Reklama

W czwartek, 31 sierpnia, w kilku województwach, w tym na Podkarpaciu, odbędą się pikiety organizowane pod hasłem „Ratujmy szkołę”. Akcja ta, choć pozornie skupiona na dobru uczniów, budzi poważne wątpliwości co do rzeczywistych intencji i potencjalnych skutków dla systemu edukacji w Polsce.

Ratujmy szkołę, czy cofnijmy edukację?

Ratujmy szkołę, ale przed czym? Przed postępem? Organizatorzy protestu, zrzeszeni w Koalicji na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, wyrażają sprzeciw wobec reform wprowadzanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Joanna Cabaj, absolwentka UKSW i jedna z ekspertek popierających protest, przedstawia argumenty, które trudno uznać za oparte na wiedzy naukowej. Twierdzi ona, że nowoczesna edukacja seksualna jest deprawująca i prowadzi do „zniszczenia wrażliwości młodego człowieka” i „zagubienia się młodych ludzi”. Takie stwierdzenia ignorują liczne badania pokazujące, że rzetelna edukacja seksualna przyczynia się do zmniejszenia liczby niechcianych ciąż, chorób przenoszonych drogą płciową wśród młodzieży i zwiększa świadomość tego, czym jest przemoc seksualna.

Seks edukacja po godzinach

Nasze dzieci dorastają w rzeczywistości, o której nam się nawet nie śniło, gdy byliśmy w ich wieku. I to właśnie dlatego potrzebują edukacji, która przygotuje je na wyzwania przyszłości, a nie na powrót do przeszłości. Treści seksualne napotykają na swojej cyfrowej drodze bez przerwy i to w czasem najbardziej ekstremalnych odsłonach – rzetelna edukacja seksualna jest dla nich pomocą i drogowskazem – to, że coś ma w nazwie słowo „seks”, nie znaczy że oznacza rozpustę, o czym Joanna Cabaj na pewno wie, bo na portalu X zachwyca się tym, że zakonnica „Mała Arabka” po odrzuceniu islamu zaczęła dostawać ekstaz. Te jednak zapewne miała tylko w przerwach, a nie podczas nauczania w zakonie.

Czyją prawdę przekażemy dzieciom

Organizatorów protestu martwi również „zakłamywanie historii”. Ten opór przed włączaniem do programu nauczania nowych badań i mówienia o perspektywach grup dotychczas pomijanych jest niezwykle niepokojący. Jeśli zakłamywaniem jest to, że pokazujemy, że historia to nie tylko daty bitew i nazwiska królów, ale też losy zwykłych ludzi, kobiet i mniejszości, to warto się zastanowić, czyją prawdę mamy zamiar chronić i jak wpłynie to na nasze dzieci.

Joanna Cabaj martwi się o „wrażliwość młodego człowieka”. Ja natomiast martwię się o jego przyszłość w świecie, który będzie wymagał otwartości umysłu, krytycznego myślenia i umiejętności współpracy z ludźmi o różnych poglądach i pochodzeniu.

Drodzy organizatorzy „Ratujmy szkołę”, zamiast pikietować, może warto usiąść i porozmawiać? Nie o tym, jak zatrzymać zmiany, bo to i tak niemożliwe, ale o tym, jak najlepiej przygotować nasze dzieci na świat, który je czeka. Bo prawdziwym zagrożeniem nie jest nowoczesna edukacja. Prawdziwym zagrożeniem jest ignorancja, strach przed zmianami i zamykanie oczu na rzeczywistość.

Edukacja to nie skansen, który trzeba chronić przed zmianami. To żywy organizm, który musi ewoluować wraz ze światem. I jeśli naprawdę chcemy ratować szkołę, to ratujmy ją przed zacofaniem, a nie przed postępem.

[IM]

Reklama