Mamy nowe, ostrzejsze niż kiedykolwiek, światło rzucone na elity rządzącej Polską partii – pisze w najnowszej „Emisji Weekendowej” Łukasz Sikora.
Niecały miesiąc temu Sąd Najwyższy zdecydował o tym, że sformułowanie „Mafijne państwo PiS”, użyte w jednym z materiałów Gazety Wyborczej (opisującym proces ułaskawienia skazanego uprzednio nieprawomocnym wyrokiem byłego szefa CBA, a później ministra w rządzie PiS) mieści się w granicach krytyki prasowej i redakcja miała prawo użyć takiego tytułu.
Jak mógłby on wyglądać po ostatnich rewelacjach Rzeczpospolitej na temat mafii VAT-owskiej w łonie samego resortu finansów? Ministerstwa kierowanego przez skompromitowanego głośnym „hotelem na godziny” w podarowanej kamienicy ministra (!) Mariana Banasia, nazywanego przez politycznych pobratymców „pancernym” lub „krystalicznym”?
Mamy tym samym nowe, ostrzejsze niż kiedykolwiek, światło rzucone na elity rządzącej Polską partii. Dodajmy – rządzącej drugą kadencję, z niemal dwoma milionami pozyskanych ostatnio wyborców. Kiedyś, acz nie tak dawno temu, Jarosław Kaczyński, prezes wszystkich miłościwie panujących, w swoich bon motach przypominających niedawne żarty Andrzeja Dudy o ludożercach zjadających rektorów, dość ironicznie wypowiadał się o Gabonie.
Kraj ten – wedle formuły dowcipu – miał stanowić swoisty zapyziały afrykański zaułek, w domyśle antywzorzec cywilizowanej demokracji. Po ostatnio nachodzących na siebie niczym fale przypływu „wyczynach” swoich partyjnych i politycznych stronników prezes może mieć jednak powody do niepokoju. Jest bowiem całkiem prawdopodobne, że politycy w Gabonie mogą dzisiaj częstować swój umiłowany elektorat podobnymi żarcikami o… Polsce.
Wróćmy jeszcze na chwilę do mafii, a konkretnie jej prekursorki w postaci sycylijskiej odmiany tego specyficznego gatunku organizacji. Najróżniejsze konteksty historyczne zwracają uwagę na jeden istotny fakt – u praprzyczyn zawiązania się mafijnych struktur w XIX wieku leżały słabe albo ledwie zipiące organy państwowe, zbyt liche, aby podołać wyzwaniom ówczesnej feudalnej rzeczywistości.
Z kolei trzymający się wewnętrznych kodeksów honorowych „chłopcy z ferajny” poczuwali się do ochrony swych słabszych współbraci i zapewnienia im czegoś w rodzaju spokojnego i bezstresowego żywota. Skutkiem powyższego nastały czasy, kiedy ogólnie rozumiane państwo przestało mieć jakiekolwiek znaczenie względem organów zapewniających odpowiedni poziom dobrobytu lokalnej ludności.
Zastąpiono je bowiem innymi „organami”. Mafijne państwo w Unii Europejskiej pod koniec 2019 roku? Przyszli historycy będą mieli niemałe pole do popisu, wszak taki prawzór do badań nie zdarza się w dzisiejszych czasach zbyt często. Ważne, jednak żeby w końcu ten Gabon zostawić w spokoju.