– Tej bezprecedensowej nagonce na osoby LGBT z właściwą sobie topornością pobłażają rządowe media – pisze Łukasz Sikora w „Emisji Weekendowej”.
Zbigniew Ziobro coraz śmielej odnajduje się w autorskim dziele kreowania siebie jako głównej pozycji w menu, zamiast tradycyjnie przypisanej mu roli przystawki przy stole, gdzie karty rozdaje tylko jeden rozgrywający. To może trochę przydługie didaskalia, ale fakty są bezlitosne: ofensywa ministra sprawiedliwości zdaje się rozwijać w różnych, niekiedy dość niespodziewanych kierunkach.
Jednym z nich była niedawna feta z okazji planów przekazania Zamku Lubomirskich władzom Rzeszowa w zamian za plac pod budowę nowego gmachu Sądu Okręgowego, zlokalizowany w okolicach Drabinianki. Ta skądinąd zacna inicjatywa zderzyła się jednak z nowym pomysłem szefa resortu sprawiedliwości, aby dofinansować z ministerialnych funduszy te miejscowości, które straciły unijne dotacje.
Niby nic, ale diabelskość pomysłu lokuje się w tym, że chodzi o gminy, które oficjalnie (najczęściej w drodze samorządowych uchwał) zadeklarowały dane terytorium jako „strefy wolne od ideologii LGBT”.
Nieliczne, acz mocno uwidocznione medialnie miejsca w Polsce oznaczyły się w rzeczony sposób, dodając specyficznego akcentu naszej przaśno-paździerzowej rzeczywistości. Zostały – ze wszech miar słusznie – potępione przez aktywistów na rzecz praw obywatelskich, władze UE, a nawet naraziły się na zerwanie siostrzanej współpracy z partnerskimi miejscowościami z terytorium, które w sposób dla nich niezrozumiały nie widzi niczego zdrożnego w tęczowej fladze.
Zgodnie z przesłaniem starego filmu, sprawa się rypła, bo w swej wizji zaakcentowania tzw. tradycyjnych wartości niektórzy samorządowcy zagalopowali się w stronę bezsensownej manipulacji, której kwintesencją jest jeżdżący po Warszawie bus z hasłami o zrównaniu homoseksualizmu z pedofilią i zmuszaniem dzieci do masturbacji.
Tej bezprecedensowej nagonce na osoby LGBT z właściwą sobie topornością pobłażają rządowe media, co z pewnością nadaje ziobrowemu pomysłowi społecznej akceptacji, która niekiedy przyjmuje dość drastyczne formy. Oto niedawno w Poznaniu na oczach gapiów pobity został młody człowiek, bo nie pasował swoim wyglądem do „tradycyjnych wartości”, a z kolei kilka dni temu w biały dzień na ulicy w woj. łódzkim zmasakrowany został rzeszowianin Hubert Centkowski, który stanął w obronie kobiety napastowanej przez jej partnera.
Oczywiście, za oba wskazane przypadki zabrała się policja, lecz częstotliwość tego rodzaju zdarzeń rośnie wprost proporcjonalnie do coraz słabiej skrywanej niechęci polityków PiS oraz powolnego im elektoratu względem „tych, co nie są ludźmi, tylko ideologią”.
Akcja ministra Ziobro wpisuje się, co należy stwierdzić ze smutkiem, w podsycanie homofobicznych uprzedzeń, a nawet stanowi pewną zachętę do ich intensyfikacji. Wszystko to w kraju, gdzie odmieniana na wszelkie możliwe sposoby miłość bliźniego powinna być co najwyżej marką pudru dostępnego w drogeriach.