Rzeszów to nie Discovery i też nie Boston. Iluminacje w pasie zieleni przy al. Cieplińskiego są ładne, ale efektu „wow” nie wywołują.
Bostoński pomysł Tadeusza Ferenca, który w głowie prezydenta zrodził się jeszcze w październiku ub.r., właśnie został zrealizowany – na al. Cieplińskiego świecą już kolorowe iluminacje, za które miasto zapłaciło 98 tys. zł. Montażem światełek zajęła się firma Electro Craft z Korniaktowa.
Nowe ozdoby zostały zawieszone na czterech wyspach od ronda Pakosława do ronda Dmowskiego. Tylko na jednej wyspie światełka są zasilane oświetleniem ulicznym. Na pozostałych trzech energię dostarczają panele fotowoltaiczne. Łącznie zostało podświetlone prawie 80 drzew i krzewów.
A po co to wszystko? Bo Tadeuszowi Ferencowi zależy na tym, aby ludzie, którzy przyjeżdżają do Rzeszowa zapamiętywali miasto jako piękne miejsce.
– Kiedy jechałem w nocy ulicami Bostonu oświetlone drzewa zrobiły na mnie ogromne wrażenie, dlatego chciałem, aby coś takiego pojawiło się w Rzeszowie – mówił niedawno Tadeusz Ferenc.
Gdy idziemy teraz al. Cieplińskiego i widzimy kolorowe iluminacje chce się powiedzieć: „ładne, ale oczekiwania były większe”. Tomasz Modras, fotoreporter Rzeszów News, spodziewał się oświetlonych od spodu drzew, w snopach światła, a zastał nieco ambitniejszą formę lampek choinkowych.
Przypomnijmy również, że „bostoński” pomysł Ferenca nie spodobał się podczas październikowej sesji rzeszowskim radnym. – Rzeszów to nie Discovery. Rzeszów jest pięknym miastem. Nie trzeba nam podświetlanych krzaków – mówili wtedy radni opozycyjnego PiS.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl