Grzegorz Braun, który mandat poselski zawdzięcza wyborcom z Podkarpacia, zdecydował o starcie w przedterminowych wyborach na prezydenta Rzeszowa.
– Szczęść boże! – rozpoczął w czwartek na Rynku w swoim stylu Grzegorz Braun, po czym ogłosił, że zgłasza swoją kandydaturę do wyborów prezydenckich w Rzeszowie. – Dziękuję za zaufanie, jakim obdarzyli mnie moi koalicjanci i środowiska, których będę przedstawicielem: narodowców, wolnościowców, tradycjonalistów, konserwatystów i patriotów – wyliczał Braun, ustalając tym samym kierunek swojej kampanii.
O pomysłach na Rzeszów mówić w czwartek nie chciał. – Wszystko w swoim czasie – studził zapędy dziennikarzy, podkreślając, że swój program będzie prezentował „po trochu” i na osiedlowych spotkaniach z mieszkańcami. – Przeszłość wysoko zawiesiła poprzeczkę, ale Rzeszów może sięgnąć jeszcze wyżej. Dlatego potrzebuje silnej władzy samorządowej, takiej, na której rodacy znajdą oparcie w czasach, gdy zawodzi ich władza centralna – mobilizował Braun.
Przemawiając, nawiązywał też do działalności Marcina Warchoła, którego Tadeusz Ferenc symbolicznie mianował swoim następcą. – Nie jestem kandydatem anonimowym, kandydatem z teczki, z nadania partyjnego. Rzeszów mnie zna, to wyborcy stąd i z okolic zaufali mi i wysłali mnie do warszawskiego parlamentu. Chcę ten zaciągnięty kredyt spłacić – mówił patetycznie Braun, sprytnie przemilczając, że z Rzeszowem ma niewiele wspólnego.
Poseł Konfederacji pochodzi bowiem z Torunia, a naukowo i zawodowo na długie lata związał się z Wrocławiem i tam też bez powodzenia kandydował do rady miasta w 2010 roku. Po porażce w wyborach prezydenckich w 2015 roku, kiedy to Braun uzyskał poniżej procenta głosów, stał się politykiem dryfującym – angażował się tam, gdzie mógł miał choćby iluzoryczne szanse coś ugrać.
W 2019 roku wystartował w przedterminowych wyborach na prezydenta Gdańska, w których sromotnie przegrał z Aleksandrą Dulkiewcz. Nieco później odbił na drugi koniec Polski, ten znacznie bardziej konserwatywny, i trafił na listy Konfederacji w okręgu podkarpackim w wyborach do parlamentu. Tutaj zdobył 33 072 głosy i uzyskał mandat poselski. I do tego sukcesu Braun chętnie w czwartek w Rzeszowie nawiązywał.
– Przybywam do stolicy Podkarpacia jako wasz poseł na Sejm RP i zapewniam, że mając do wyboru mandat w fasadowym obecnie parlamencie warszawskim i mandat waszego zaufania tutaj, w rzeszowskim ratuszu, bez wahania wybiorę ten drugi – deklarował Braun, przeczuwając, że właśnie w naszym regionie ma szansę na przyzwoity wynik.
– Rzeszów, chwała Bogu, to ostoja zdrowego rozsądku, tradycyjnych wartości, pobożności i wolności. Tego się trzymajmy, a jak pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści – dodawał z pełną powagą Braun, który w Konfederacji reprezentuje Koronę Polski.
PiS cichym reżyserem wyborów
Braunowi towarzyszyli w czwartek prominentni działacze Konfederacji, m.in. Krzysztof Bosak, Konrad Berkowicz i Jakub Kulesza. Wśród nich był też lokalny działacz partii – prof. Andrzej Zapałowski, związany z Uniwersytetem Rzeszowskim niegdysiejszy europoseł Ligi Polskich Rodzin.
– Grzegorz Braun jest gwarantem bezpieczeństwa i zamożności – zachwalał kolegę Zapałowski. Wspomniał także, że był jednym z tych, którzy namawiali Brauna do kandydowania.
– Wychowałem się na Podkarpaciu, pod Jasłem. Później przeniosłem się jak wielu do Krakowa, a następnie do Warszawy, ale nadal wychodzę „na pole”, nie „na dwór”. Sercem jestem tutaj – deklarował z kolei Konrad Berkowicz, znany korwinista. – Rzeszów ma ogromny potencjał, ale żeby go wykorzystać, potrzeba człowieka odważnego. I takim właśnie jest Grzegorz Braun – wskazywał Berkowicz.
Trzy grosze dorzucił też Krzysztof Bosak, wiceprezes Ruchu Narodowego. – Braun jest doświadczony i odważny – potwierdził. – Od niego zaczęła się dobra passa Konfederacji, to polityk zaangażowany i potrafiący zwyciężać. Udowodni, że lokalna scena polityczna wcale nie jest zabetonowana – zapowiadał Bosak.
Jednocześnie zaapelował do Prawa i Sprawiedliwości, aby nie odwlekało wyborów i uczciwie stanęło do rywalizacji. – PiS jest cichym reżyserem tego widowiska, dlatego proszę, aby nie stosowało administracyjnych trików i nie uciekało przed wyborami. Jeśli uważa, że władza w Rzeszowie mu się należy, niech ją zdobędzie w wyborach, a nie przewagą administracyjną i komisarzem – prowokował poseł Konfederacji.
O tym, że ugrupowanie traktuje wybory w Rzeszowie „śmiertelnie poważnie” zapewniał też jego działacz z sąsiedniego województwa lubelskiego. – To nie są wybory jak inne. Podkarpacie jest bardzo ważnym regionem i dlatego całe nasze środowisko mocno się w nie angażuje. Wierzymy w dobry wynik Grzegorza Brauna i w to, że zostanie gospodarzem pięknego Rzeszowa – podsumował poseł Jakub Kulesza.
Projekt rozporządzenia premiera RP przewiduje, że przyspieszone wybory na prezydenta Rzeszowa odbędą się 9 maja.
(cm)
redakcja@rzeszow-news.pl