Budowa nowych toalet na rzeszowskich bulwarach przypomina już farsę. Powtórzonego przetargu nie udało się rozstrzygnąć.
I nie dlatego, że nie było chętnych do budowy toalet. Bynajmniej, do przetargu zgłosiło się aż osiem firm.
Jednak jak to już bywało w przypadku niektórych, planowanych przez miasto inwestycji: – Oferty przekraczały kwotę, jaką na budowę toalety zabezpieczono w budżecie – 480 tys. zł – informuje Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta miasta.
Dodajmy, że jak na tego typu obiekt, oferenci sobie trochę poszaleli. Najniższa oferta to 640 tys., ale najwyższa to aż 900 tys. zł. Byłby to więc szalet super de lux.
Albo nowy przetarg, albo – radni pomóżcie!
– Decyzja, co zrobimy z tym fantem zapadnie prawdopodobnie w tym tygodniu – dodaje Maciej Chłodnicki.
Miasto może po raz kolejny unieważnić przetarg i rozpisać nowy, albo znów poprosić radnych, aby dorzucili nieco grosza.
Pytanie tylko, ile razy można? Miało to miejsce już w przypadku pierwszego przetargu. I wtedy radni ruszyli z pomocą, używając m.in. argumentu, że jakby nie było, taki szalet to jednak dobro publiczne i na lata. Poza tym bardzo prosili o niego mieszkańcy.
Radni dorzucili trochę pieniędzy, ale ostatecznie umowy z wyłonionym wykonawcą – firmą Alkapo z Tyczyna – nie podpisano. Nie chciał przedstawić dokładnego harmonogramu prac. Na to miasto nie chciało się zgodzić.
Wiadomo chociaż, gdzie ma powstać
Rozpisanie nowego przetargu, to jednak kolejny poślizg. A miasto bardzo by chciało pozbyć się problemu szaletu już w tym roku.
Nie wiadomo zresztą, jak zareagował na proponowane ceny prezydent Tadeusz Ferenc. Wielokrotnie mówił, że „za 400 tys. zł, to porządny dom można zbudować”. Tymczasem cenowo robi się z tego mała willa. Brakuje tylko basenu.
Na razie wiadomo przynajmniej, gdzie toaleta miałaby powstać: na skarpie za sklepem Lidl i budynkami Centrum Kształcenia Praktycznego. Miałoby się w niej znaleźć 6 toalet i osobne prysznice dla kobiet i mężczyzn oraz pokój dla matki z dzieckiem – do karmienia i przewijania.
redakcja@rzeszow-news.pl