Fot. Telewizja Trwam. Na zdjęciu prof. Jan Szyszko

Co prawda profesor Jan Szyszko jest już byłym ministrem środowiska, jakkolwiek jego niedawny wywiad dla prorządowego portalu wPolityce pozwolił mi zagłębić się bardziej niż dotąd w pro-środowiskowe klimaty.

A literalnie rzecz ujmując – w sprawy ochrony środowiska i polityki klimatycznej, której pan profesor jest – jak się zdaje – wybitnym znawcą. Tak przynajmniej uznał oficjalnie pewien znany toruński redemptorysta, który z odkupieniem ma tak wiele wspólnego, że bezdomni przed swą terminacją oddają mu luksusowe limuzyny.

Skąd moje nagłe zainteresowanie enuncjacjami byłego szefa resortu zawiniętego wokół ochrony zasobów przyrodniczych? Rzecz zgoła banalna – przyuważyłem wyemitowaną w internecie wypowiedź prof. Szyszki, który był uprzejmy stwierdzić, że uczestnikami „strajku klimatycznego”, a konkretnie jego prowodyrami, powinny zainteresować się organy ścigania.

Sprawa jednak tylko częściowo dotyczy internacjonalnego elementu w osobie młodocianej Szwedki, pełniącej funkcję liderki protestu, a bardziej tych wszystkich młodych ludzi, którzy nie ufając jedynie słusznym mediom zaangażowali się w ten niecny proceder.

Dwie tezy z wspomnianego wywiadu, brawurowo przeprowadzonego przez red. Annę Wiejak, uderzyły mnie jak obuch w lico. Pierwsza to, że dwutlenek węgla, to podstawowy gaz życia (!), a druga to, że zła Unia Europejska nakazuje Polsce zaniechanie spalania węgla dla otrzymywania energii, pomimo że nasza Polska z tego węgla utrzymuje swój potencjał energetyczny w – uwaga – 90 procentach (!).

Powyższe objawienia profesora, przypominam – byłego ministra środowiska, w rozumieniu prostolinijnym, oznaczają ni mniej ni więcej niż to, że: świat się myli w temacie nadmiaru emisji dwutlenku węgla (a chyba wręcz powinien emitować go więcej – wszak to „podstawowy gaz życia”), a w temacie wydobycia, gromadzenia i spalania węgla – po prostu nam Polakom zazdrości.

Mamy bowiem takie naturalne wyposażenie, co onegdaj potwierdziła głowa naszego państwa w osobie Andrzeja Dudy, że węgla starczy nam na 200 lat z okładem, więc ci wszyscy, co mają z tym problem, powinni albo zamilknąć na wieki, albo wziąć korepetycje u profesora Szyszko.

Nie, nie nabijam się, ani też nie drę przysłowiowego łacha. Będąc świadomym, że w takich krajach jak Kanada czy Szwajcaria edukacja ekologiczna prowadzona jest od wieku wczesno przedszkolnego, wpadam w nieukrywane przerażenie.

Wyobraźcie sobie bowiem, drogie Czytelniczki i drodzy Czytelnicy, jak wyglądałby program nauczania ekologii wedle standardów narzuconych przez wybitnego naukowca, byłego ministra ochrony środowiska Rzeczypospolitej Polskiej? Z tego wrażenia bezmiar dwutlenku odciął mi właśnie dopływ…

Reklama