Zdjęcie: Bartosz Frydrych / Rzeszów News

Ostatnio mignął mi w internecie wywiad z jedną z moich ulubionych pisarek, pochodzącą z Wielkiej Brytanii a mieszkającą w Ameryce Zadie Smith – pisze Łukasz Sikora w najnowszej Emisji Weekendowej. 

Po wysłuchaniu pierwszych dziesięciu sekund rozmowy, momentalnie nabrałem pewności, że 17-minutowy dialog będzie trzeba obejrzeć w całości. Autorka bestsellerowych powieści zagadnięta została o pojęcie dumy i wstydu, zarówno w ujęciu kolektywnym, jak i indywidualnym, a jej spostrzeżenia okazały się być dla mnie bardziej niż trafne, dosłownie na każdym gruncie naszych ludzkich spraw.

Nieprzypadkowo odniosłem się w tytule felietonu do naszego kraju. Pomimo że w rozmowie autorka nie wymieniła ani raz jego nazwy, odnosząc się w wywiadzie głównie do sytuacji mniejszości w USA, a także prezydentury Obamy i Trumpa, uniwersalność dobranych przykładów, kiedy fałszywie pojmowana duma prowadzi do eskalacji wściekłości, agresji i niezrozumienia, była więcej niż wskazówką.

Smith, jak mówi, śledzi w internecie strony redagowane przez amerykańską skrajną prawicę, które przez 8 lat prezydentury Obamy przestawiły się na ustawiczne dostarczanie dowodów, że USA nie są już „ich” krajem, bazując na coraz bardziej absurdalnych fake newsach.

Tak jakby zupełnie obce siły, stojące za czarnoskórym prezydentem, personifikującym dla białych ekstremistów najciemniejsze moce, podkreślone obraźliwym dla nich hasłem „Black Lives Matter”, przejęły ich ukochaną ziemię, zamieniając tych „prawowitych” Amerykanów w niechciany margines.

Zadie dowodzi, że jakiekolwiek kolektywne uczucia, nawet jeśli wzniosłe i pozytywne, szybko prowadzą do niepokojących wynaturzeń. Tak jak duma, osadzona w bardzo selektywnej tradycji, starannie przesianej spośród wątków historii, jak np. amerykańskiej wojny secesyjnej, prowadzić może do idolizowania konfederatów oraz wartości, za jakimi się opowiadali, np. utrzymania niewolnictwa.

Wstyd, zdaniem pisarki, jest z kolei poczuciem, które w jej życiu dominowało od dzieciństwa, umacniając się przy jej literackim debiucie, „bo kim jestem, żeby kazać komuś czytać 400 stron swoich wypocin”. Ale od wstydu znacznie gorszy jest bezwstyd, co autorka podkreśla wspominając postać Trumpa, który w końcowych miesiącach swojej prezydentury przechodził sam siebie w fabrykowaniu „dowodów” na to, jak straszliwie został oszukany.

Zdumiony refleksjami Zadie Smith, przemieściłem się w myślach do Polski. Kaczyński, Ziobro, Obajtek, Duda, Rydzyk, Zjednoczona Prawica, TVP, to tylko wierchuszka rodzimych producentów fałszywej narodowej dumy, podpartej kompletnym bezwstydem, w myśl którego wszelkie ich ordynarne kłamstwa i przewałki przekładane są na przejawy troski o naród i umiłowaną ojczyznę. No więc tak, bezwarunkowo zgadzam się z pisarką, wstyd jest uczuciem, które dominuje u mnie od dawna.

Dla zainteresowanych wywiad z Zadie Smith znajdziecie TUTAJ

Reklama