– Mój spektakl opowie o miłości, miłości bez względu na narodowość i tożsamość seksualną. Szanujmy odrębność. Bądźmy wolni, walczmy o wolność – zagrzewał publiczność reżyser, protestując przeciwko reżimowi Łukaszenki.
W piątek, drugiego dnia festiwalu, Trans/Misje gościły w restauracji Lord Jack, gdzie folkowy koncert dała Gaba Janusz, na teatralnym dziedzińcu ze spektaklem „Show and Go”, a także w Wojewódzkim Domu Kultury. Tam, w sali kinowej, transmitowano spektakl „Mariaż idealny” Teatru Dramatycznego w Szawlach.
O ile bowiem pierwszego dnia pandemia nie bardzo dawała się festiwalowej publiczności we znaki, o tyle drugiego już namieszała. Do Rzeszowa nie mogli przyjechać artyści z Litwy.
– Spektakl naszego litewskiego partnera to ewidentny i namacalny przykład pandemii koronawirusa. Dwa tygodnie temu artyści z Litwy otrzymali od tamtejszych władz zakaz podróży do krajów o wysokim wskaźniku zachorowań na COVID-19, w tym do Polski. Stąd ta forma bardzo transmisyjna – tłumaczyła Jagoda Skowron, kurator festiwalu.
Zespół litewskiego teatru do ostatniej chwili liczył na specjalny gest zezwolenia władz jednego albo drugiego państwa. – Mamy nadzieję, że w przyszłym roku spektakl przyjedzie do Rzeszowa, zaczynamy długą współpracę z teatrem w Szawlach. Jego artyści bardzo chcą dla Państwa zagrać, ale tym razem będziemy mogli podziwiać ich tylko na ekranie – mówiła Jagoda Skowron.
Specjalne filmowe pozdrowienia posłał rzeszowskiej publiczności Paulius Ignatavičius, reżyser spektaklu i dyrektor artystyczny Teatru Dramatycznego w Szawlach. Za jego plecami trwała pikieta przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki na Białorusi. – Mój spektakl opowie o miłości, miłości bez względu na narodowość i tożsamość seksualną. Szanujmy odrębność. Bądźmy wolni, walczmy o wolność – zagrzewał.
Spektakl wykrzyczany
„Mariaż idealny” to adaptacja sztuki „Szaleństwo we dwoje” Eugène Ionesco, mistrza teatru absurdu. Opowiada o starcach, którzy u schyłku życia wyrzucają z siebie skrywane latami urazy. Ona odeszła od męża, licząc na piękne życie u boku kochanka. On… ją rozczarował. Po 40 latach nie potrafią spojrzeć na siebie bez pogardy.
Spektakl Litwinów jest kameralny. Rozgrywa się między dwojgiem aktorów (z doskoku pojawia się trzeci, by zburzyć zastany ład). Toczy – w ciasnym mieszkanku na peryferiach. Scenografia jest oszczędna, aktorzy grają raczej skostniale, ale sam teatr wrze emocjami, zostaje niemal wykrzyczany.
marcin.czarnik@rzeszow-news.pl