Zdjęcie: Bartosz Frydrych / Rzeszów News
Reklama

– Anna Zalewska od dawna już „bryluje” w krajowej polityce, obnażając się brakiem rozeznania względem sprawców ponurej zbrodni w Jedwabnem – pisze w najnowszej Emisji Weekendowej Łukasz Sikora. 

Minął tydzień od rozpoczęcia strajku nauczycieli, którego końca zupełnie jeszcze nie widać. Przyniósł on mnóstwo informacji, pogłębionych analiz i komentarzy z każdej strony politycznego firmamentu. I wcale, przynajmniej w tym przypadku, linia podziału w ocenach akcji strajkowej nie rozciąga się wzdłuż „tradycyjnej” linii demarkacyjnej pomiędzy światem PiS i anty-PiS.

Widać to chociażby w reakcji części członków nauczycielskiej Solidarności, którzy z politowaniem przyjęli wieść o porozumieniu, jakie przedstawiciel nauczycielskiej „S” (radny PiS) zawarł z rządem (PiS), co miało zagwarantować nieprzystąpienie do protestu. Skutkiem powyższego było to, że większość związkowych nauczycieli do strajku się przyłączyła.

Można by długo dywagować o politycznym kontekście akcji protestacyjnej, zadając chociażby pytanie, dlaczego dzieje się ona w momencie, kiedy część uczniów odbywa swoje najważniejsze w dotychczasowym życiu egzaminy. Czy to ich miało najbardziej zaboleć?

Rzecz jednak w tym, że każda rewolta określonej grupy zawodowej musi być wiązana z polityką, bowiem jej właśnie się ona sprzeciwia. A pamiętajmy, że bezpośrednim punktem zapalnym w tej konkretnej sytuacji było ogłoszenie przez PiS kolejnej finansowej manny z nieba, obejmującej już nie tylko przedstawicieli homo sapiens, ale także czworonożnych mieszkańców naszego kraju, co środowisko nauczycielskie rozsierdziło do imentu.

Najbardziej groteskową i dojmująco smutną postacią w środku tej protestacyjnej burzy jest jednak osoba samej minister edukacji. Anna Zalewska od dawna już „bryluje” w krajowej polityce, obnażając się brakiem rozeznania względem sprawców ponurej zbrodni w Jedwabnem. Do jej osiągnięć, oprócz obrosłej już w legendę reformy szkolnictwa, należy też nowa jakość kształcenia.

Z mojej perspektywy objawia się to m.in. tym, że moje dziecko weszło w posiadanie podręcznika do geografii, w którym jedna z ilustracji przedstawia Andrzeja Dudę z Donaldem Trumpem, a w podpisie obwieszcza coś o opisie ważnych bieżących wydarzeń. Podkreślam, to podręcznik do geografii, klasa szósta szkoły podstawowej.

Sam kiedyś kończyłem peerelowską podstawówkę i do dzisiaj pamiętam grono pedagogiczne zarówno z pro- jak i antykomunistycznej frakcji, ale żeby się o istnieniu tego faktu dowiedzieć, trzeba było przeżyć komunę i docenić, jak trudną drogę przeszliśmy wyzwalając się z monopartyjnego reżimu.

Niestety, edukacja w wydaniu minister Zalewskiej zatacza dziwne koło, jakby inercyjnie wracając do stanu sprzed tych wszystkich zmian. A protestujący nauczyciele chcą dziś lepiej zarabiać i mam wrażenie, że na tym idea ich protestu się, niestety, kończy.

Reklama