Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

W telefonie komórkowym Waldemara S., byłego już funkcjonariusza Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie, znaleziono kolejne filmy o charakterze erotycznym. 

Tomasz Kozak, szef Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie, która w tej sprawie prowadzi śledztwo, poinformował nas, że w telefonie Waldemara S. odkryto bardzo dużo różnych filmów o podobnej treści do zdjęć, które były podstawą wszczęcia śledztwa.

– Teraz te filmy trzeba opisać, biegły musi zrobić m.in. screeny. Po otrzymaniu opinii będziemy podejmować decyzję o zakończeniu postępowania – mówi nam prokurator Tomasz Kozak. 

Prawdopodobieństwo ustalenia personaliów innych kobiet, które potajemnie nagrywał Waldemar S., jest bardzo małe. A to oznacza, że prokuratura nie będzie w stanie wydłużyć listy zarzutów wobec byłego już policjanta. Tego typu przestępstwa są bowiem ścigane na wniosek osoby pokrzywdzonej. 

Afera z udziałem Waldemara S. wybuchła pod koniec sierpnia ub. r. Ujawnił ją portal Nowiny24.pl. W rzeszowskim hipermarkecie E.Leclerc 34-letni mężczyzna wsadził telefon komórkowy pod spódnicę młodej kobiety i potajemnie robił zdjęcia jej miejsc intymnych.

Zauważył to mąż kobiety, który wspólnie z ochroniarzem zatrzymali erotomana i przekazali go w ręce policjantów. My z kolei ujawniliśmy, że jest nim Waldemar S., wtedy policjant Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie, na co dzień dzielnicowy Komisariatu Policji II. Wobec funkcjonariusze wszczęto postępowanie dyscyplinarne. 

Dwa miesiące później Waldemarowi S. przedstawiono prokuratorskie zarzuty – podstępnego utrwalania wizerunku nagiej osoby, to przestępstwo zagrożone karą do 5 lat więzienia. Nie czekając na finał śledztwa, komendant wojewódzki policji w Rzeszowie po kilku tygodniach wyrzucił Waldemara S. z pracy w policji „z uwagi na ważny interes służby”.

Na potrzeby śledztwa zabezpieczono telefon i komputer byłego funkcjonariusza. Okazało się, że w telefonie Waldemara S. jest znacznie więcej materiałów erotycznych zarejestrowanych z ukrycia, a zdarzenie w E.Leclercu nie było incydentem tylko regularnym zajęciem S. po godzinach pracy w policji. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl 

Reklama