Nie wiem co bardziej może martwić. Populizm kandydatów na Prezydenta RP czy wyborcy, którzy tak łatwo oddaliby za swojego wybrańca resztki zdrowego rozsądku?
Namawiam do oddania głosu, ale nie należy tego robić bezkrytycznie, bo za bardzo 24 maja upodobnimy się do bohaterów dołączonego filmiku.
Jeżeli nie wygra kandydat, na którego poświęciliśmy kilkanaście, kilkadziesiąt minut idąc do urny, to świat się nie zawali. Będzie co najwyżej gorszy w naszym rozumieniu. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Pan Andrzej Duda obiecał już tak dużo, że są trudności z podliczeniem tego. Realizacja tych obietnic jest po prostu bardzo niebezpieczna dla nas wszystkich. Bądźmy szczerzy: jest ona niemożliwa w realizacji. Część tak, ale nawet nie połowa. Próby zdobywania głosów OPZZ (Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych) także wywołują mocno mieszane uczucia. U dużej części społeczeństwa uczucia zbliżone do niestrawności.
Dziennikarze reprezentują wątpliwy poziom
Pan Bronisław Komorowski obiecał mniej, ale pomysły są nie mniej populistyczne. Dopłacanie publicznymi pieniędzmi („Twoimi, moimi, Naszymi!”) do wynagrodzeń jest zaprzeczeniem wolnego rynku. Bezpośrednim skutkiem może być zwalnianie obecnych pracowników, aby zatrudnić nowych z „dotacjami”. W przypadku obecnego Prezydenta zastanawia także brak jawnej reakcji (zarówno kandydata jak i mediów) na książkę W. Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Jeżeli tylko część sytuacji opisanych w książce jest prawdziwa, to są one mocno alarmujące (delikatniej tego nie mogłem opisać).
Obydwaj kandydaci (i ich zaplecze) gustują w straszeniu swoim kontrkandydatem. Takie działania są płytkie, ale skuteczne. W tym lepsze jest PO, które rządząc od 8 lat straszy PiS-em. PiS nie jest dłużne, ale ich kaliber jest mniejszy. Zdecydowanie wolałbym, aby zarówno PiS jak i PO chwaliło się swoimi osiągnięciami, ale tutaj temat jest wyjątkowo krótki.
Oprócz kandydatów ktoś jeszcze reprezentuje wątpliwy poziom. Dziennikarze, bo o nich mowa, mają dziwne agresywne skłonności do braku logicznego myślenia. Każdy kto czytał w ostatnich latach prasę powinien zauważyć skłonności większości wydawnictw do określonych partii i polityków, ale tym razem przekroczyło to naturalne zachowania.
Doszło do tego, że Polityka i Gazeta Wyborcza oficjalnie poparły obecnego Prezydenta. Okładki magazynów od kilku tygodni dyskredytują albo jednego albo drugiego kandydata. Czy jest jeszcze miejsce na rzetelne dziennikarstwo? Czy wszystko co przeczytamy, usłyszymy i zobaczymy w mediach musi mieć skazę?
Wysoka frekwencja jest w Korei Płn.
Frekwencja jest ostatnim tematem tego wpisu. Frekwencja w wyborach, czyli szlochy mediów nad tym czemu jest ona taka niska. Chciałbym, aby była ona wysoka (co najmniej z kilku powodów), ale nie powinniśmy mieć ambicji siłowego zwiększania frekwencji. Siłowego, czyli ciągłego wmawiania, że jeden z dwóch kandydatów to dobry wybór. Taki wybór czasami przypomina zastanawianie się czy jadąc z Rzeszowa do Sanoka, lepiej z miasta wyjechać ulicą Warszawską czy Lubelską? Poza tym wysoka frekwencja jest w Korei Północnej. Wynosi ona 99,97%. Może taka zaspokoiłaby ambicje mediów.
Być może powód niskiej frekwencji jest bardziej prozaiczny. Po co poświęcać czas na oddanie głosu na kogoś, kto nie dotrzyma słowa? Badania wykazują, że reklamy telewizyjne są coraz mniej skuteczne, bo są coraz mniej wiarygodne. Mało osób im wierzy.
Z politykami chyba jest podobnie. Kto jeszcze im wierzy? Niższe podatki? Syntetyczne i przyjazne prawo? Brak utrudnień biurokratycznych? Bardzo dobra infrastruktura? Równe szanse dla małych i dużych przedsiębiorców? Szacunek do ludzi z innymi poglądami?… Ja tego nie doznałem w stopniu zadawalającym. Jeżeli tak to nadal będzie wyglądać, to nie wróżę wyższych frekwencji w przyszłości.