Zdjęcie: Namysław Tomaka / Rzeszów News

Pracownicy Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie domagają się odwołania Krzysztofa Bałaty z funkcji dyrektora placówki. Twierdzą, że Bałata swoimi działaniami doprowadził do dramatycznej sytuacji szpitala.

Krzysztof Bałata dyrektorem szpitala przy ulicy Lwowskiej został w maju 2017 roku. Zastąpił wtedy Janusza Solarza, który szpitalem kierował przez 16 lat. Bałata został ściągnięty do Rzeszowa, by postawić placówkę na nogi i ją oddłużyć. Bałata jest jednak w regularnymi konflikcie z pracownikami. 

Ci w środę 25 września wystosowali list otwarty do rządu, partii politycznych, samorządu lekarskiego, pielęgniarek, mediów i związków zawodowych. List firmują lekarze, pielęgniarki, położone, fizjoterapeuci, diagności, technicy, pracownicy obsługi i administracji KSW nr 2 w Rzeszowie. 

„W naszym przekonaniu sytuacja w Szpitalu jest dramatyczna i pogarsza się z tygodnia na tydzień. Ten największy Szpital na Podkarpaciu nie leczy pacjentów i nie ratuje życia w zakresie w jakim mógłby to robić. Takie efekty przyniosły (…) dwa lata zarządzania oraz eksperymentów Dyrektora Krzysztofa Bałaty” – czytamy w liście pracowników. 

Twierdzą oni, że od kilkunastu miesięcy „stopniowo wstrzymywane są przyjęcia pacjentów i ograniczany zakres udzielanych świadczeń”. Pracownicy w liście otwartym napisali, że wstrzymywane są przyjęcia na oddziały kardiochirurgii, neurochirurgii, chirurgii, nie funkcjonuje urologia. „Co będzie dalej, czas pokaże” – czytamy dalej w liście. 

Pacjentów coraz mniej

Według pracowników, w szpitalu tak zmieniono organizację, że świadczenia lecznicze o mało dochodowym charakterze zostały „wyeliminowane bądź zmarginalizowane”. Odpowiedzialność za to zrzucana jest na Krzysztofa Bałatę, a celem jest poprawa wyników finansowych szpitala i jego oddłużenie. 

„Robi to (…) w najprostszy z możliwych sposobów – ograniczając dostęp obywateli do leczenia” – twierdzą pracownicy KSW nr 2 w Rzeszowie.

Jak piszą, działania dyrektora mają „charakter wyłącznie wewnętrzny” – liczba łóżek się nie zmniejsza, nie są zamykane sale operacyjne, czy oddziały. Pracownicy twierdzą, że oddziały są łączone i tworzone „jakieś enigmatyczne centra”. „Tak więc w przypadku kontroli wszystko działa – jak dotychczas – tylko pacjentów coraz mniej” – piszą pracownicy.

Kto daje parasol ochronny?

„Dostajemy wyłącznie rozkazy dotyczące określonych działań. Wydawało nam się, że szpitale kliniczne są po to, by leczyć i zajmować się najtrudniejszymi przypadkami. Okazuje się, że w imię programu naprawczego Szpital Kliniczny ogranicza wszelki zakres świadczeń niedochodowych. W zakresie wykonywanych świadczeń szpital kliniczny został sprowadzony do szpitala powiatowego” – uważają pracownicy szpitala na ulicy Lwowskiej. 

Twierdzą, że samorząd województwa podkarpackiego na czele z marszałkiem Władysławem Ortylem (PiS) roztoczyli „parasol ochronny” nad Krzysztofem Bałatą. Pracownicy zarzucają Ortylowi, że „ślepo popiera jednostronne i autorytarne działania” dyrektora. Pracownicy w w liście napisali, że w atmosferze stworzonej przez Bałatę nie da się pracować. 

„Cały personel został skutecznie zastraszony – od lekarzy poprzez pielęgniarki, diagnostów aż do pracowników obsługi” – czytamy w dalszej części listu. Załoga KSW nr 2 twierdzi, że także kadra kierownicza – ordynatorzy, oddziałowe, kierownicy – musi przekazywać informacje o innych pracownikach.

Kto donosi, ma się dobrze

Fot. Daniel Kozik / Podkarpacki Urząd Marszałkowski. Na zdjęciu Krzysztof Bałata

„(…) Donosicielstwo to jeden ze sposobów zarządzania tą placówką. Kto donosi, ma się dobrze i może liczyć na względy” – alarmują pracownicy szpitala. Skarżą się, że nagrody pieniężne otrzymują tylko wybrani, twierdzą, że doświadczeni lekarze odeszli, a ci, którzy jeszcze pracują, są skłóceni z Krzysztofem Bałatą.  

„Dla niego nie liczy się poziom wykonywanych świadczeń zdrowotnych tylko wynik finansowy” – piszą w liście pracownicy. Ich zdaniem, Bałata nie robi nic, by rozwiązać spór zbiorowy z lekarzami prowadzony od kwietnia 2018 roku, marginalizuje działalność  związków zawodowych, przypominają, że rok temu zwolniono Zdzisława Szramika

„Rozmowa, konsultacje w zakresie określonych decyzji dotyczących leczenia nie mają racji bytu, bowiem ten, kto odważy się zwrócić na coś uwagę może ponieść tego konsekwencje” – czytamy w liście. Pracownicy alarmują, że na jakichkolwiek uwagi i zastrzeżenia często od Krzysztofa Bałaty słyszą: „Jest za dużo pracowników”, „będą zwolnienia”.

Metody, jak w PRL

„Zdarza się także, że przykładnie zostanie ktoś zwolniony pod byle pretekstem i jest spokój. Nie ma dyskusji. STRACH to metoda zarządzania personelem. Ten strach powoduje, że personel niejednokrotnie realizuje polecenia, które są niezgodne z przepisami prawa, standardami i wewnętrznymi procedurami – co w przypadku błędu grozi ogromnymi konsekwencjami” – piszą pracownicy KSW nr 2. 

Pod listem nie podpisali się konkretni ludzie, pracownicy twierdzą, że nie robią tego z powodu strachu. 

„W dwudziestym pierwszym wieku, w kraju uznającym standardy Unii Europejskiej, w szpitalu klinicznym zostały wprowadzone metody zarządzania jak z dziewiętnastowiecznych fabryk czy najmroczniejszego okresu PRL” – czytamy w liście. Marszałkowi Władysławowi Ortylowi zarzucają, że przyzwala na działania Krzysztofa Bałaty. 

„Dyrektor nie liczy się z nikim i żadna kontrola mu niestraszna. Po prostu nie zgadza się z wynikami kontroli, nie wykonuje zaleceń, nie obawia się konsekwencji” – twierdzą pracownicy.

Będzie jeszcze gorzej?

W liście informują też o tym, że Krzysztof Bałata nie wykonuje zaleceń pokontrolnych Ministerstwa Zdrowia, dotyczących finansów, a sam instruuje innych dyrektorów szpitali w Polsce, że też nie muszą tego robić. Pracownicy twierdzą, że nigdy wcześniej w KSW nr 2 nie brakowało lekarzy, a teraz jest to nagminne, jak np. anestezjologów. 

„Obawiamy się, że w Szpitalu będzie jeszcze gorzej” – czytamy dalej w liście. Pracownicy pytają, czy aktualny rząd mógłby się pochylić nad ich sytuacją i pozwolił załodze „przede wszystkim ratować życie i zdrowie obywateli na Podkarpaciu”.

„Przychodzić do pracy z entuzjazmem bez obawy o zwolnienie, przeniesienie czy inne konsekwencje, nie być zmuszonym donosić na kolegów w imię spokoju, pracować z zachowaniem przepisów prawa, standardów i procedur, godnie zarabiać i otrzymywać wszystkie należne elementy wynagrodzenia” – dodają pracownicy w liście. 

I na koniec w liście stwierdzili, że działania Krzysztofa Bałaty „ograniczają dostęp mieszkańców Podkarpacia do szeregu zabiegów specjalistycznych”, co zdaniem pracowników zagraża zdrowiu i życiu mieszkańców. „Chcemy leczyć i służyć społeczeństwu! Oczekujemy dobrej zmiany na stanowisku Dyrektora!” – napisano w liście.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama