Jarosław Kaczyński, prezes PiS, w swoim żywiole. Podczas niedzielnej konwencji w Rzeszowie krytykował Europę Zachodnią, straszył, że jak PO wróci do władzy, to będziemy jeść tylko zupę trzy razy dziennie, jak w Rosji.
Po godz. 17:00 sala widowiskowa Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie pękała w szwach. Tu tam zorganizowano konwencję PiS dla okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskiego. Nie wszyscy mogli wejść. Od drzwi odbiło się trzech młodych mężczyzn, którzy przyszli w koszulkach i z flagami Unii Europejskiej. Ochrona wyczuła próbę zakłócenia zlotu PiS.
Trzy godziny wcześniej Jarosław Kaczyński był w Krośnie na konwencji PiS w okręgu krośnieńsko-przemyskim. Na konwencję w Rzeszowie przyjechał spóźniony.
Jarosław! Jarosław! Jarosław!
Kaczyńskiemu towarzyszyli najważniejsi ludzie w partii, byli m.in. europosłowie Joachim Brudziński, Tomasz Poręba, Marek Kuchciński, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, a także podkarpaccy posłowie i kandydaci PiS w nadchodzących wyborach parlamentarnych, m.in. Krzysztof Sobolewski, wojewoda Ewa Leniart, Wojciech Buczak, Andrzej Szlachta.
Konwencję prowadził Marcin Fijołek, radny miasta Rzeszowa, także startujący w wyborach z 22. miejsca listy PiS. Podkarpacie reprezentował marszałek Władysław Ortyl, lider partii w regionie rzeszowskim. Ortyl w wyborach nie startuje. Marcin Fijołek zagrzewał uczestników konwencji, by pokazali Jarosławowi Kaczyńskiemu, że mają energię. Odśpiewano hymn.
– Ostatnie cztery lata, to był bardzo dobry czas dla Polski, również dla Podkarpacia – mówił Marcin Fijołek.
Prezesa PiS przywitano owacją na stojąco. – Jarosław! Jarosław! Jarosław! – skandowano. Powiewały biało-czerwone i partyjne chorągiewki, były także transparenty z hasłami wyborczymi PiS. Przed wejściem do sali widowiskowej sprzedawano książki o takich tytułach jak: „Cuda świętej Rity”, „Jezu, Ty się tym zajmij”, czy „Ostatnie wołanie Maryi”.
– Witamy w Rzeszowie, witamy na Podkarpaciu – witał Marcin Fijołek Jarosława Kaczyńskiego. – Mam nadzieję, panie prezesie, że ten entuzjazm, ta energia, jaka jest w Rzeszowie, na Podkarpaciu, nie ma jej nigdzie indziej – podkreślał. Kaczyński w naszym regionie czuje się, jak ryba w wodzie, tu PiS osiąga najlepsze wyniki wyborów w kraju.
13 października szczęśliwy dla PiS?
Ale zanim Jarosław Kaczyński zabrał głos, najpierw gości przywitał Władysław Ortyl. O 4-letnich rządach PiS powiedział, że był to „dobry czas dla Polski, dobry dla Podkarpacia”. – Przywróconych zostało wiele inwestycji, które za poprzednich rządów zostały po prostu skreślone – w planach, realizacjach. Ich po prostu nie było – mówił Ortyl.
Dla przykładu podał projekt Via Carpathia, który dla PiS jest komunikacyjnym numerem jeden. Ortyl przypomniał, że kilka dni temu uruchomiono kolejny przetarg na budowę drogi ekspresowej S19 na odcinku Rzeszów – Babica. – Myślę, że ten dobry czas będzie trwał. Myślę, że 13 października wszystko będzie szczęśliwie – przewidywał marszałek Ortyl.
Potem mównicę opanował Jarosław Kaczyński. Zaczął od tego, że mamy do czynienia ze „starciem o kulturę”, o kulturę w wymiarze socjologicznym. Zanim Kaczyński rozwinął myśl, pochwalił się, że jego ubiegłoroczna zapowiedź o uratowaniu sanockiego Autosanu się spełniła. – Autosan będzie funkcjonował, będzie miał duże zamówienia – mówił prezes PiS.
Można było przecierać oczy ze zdziwienia, bo o Autosanie najczęściej jak się słyszy, to w takim kontekście, że firma ledwo dyszy, a prokuratura sprawdza, czy sanocki producent autobusów nie sprzedawał pojazdów poniżej kosztów produkcji. – Podkarpacie się rozwija, na różne sposoby – zapewniał tymczasem Jarosław Kaczyński.
Wielka operacja socjotechniczna
Mówił, że zbliżające się wybory są najważniejszymi od 30 lat, a ci, którzy sobie z tego żartują, według Kaczyńskiego, nie mają do tego podstaw. – To wybory, które mają bardzo ważne stawki – uważa prezes PiS. Jedną z tych „stawek” jest polska kultura, jak to ujął Kaczyński, w ujęciu socjologicznym, „cały system wartości, który kieruje naszym życiem”.
Kaczyński stwierdził, że ten system „dzisiaj jest przedmiotem sporu, a w naszych polskich warunkach przedmiotem bardzo silnego ataku, który ma podważyć fundamenty polskości, fundamenty naszej cywilizacji, naszej tradycji”. – Jest to atak naprawdę bardzo silny – straszył Jarosław Kaczyński. Kto atakuje? Wróg PiS numer 1, czyli środowiska LGBT.
Kaczyński mówił, że ten atak był już dostrzegalny na początku lat 90. ubiegłego wieku, ale dzisiaj przybrał on formę „wielkiej operacji socjotechnicznej”, która zmierza do rozbicia polskiej kultury. – Żeby rozbić polskie społeczeństwo, doprowadzić do tego, że wszystko co było wspólne, oczywiste dla nas, przestało być wspólne, przestało być oczywiste – mówił.
Prezes PiS zarzucał, że ich przeciwnicy chcą, by polskie społeczeństwo stało się niezwykle „łatwą do manipulowania grupą pozbawioną wszelkiej tożsamości, począwszy od tożsamości narodowej, ale dochodząc nawet do tożsamości płciowej, różniącej kobiety i mężczyzn”. – Bo i to przecież dzisiaj jest atakowane – stwierdził Kaczyński.
Kaczyński: dwóch tatusiów nie chcemy
Oczywiście nie mogło zabraknąć odwołań do tego, że ta „zgnilizna moralna” od dawna jest w Europie Zachodniej. Kaczyński skarżył się, że Polska, chcąc żyć na takim poziomie jak zachodnie społeczeństwa, jest zmuszana do przyjmowania „antywartości”, „pozbycia się tego co polskie, tego co chrześcijańskie”. – Ta walka dzisiaj jest nierozstrzygnięta – uważa.
Jarosław Kaczyński mówił, że ta „ofensywa” środowisk homoseksualnych nie ma szans tylko wtedy, kiedy władza im odmawia poparcia lub ją zwalcza, tak jak robi to PiS. Kaczyński stwierdził, że jeżeli obecna opozycja wygra wybory, to wspomniana „ofensywa” zwycięży. Kaczyński mówił, że nie można wierzyć ani PSL, ani Koalicji Obywatelskiej, ani Lewicy.
– To w gruncie rzeczy jedna partia, trójgłowa partia, smok trójgłowy – porównywał prezes PiS, za co dostał brawa od publiczności.
I straszył dalej mówiąc, że ta „ofensywa” będzie tak potężna, że „może rzeczywiście polską świadomość, kulturę zdemolować i zdemolować to, co w naszej kulturze, w naszej strukturze społecznej jest fundamentalne, czyli rodzinę. – Tą tradycyjną rodzinę – zaznaczył Kaczyński, dodając, że na zachodzie Europy ta rodzina funkcjonuje w „niewielkim zakresie”.
Tradycyjna rodzina, czyli związek kobiety i mężczyzny oraz dzieci. A to, że nierzadko dzieci są wychowane samotnie przez matkę, dla Jarosława Kaczyńskiego nie jest większym problemem, bo „to się zdarza, taki jest bieg życia”. – Musimy te wybory wygrać, jeżeli chcemy normalne związki, a nie dwóch tatusiów, czy dwie mamusie – mówił Kaczyński.
Co można robić w sypialni i teatrze?
Podkreślał, że tradycyjna rodzina jest „fundamentem naszej struktury społecznej, jednocześnie fundamentem trwania Polski”. Później Jarosław Kaczyński rzucał kolejne argumenty, dlaczego PiS musi wygrać wybory: by „nie kwitł przemysł pogardy i pedagogika wstydu”, „żeby nasza godność narodowa była obroniona”.
– Jeżeli chcemy, by w teatrach przedstawiono gigantyczny dorobek światowej dramaturgii, także polskiej, a nie jakieś dziwne, często obsceniczne, przerażające w swojej wymowie, widowiska, to też musimy te wybory wygrać. To samo dotyczy wszystkich dziedzin – mówił Kaczyński. Asekurował się, gdyby ktoś pomyślał, że PiS chce każdą sferę kontrolować.
– Nie przewidujemy żadnych ograniczeń prawnych. Niech każdy robi, co chce w swojej sypialni i niech każdy robi, to co uważa w swoim teatrze, ale to nie może mieć państwowego wsparcia – stwierdził Jarosław Kaczyński. Znów zapewniał, że PiS jest tolerancyjną partią, ale tolerancji nie należy mylić z afirmacją. – Na to zgody nie ma.
Kto nam chce odebrać wolność?
Do stawek wyborczych Kaczyński dorzucił także pojęcie wolności, z którym PiS regularnie jest na bakier. Prezes PiS mówił, że wolność jest „ważna w każdej kulturze, a szczególnie w polskiej tradycji”. – Już Kadłubek na początku XIII w. w słynnych kronikach pisał, że Polacy to taki naród, który bywał w różnych sytuacjach, ale nigdy nie oddał swojej wolności.
– My dzisiaj też wolności nie oddamy – ogłosił Jarosław Kaczyński, za co dostał kolejne brawa. Kto tę wolność chce nam zabrać? Oczywiście zachodnia Europa, bo podobno cofa wolność religijną, wolność nauki i wypowiedzi. Kaczyński rzucił przykład ucznia ze Szkocji, który został wyrzucony ze szkoły za to, że powiedział, że są dwie płci: kobiety i mężczyźni.
– Za powiedzenie tej oczywistości ktoś traci możliwość kształcenia się w szkole, którą wybrał. To również próbuje się wprowadzić także w Polsce – ostrzegał prezes PiS. Kaczyński „próby odebrania nam wolności” dostrzegł w projektach, które leżą w sejmowej zamrażarce i dotyczą one walki z mową nienawiści. Kaczyński uważa, że obecna opozycja je wprowadzi.
– Tu akurat można im wierzyć – stwierdził lider PiS.
Drugą stawką wyborów – według Kaczyńskiego – jest polityka społeczna. PiS twierdzi, że jeżeli straci władzę, to ich następcy zabiorą 500+. Kaczyński uważa, że ich sztandarowy projekt uczynił „znaczą część naszego społeczeństwa zamożniejszą, wyprowadził ją ze skrajnej biedy”. Prezes PiS nie wierzy w zapewnienia liderów KO, że 500+ utrzyma.
– Nie można im wierzyć także dlatego, bo oni takiej polityki, jaką my prowadzimy, po prostu nie mogą prowadzić. Żeby ją prowadzić, trzeba radykalnie ograniczyć patologie. W Polsce to było m.in. okradanie polskiego budżetu na ogromne sumy poprzez sprawy VAT-towskie, ale także na inne sposoby – mówił w insynuacyjnym stylu Jarosław Kaczyński.
Haratanie w gałę, cygara, wina…
Stwierdził, że PiS te patologie w „wielkiej mierze” okiełznał, pod adresem poprzedniej ekipy rzucił kolejnym oskarżeniem, że skoro tolerowała „patologie”, to „bardzo trudno uwierzyć”, że nie ma ona z nimi związków. – Jeżeli ktoś traktuje rządzenie jako zabawę, to z całą pewnością nie jest w stanie zdziałać nic – Kaczyński oskarżył poprzedników o „zabawę”.
– Te wszystkie haratania w gałę, ta praca: 4-4,5 dnia, albo mniej w tygodniu, te wszystkie spotkaniach przy dobrych cygarach, a jeszcze lepszych winach, to wszystko było elementem zabawy, traktowania okresu sprawowania władzy jako okresu osobistego użycia, osobistego szczęścia – mówił w oskarżycielskim tonie prezes PiS.
Jarosław Kaczyński ani słowem się nie zająknął na temat afer PiS, jak choćby ostatniej z udziałem prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia. Kaczyński wolał opowiadać, że ich konkurenci nie potrafią rządzić „w interesie Polaków, w interesie społeczeństwa, w interesie narodu”. – To jest całkowicie sprzeczne z ich mentalnością – zdiagnozował.
– Ani nie chcą, ani nie mogą – dodał Kaczyński. Stwierdził, że tylko PiS jest gwarancją, że dotychczasowe programy społeczne utrzymają się i będą rozwijane. Kaczyński obietnicom Koalicji Obywatelskiej nie wierzy. – To po prostu zwykłe kłamstwo. Młodzi ludzie nazywają to ściemą – mówił Jarosław Kaczyński.
Polska wersja państwa dobrobytu
Trzecią stawką wyborów – zdaniem prezesa PiS – jest perspektywa polskiego rozwoju. Kaczyński powołał się na naukowców ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, którzy stwierdzili, że Polska ma szansę dogonić przeciętną Unii Europejskiej w ciągu 14 lat, a na dogonienie Niemców potrzeba 21 lat.
– Nasz ambitny, młody, bardzo energiczny i zdolny premier [Mateusz Morawiecki] twierdzi, że możemy to zrobić trochę szybciej, nie tak dużo szybciej, ale trochę szybciej. To niebywała perspektywa. Nigdy nie byliśmy na takim poziomie. Teraz to się stało realne mówił Kaczyński, zapowiadając dążenie PiS do „polskiej wersji państwa dobrobytu”.
Jak PiS chce ją osiągnąć? – Stawiamy na kieszeń przeciętnego obywatela – na płace – wyjaśniał Kaczyński, czyli znana zapowiedź wzrostu minimalnego wynagrodzenia – w 2023 roku ma ono wynosić 4000 zł. Kaczyński mówił, że „polityka sprawiedliwa” odnosi się też do regionów, czyli równomiernego rozwoju kraju. To od lat powtarzane przez PiS slogany.
Jak płaca tania, to nie ma postępu
PiS wraca do straszenia, że opozycja chce budować siłę regionów na wspieraniu metropolii. Kaczyński uważa, że ta koncepcja się nie sprawdza, co podobno widać na przykładzie Hiszpanii. Tam „polityka metropolitalna” – według Kaczyńskiego – opłaciła się tylko Madrytowi, Barcelonie i Sevilli, a w Rosji tylko Moskwie, może jeszcze Petersburgowi.
– Ale cała Rosja? Jak było, tak jest. Jak trzy razy dziennie zupa, tak trzy razy dziennie zupa. Tak byłoby w Polsce, gdyby ten model rozwoju kontynuować w Polsce. Oni [opozycja – przyp. red.] są za tym modelem rozwoju – mówił Jarosław Kaczyński. Bronił też obietnic podwyższenia wynagrodzenia do 4000 zł. – Jeżeli płaca jest tania, postęp nie następuje.
– Jeżeli płaca jest droższa, to wtedy się opłaca inwestować – ciągnął Kaczyński. Na kontach przedsiębiorstw doliczył się co najmniej 250 mld zł. – Te pieniądze muszą być inwestowane – uważa prezes PiS. Kaczyński mówił, że państwo musi się angażować w duże projekty, np. budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego.
– Ci, którzy przypisują nam jakieś tendencje socjalistyczne, to ludzie, którzy świadomie mówią nieprawdę, albo nie wiedzą, o czym mówią. My będziemy uprawiać racjonalną politykę gospodarczą – politykę rozwoju – zapewniał Jarosław Kaczyński.
Polska – klient innych państw?
Nie byłby sobą, gdyby nie wspomniał o prywatyzacji, która jego zdaniem w Polsce „bardzo często odbywała się na zasadach patologicznych”, a „Polska była półkolonialnym krajem taniej siły roboczej”. Kaczyński stwierdził, że Polska do niedawna miała status „klienta innych państw, przede wszystkim Niemiec”.
– My chcemy mieć z Niemcami dobre stosunki, ale nie na zasadzie bycia klientem – mówił prezes PiS. – My dzisiaj jesteśmy krajem w pełni suwerennym, podmiotowym w polityce międzynarodowej – dodawał. Kaczyński stwierdził, że PiS umacnia polskie bezpieczeństwo poprzez „rozwijanie polskiej armii”. – Nasi poprzednicy ją zwijali – mówił.
Według Kaczyńskiego, Polska obecnie jest „pełnoprawnym członkiem” NATO, a do niedawna była „członkiem drugiej kategorii”. Kaczyński podkreślał, że w naszym kraju stacjonują amerykańskie wojska – straszak na imperialistyczne zapędy Rosji. – Ona uderza tam, gdzie jest miękko, obecność wojsk USA to ogromne utwardzenie bezpieczeństwa Polski – mówił.
Dodał, że w sprawie bezpieczeństwa, Polska umocniła je także w sferze ekonomicznej – w dostawach ropy i gazu.
Nie ma pewności zwycięstwa
Jarosław Kaczyński mówił, że 4 lata rządów PiS były „niełatwe, ale naprawdę pełne sukcesów, ważnych sukcesów”. – 4-lecie, które zmieniło kształt polskiej polityki, zmieniło kształt polskiego społeczeństwa, które doprowadziło do tego, że między władzą a społeczeństwem jest rozmowa, dialog, a nie tak jak na „taśmach Neumanna” – wytykał.
Ale z wystąpienia Kaczyńskiego jasno wynikało, że PiS, choć przekonany o zwycięstwie w wyborach, obawia się, że może mu zabraknąć głosów do samodzielnych rządów. – Nie mamy pewności zwycięstwa. Sondaże nie zwyciężają wyborów, wygrywa się przy urnach. Każdy głos jest ważny. Musimy mieć bezwzględną większość – mówił prezes PiS.
I apelował do działaczy: – Przekonywać i jeszcze raz przekonywać naszych zwolenników: idźcie do wyborów, głosujcie nawet, jeżeli będzie szpetna pogoda, a jak będzie piękna i jak już chcecie jechać, to najpierw głosujcie, a potem jedźcie. Pracujcie do ostatniej chwili!
Iskra, która ma rozjaśnić Polskę
Na koniec swojego wystąpienia Jarosław Kaczyński stwierdził: „Zwyciężymy!”. Sala odpowiedziała: „Zwyciężymy!”. Potem na scenę weszli kandydaci PiS do Sejmu i Senatu w okręgu rzeszowskim. Przy nich Kaczyński jeszcze raz na chwilę zabrał głos. – Popracujmy te 120 godzin. Ta iskra, może nie oślepi, tylko rozjaśni Polskę – namawiał do aktywności.
Jarosław Kaczyński wspomniał jeszcze o Via Carpathia, przypominając, że ten projekt zainicjował jego śp. brat Lech Kaczyński. Szacuje się, że budowa szlaku przez wszystkie kraje będzie kosztowała 570 mld euro. – Dzisiaj pieniądz na świecie jest, jest tani, można nawet tak ogromne kwoty zdobywać – powiedział Kaczyński.
Stwierdził, że Podkarpacie ma „wielką szansę na ogromny rozwój”. – Ile razy tu jestem, to za każdym razem to widzę. Jest naprawdę piękny – zakończył prezes PiS. – Tych 120 godzin, które zostało, nie zmarnujemy – ani jednej godziny, ani jednej minuty. Będziemy walczyć – obiecał ze sceny Kaczyńskiemu Marcin Fijołek.
Wybory parlamentarne odbędą się w niedzielę, 13 października.
marcin.kobialka@rzeszow-news.pl