Prapremiera „IO” w Rzeszowie. Skolimowski: chcieliśmy wstrząsnąć widzem [FOTO]

 „IO” to opowieść o współczesnym świecie z perspektywy zwierzęcia. I apel, by traktować zwierzęta z szacunkiem. W piątek w Zorzy, Jerzy Skolimowski mówił o pracy przy swoim najnowszym filmie, polskim kandydacie do Oskara.

 

Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

– Trochę państwu zazdroszczę. Zobaczycie po raz pierwszy ten film, który widziałem kilkakrotne, i za każdym razem mi się bardzo podobał – powiedział jeszcze przed projekcją Jerzy Skolimowski, scenarzysta i reżyser. 

W piątek do Rzeszowa przyjechała także Ewa Piaskowska (prywatnie partnerka Skolimowskiego), współscenarzystka i producentka filmu, był też scenograf Mirosław „Mietek” Koncewicz, rzeszowianin. 

Tytułowy „IO” to cyrkowy osioł. Ma kochającą opiekunkę, ale po protestach przeciw maltretowaniu zwierząt, zostaje wywieziony do stadniny koni. Tak rozpoczyna się jego tułaczka.

„IO” to opowieść o współczesnym świecie z perspektywy zwierzęcia. Ale osioł, tak jak człowiek, jest istotą myślącą, analizującą i czującą. Tęskni, cierpi, wspomina, jest zakochany, przedmiotem manipulacji czy opresji. Doświadcza okrucieństwa otaczającego go świata, ale spotyka też na swojej drodze dobrych ludzi, którzy chcą mu pomóc.

W filmie nie ma zbyt wiele słów, jest za to przejmujący wzrok osła i piękne zdjęcia, które powstały także na Podkarpaciu, m.in. w Rudawce Rymanowskiej przy Ścianie Olzy czy Stępinie, gdzie jest schron kolejowy.

Premiera „IO” z udziałem twórców odbyła się w kinie Zorza w Rzeszowie, ponieważ to  kolejny film ze wsparciem finansowym Podkarpackiego Regionalnego Funduszu Filmowego. Spotkanie z twórcami prowadził Adam Głaczyński, dziennikarz Radia Rzeszów.

Życie 

Początkowo film miał mieć inny tytuł: „La vita”, czyli życie, bo to wszystko, co zostało pokazane na ekranie, to jest życie. Nie tylko osła, ale życie, które dzieje się wokół: ludzi czy zwierząt.

„IO” pojawił się podczas kręcenia zdjęć we Włoszech (to polsko-włoska kooprodukcja). – Zawsze po zdjęciach cała ekipa jadła wspólną kolację. Za każdym razem, kiedy braliśmy kieliszki do rąk, krzyczeliśmy: „ioooo” – opowiadał w piątkowy wieczór w Zorzy reżyser. 

Skolimowski już od dawna nie jest już zainteresowany opowiadaniem o świecie w klasyczny sposób. Dlatego eksperymentuje z formą. – Ponad 90 proc. filmów ma narracje linearną, czyli opowiada historię od tzw. początku do tzw. końca. Byłem tym już znudzony – przyznaje reżyser. 

– Od dawna chcieliśmy z Ewą zrobić film, w którym głównym bohaterem będzie zwierzę i przypuszczaliśmy, że to będzie pies. Mamy dużą wiedzę na ich temat, bo zawsze uczestniczyły w naszym życiu. Ale filmów o psach jest już dużo i niektóre z nich były kiczowate – mówi Skolimowski

Osioł ze świątecznej szopki

Na osła trafili przez przypadek, trzy lata temu, podczas zimowego pobytu na Sycylii. W miasteczku Custonaci, w czasie świąt i nowego roku, mieszkańcy biorą udział w czymś co przypomina żywą szopkę. Dzieje się to w gigantycznej grocie rozmiarów stadionu piłkarskiego.

W wydrążonej skale toczy się prawdziwe życie. Ktoś wyciska oliwę z oliwek, ktoś inny winogrona na wino, gdzieś piecze się pizza, golibroda przyjmuje klientów, a kilku podpitych gości w knajpie z kieliszkami gra w karty. A na końcu groty jest stajenka. Po klepisku biegają kury, gęsi, kaczki dziobią ziarno, są świnie, owce, kozy. Pośrodku stoi św. Józef wsparty na lasce, obok niego siedzi Maryja, która trzyma niemowlę.

A zupełnie z boku, w odosobnieniu stoi osiłek, który na to wszystko patrzy melancholijnym wzrokiem. – Nie bierze udziału w ogólnym rozgardiaszu, tylko szeroko otwartymi oczami patrzy i w jego oczach odbija się ta refleksja na temat tego co wokół się dzieje. Spojrzeliśmy z Ewą na siebie i zrozumieliśmy, że to nasz bohater – wspominał Skolimowski. 

Wynajęli niewielką, kilkuosobową ekipę filmową z Polski z operatorem Michałem Englertem, i nagrali bożonarodzeniową stajenkę w Custonaci.

– Byliśmy pewni, że nakręciliśmy finałową scenę filmu. Że osioł po różnych dobrych i złych epizodach w swoim życiu w końcu wylądował w takiej scenerii – opowiada reżyser. I od tej finałowej sceny powstawał scenariusz filmu. Trzeba było jeszcze „tylko” wymyślić, jak to się stało, że osioł znalazł się we Włoszech. 

Ostatecznie scena ta nie znalazła się w filmie, historia szarego osła ma zupełnie inne zakończenie. – Podczas wymyślania scenariusza pojawiły się inne pomysły. Film sam narzuca własną energię i ona bierze górę nad scenariuszem i ambicjami twórców – tłumaczy Ewa Piaskowska.

Zdjęcia do filmu kręcili trzej wybitni operatorzy. Także Michał Dymek oraz Paweł Edelman. 

Osioł rządził

Jerzy Skolimowski opowiedział też, jak wyglądała na planie praca ze zwierzętami. Przyznał, że osioł to trudny partner. – Uparty, ale nieprawdą jest, że głupi. To inteligentne i wrażliwe stworzenie. 

Ekipa walczyła z uporem osła na różne sposoby. Podstawowym narzędziem „walki” była marchewka. – Ale również ciepłe słowo szeptane do ucha osła, przytulanie, głaskanie. Najlepsze wyniki można było osiągnąć łagodnością. Żadnego popychania. Osioł rządził, był najważniejszy na planie – nie ukrywa Skolimowski.

„IO” to również apel, by traktować zwierzęta z szacunkiem, a nie jako produkowane przemysłowo jedzenie czy na futro. W filmie jest np. scena z fermy lisów, gdy hodowca łapie zwierzę widłami i wyciąga z klatki za ogon.  

– Chcieliśmy wstrząsnąć widzem, żeby zwrócił uwagę na swój własny stosunek do zwierząt, który, niestety, na ogół jest niesprawiedliwy, a nawet okrutny – mówi Skolimowski, przyznając, że ma poczucie winy, bo do tej pory nie udało mu się zostać wegetarianinem. Ale ograniczył jedzenie mięsa o 2/3.

1,111 proc. szans na Oscara

IO jest też polskim kandydatem do Oskara. Skolimowski, zapytany o to, co zrobi, gdy osioł zdobędzie nagrodę dla najlepszego aktora pierwszego planu przyznał, że jeszcze się nad tym nie zastanawiał. – To odległa, a nawet abstrakcyjna perspektywa. Matematycznie rzecz ujmując, mamy 1,111 proc. szans na Oscara dla najlepszego filmu obcojęzycznego (do tej kategorii zgłoszono 98 produkcji).

Ale zaraz przypomniał sobie, że kiedyś widział kostium osła uszyty dla dwóch osób. – Pierwsza ma głowę i przednie nogi, później długo, długo nic, i tylne kopyta – żartował Skolimowski. 

Wcześniej „IO” Skolimowskiego zdobył nagrodę jury na tegorocznym festiwalu filmowym w Cannes. Był też pokazywany w konkursie głównym na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Polska premiera kinowa „IO” odbędzie się 30 września.

agnieszka.lipska@rzeszow-news.pl

Reklama