzeń, które w szybkim czasie nie przystają do standardów dla nich określonych.
– Prywatni budują się, rozbudowują, a jak jest państwowe to trzeba dopłacać? Nie musi. Uczyć się od innych bezwzględnie – mówi do swoich urzędników Tadeusz Ferenc.
Zadaszenie kortów kosztów ponad 2 mln zł.
(sl)
redakcja@rzeszow-news.pl