Mieszkańcy rzeszowskiego osiedla Zalesie nie mogą doprosić się wyjaśnień w sprawie zmiany planów zagospodarowania parku w najstarszej części osiedla domków jednorodzinnych. Miało być rekreacyjnie i zielono, a będą bloki i beton.
Mieszkańcy osiedla Zalesie zorganizowali w niedzielę piknik o charakterze protestacyjnym. Chcą uratować przyrodniczą enklawę w najstarszej części osiedla potocznie nazywanej osiedlem „Zimowit”. Nazwa osiedla pochodzi od ulicy wzdłuż parku, ta zaś od rosnącego tam kwiatu objętego ochroną – zimowita jesiennego.
Obszar, o który walczą mieszkańcy Zalesia, obejmuje teren pomiędzy ulicami: Lawendową, Fiołkową, Daliową, Bławatkową a ulicą Sasanki. Grunty te niegdyś należały do Fundacji Rozwoju Ośrodka Akademickiego w Rzeszowie. W dużej mierze zamieszkałe są przez pracowników naukowych sprowadzonych do Rzeszowa, gdy przed laty tworzony był Uniwersytet Rzeszowski.
Urokliwa okolica, o którą walczą mieszkańcy, była zachętą do tego, by naukowcy z innych miast w Polsce swoją przyszłość związali właśnie z Rzeszowem.
– Teren między ul. Sasanki a ul Robotniczą powinien być objęty ochroną konserwatorską. Nie w tym znaczeniu, jak obiekty historyczne mające 200-300 lat. Tylko zespół architektoniczny. Stanowi jednolitą całość. Nie ma pstrokacizny. Jest najstarszą częścią Zalesia zbudowaną w jednym czasie, w stylu lat 50. i 60. Chcemy uratować kawałek zieleni w Rzeszowie, bo miasto jest ubogie w dwie rzeczy: w zabytki i zieleń – mówił prof. Andrzej Andrusiewicz, jeden z mieszkańców osiedla, którzy protestują przeciwko planowanej budowie bloków.
Pozbawieni wyobraźni?
Niedzielny protest-piknik mieszkańców zorganizowało nowopowstałe w Rzeszowie stowarzyszenie „Obywatelski Rzeszów”, które ma się zajmować m.in. dbaniem o ład przestrzenny miasta. Niestety, deszczowa pogoda sprawiła, że wypoczywanie na świeżym powietrzu połączone ze spacerowaniem z dziećmi, czy grę w piłkę, było niemożliwe.
Niedzielne spotkanie ograniczono do zbierania podpisów pod petycją do Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, by miasto wstrzymało procedury, które umożliwią deweloperowi wybudowanie bloków na osiedlu. Podpisy mają być zbierane jeszcze w następnym tygodniu, a potem dostarczone Ferencowi.
Prezydent Rzeszowa jeden protest już dostał parę miesięcy temu, gdy na jego biurku wylądowało pismo podpisane przez 25 profesorów. „Trzeba być pozbawionym wyobraźni, aby w otoczeniu jednopiętrowych domów, do których prowadzą wąskie uliczki, budować drogi dojazdowe, parkingi i stawiać wielopiętrowe bloki” – pisali naukowcy do Tadeusza Ferenca.
– Prezydent zlekceważył petycję. Potraktował nas jak jakieś przybłędy, które nie wiadomo skąd się wzięły. Kiedy nas agitowano na przyjazd do Rzeszowa, to obiecywano nam złote góry. Jeden z agitatorów, który jeździł po Polsce, mówił: „Będziecie mieszkać w strefie ekologicznej”. Jak ta strefa będzie wyglądać cała zalana betonem? – oburza się prof. Andrusiewicz.
Plan chronił mieszkańców
– Mieszkańcy cały czas korzystają z tego terenu. Dzieci mają się gdzie bawić – mówi 40-letnia Anna, mieszkanka osiedla.
Mieszkańcom zależy na rekreacyjnych walorach parku, który w tej chwili wygląda raczej jak leśna polana. Wolą ją niż 4-piętrowe bloki, które miałyby tam powstać. Mieszkańcy obawiają się, że stracą przestrzeń dla rekreacji, a także będą obiektem wścibskich przyszłych mieszkańców bloków, którzy mogą im zaglądać do ogródków.
Teren, na którym planowane są bloki, miasto dostało od Fundacji Rozwoju Ośrodka Akademickiego, ale ratusz musiał działki oddać prawowitym właścicielom. Jeden z nich grunty sprzedał deweloperowi. Plan zagospodarowania przestrzennego zakłada, że na działce nie mogą powstać żadne inwestycje, które zburzyłyby rekreacyjny charakter terenu. A budowa bloków do tego by doprowadziła.
Protest 1000 mieszkańców
Deweloper złożył wniosek do miasta o zmianę dokumentacji tak, aby plan zagospodarowania przestrzennego dopuścił możliwość budowy bloków. Miejscy urzędnicy wydali odpowiednie zezwolenia, ale jeszcze nie na tyle zaawansowane, by deweloper wbił pierwszą łopatę. Nowy plan zagospodarowania przestrzennego będzie musiała zatwierdzić Rada Miasta Rzeszowa. Starania dewelopera oprotestowało już ponad 1000 mieszkańców osiedla.
– To jest jakiś ewenement. Deweloper postępuje wbrew temu, co mówi plan i wbrew interesom mieszkańców. Jak można w środku osiedla budować bloki? To pomysł nie z tego świata. To chyba interes jednego dewelopera przeciwko kilkuset mieszkańcom – mówi 65-letni pan Andrzej, który na osiedlu mieszka od 1975 r. – Tu jest całe moje życie – dodaje.
Profesorowie ponawiają prośbę o spotkanie z Tadeuszem Ferencem.
– Niech nas przekona, że Rzeszów jest tak ubogi w działki, że musi budować wewnątrz osiedla kolejne osiedle. Pierwotnie miał tu być teren rekreacyjny. Miasto miało w ciągu 8-9 lat zbudować korty tenisowe, ławeczki, ścieżki. Tego nie zrobiono. Zasłaniano się brakiem pieniędzy. W takim miejscu deweloper bardzo szybko i drogo sprzeda mieszkania. To najlepsze działki w Rzeszowie, najlepsza komunikacja, wszędzie blisko – mówi prof. Andrzej Andrusiewicz.
SABINA LEWICKA
redakcja@rzeszow-news.pl