Rynek nie jest miejscem dla koła młyńskiego – uważa konserwator zabytków. Ratusz znalazł wyjście – koło młyńskie postawił, nie założył tyrolki.
W piątek (1 grudnia), dzień przed otwarciem Świątecznego Miasteczka na rzeszowskim Rynku, Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa, ujawnił opinię wojewódzkiego konserwatora zabytków na temat koła młyńskiego i tyrolki.
I koło młyńskie, i tyrolkę wpisano do pierwotnego planu atrakcji Świątecznego Miasteczka, które będzie otwarte od 2 grudnia do 7 stycznia. Miasteczko, jak co roku, organizuje miejska jednostka – Estrada Rzeszowska.
Kłuje w oczy konserwatora
Niespodziewanie Bartoszowi Podubnemu, zastępcy podkarpackiego konserwatora zabytków, nie spodobało się, że miasto chce na Rynku postawić koło młyńskie (wysokie na 10 metrów) i zamontować tyrolkę (zjazd linowy) na wysokości 8 metrów.
Opinia Podubnego została wydana 7 listopada, a więc na wiele tygodni przed montażem świąteczno-miasteczkowych atrakcji. Montaż koła młyńskiego rozpoczął się w czwartek po południu. W piątek karuzela już stała.
Bartosz Podubny w opinii przypomina, że rzeszowski Rynek jest wpisany do rejestru zabytków, a więc wszelkie na nim prace muszą mieć zgodę konserwatora.
Podubny twierdzi, że w ostatnich latach służby konserwatorskie starały się, by Rynek był „najważniejszym i najbardziej reprezentacyjnym placem miejskim” dla uroczystości państwowych, miejskich, religijnych.
Kontemplacja przy karuzeli
Rynek – napisał w dalszej części opinii Podubny – jest też miejscem, które „sprzyja kontemplacji doznań estetycznych”. Zdaniem konserwatora, koło młyńskie i tyrolka nie mają z tym nic wspólnego i nie powinny wypełniać przestrzeni serca miasta.
„Zarówno ich parametry, forma i kubatura, jak i rozmiar zagospodarowania przestrzeni, są całkowicie i zdecydowanie sprzeczne z istniejącymi powiązaniami widokowymi” – orzekł w opinii Bartosz Podubny.
I twierdzi, że koło młyńskie i tyrolka „naruszą w sposób istotny strukturę zabytkowego założenia i układu historycznego układu urbanistycznego”. Podubny zaproponował miastu, by koło młyńskie i tyrolkę ustawiono na terenach, gdzie odbywają imprezy sportowe.
„Względnie rekreacyjne, których nie brakuje na terenie Rzeszowa” – uważa Podubny.
Jedyny interpretator
Takim stanowiskiem zaskoczony jest Andrzej Dec, który ujawnił opinię konserwatora. Dec twierdzi, że Podubny nie podał żadnego konkretnego przepisu, który dawałby konserwatorowi prawo do decydowania o tym, co można na Rynku postawić, a czego – nie.
Dec w ustawie o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami znalazł zapis, który mówi o prawie do interwencji konserwatora, jeżeli jakieś działania „mogłyby prowadzić do naruszenia substancji lub zmiany wyglądu zabytku”.
„Wynikałoby z tego, że (…) układ urbanistyczny nie może być nawet doraźnie (w naszym przypadku miesiąc i parę dni) zakłócony czymkolwiek, co się konserwatorowi nie podoba” – napisał w mediach społecznościowych Andrzej Dec.
Jego zdaniem, konserwator przypisuje sobie prawo do bycia „jedynym interpretatorem tego, co w tej przestrzeni dla naszych mieszkańców dobre”. „To nazbyt rozszerzająca interpretacja prawa” – nie ma wątpliwości Dec.
Nieodłączona atrakcja
Co zrobiło miasto? To już widać, bo koło młyńskie już stoi. – Poszliśmy na ustępstwa. Zrezygnowaliśmy tylko z tyrolki. Opinią jesteśmy zaskoczeni, bo w poprzednich latach takich problemów nie było – twierdzi Marcin Dziedzic, dyrektor Estrady Rzeszowskiej.
Twierdzi też, że koło młyńskie przy okazji świątecznych atrakcji pojawia się w wielu podobnych miejscach w Polsce i na świecie, i nikomu nie przychodzi do głowy, by mieszkańcom blokować do niego dostęp.
– Koło młyńskie jest nieodłącznym elementem naszego miasteczka. Poza tym, karuzela będzie stała tylko przez jakiś czas, a nie na stałe – mówi dyrektor Dziedzic.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl