Zdjęcie: Pixabay
Reklama

Dwa największe wojenne obozy batalii polsko-polskiej postawiły aktualnie na morderczy wyścig zbrojeń, chociaż najbliższa wyborcza bitwa – o Parlament Europejski – nigdy do tej pory nie jawiła się jakoś spektakularnie i dramatycznie, zważywszy na naszą krótką historię dokonanych już eurokampanii.

Ot, cichutkie dwadzieścia kilka procent wyborców przy urnach (od zarania naszego członkostwa w UE dołujemy w tej statystyce), a prócz tej sielanki od czasu do czasu jakiś skandalik z kasą na dojazdy czy diety, nic szczególnego. W tym roku będzie jednak inaczej, a dobosze już biją w tarabany. Pora więc na szybki rzut oka na doborowe jednostki bojowe i – o ile takowy istnieje – jakiś zarys strategiczny po obu stronach.

Skupiona wokół Koalicji Obywatelskiej (czyli PO) grupa stawia na silny i scementowany związek taktyczny pod wodzą Schetyny, połączonego gorącą linią z Tuskiem, który stanowi ciche, choć niezbyt skoordynowane wsparcie zza linii frontu. Można wręcz powiedzieć, że Tusk obserwuje toczące się walki z wież fortecy, o którą walczą zwaśnione strony i od czasu do czasu podpowiada tym, którym kibicuje.

I pomimo dość sporych różnic programowych między sprzymierzeńcami, głównym atutem KO jest zespół i determinacja, aby odsunąć PiS od władzy (choć oczywiście PiS w PE żadnej władzy nie ma). Różnorodność posiadanego wojska pod jedną flagą ma tu być kluczem do sukcesu.

Obóz PiS-u nie jest już tak różnorodny i gdyby nie kanapowe frakcje Ziobry i Gowina można by mówić o zupełnie jednolitej formacji bojowej. W przypadku armii wystawianej przez prezesa Kaczyńskiego, Wunderwaffe mają stanowić jej generałowie, gdyż ogłoszone dopiero co nazwiska „jedynek” i „dwójek” na listach PiS-u robią spore wrażenie.

Do PE wybiera się bowiem mniej więcej pół obecnego rządu z jego wicepremier na czele, przez co złośliwi już zdążyli obwołać ten ruch desantem polityków PiS na brukselskie posady. Jedna rzecz pozostaje niezmienna – kwatera głównodowodzącego znajduje się w ogrodzonym szańcu na Nowogrodzkiej w Warszawie i stamtąd płyną najważniejsze rozkazy.

Jest jeszcze trzecia siła – Wiosna Roberta Biedronia. Formacja, w której brak starych, frontowych weteranów, nie mówiąc już o zaprawionej w boju piechocie. Znawcy techniki wojennej z pewnością podchwycą też, że era tęczowo kolorowych mundurów skończyła się dawno temu, kiedy wodzić prym zaczęły buroszarozielone barwy feldgrau. Nie zmienia to jednak faktu, że kolorowa i śmiała programowo grupa Biedronia może mocno namieszać w zbliżającym się starciu.

Prognoza? Dla mnie najlepszym wynikiem będzie, kiedy swoje cztery litery ruszy w maju do urn więcej niż połowa uprawnionych.

Reklama