Ponad 5 mln zł straciła już miejska komunikacja na epidemii koronawirusa. Perspektywa szybkiego „odkucia” się raczej nierealna. Będzie drożej, czy będzie cięcie kursów?
Epidemia, nie epidemia Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, zarządził, że miasto nie zwalnia tempa w zakresie inwestycji. To zaskakujące, bo inne samorządy w Polsce raczej tną wydatki, bo jak twierdzą koronawirus i zmiany w podatkach wykończyły ich budżety.
Na Tadeusza Ferenca nie ma jednak mocnych. – Koronawirus to wymówka – mówi krótko i gna swoich urzędników do pracy. Mimo że na koniec czerwca wyliczono, że braki w budżecie Rzeszowa sięgają już 40 mln zł, z czego 5,2 mln zł na epidemii straciła miejska komunikacja.
Stracili 11 mln pasażerów
Nie jest tajemnicą, że to własnie transport publiczny to jedna z największych ofiar COVID-19, co potwierdzają wyliczenia Zarządu Transportu Miejskiego w Rzeszowie. Od stycznia do czerwca br. ZTM na sprzedaży biletów zarobił nieco ponad 12 mln zł – 5 mln zł mniej niż w analogicznym okresie w ub. r. Wówczas ZTM na sprzedaży biletów zarobił 17,4 mln zł.
Sprzedaż biletów to główny zarobek dla ZTM. Stanowi on około 55 proc. kwoty, którą miejska jednostka przeznacza na utrzymanie 58 linii. W tym roku w budżecie miasta na ten cel zapisano 93 mln zł.
Najwięcej (ok. 60 proc.) ZTM zarabia na sprzedaży biletów jednorazowych. Pozostałe 40 proc. pochodzi ze sprzedaży biletów okresowych (pięciodniowe, miesięczne, 30-dniowe, semestralne).
Sprzedaż spadła, bo ludzie przez koronawirusa zaczęli mniej korzystać z komunikacji. Do tego przyczyniły się także rządowe obostrzenia. Początkowo autobus mógł zabierać tylko 30 proc. pasażerów. Od 1 czerwca limit zwiększono do 50 proc. W sumie ZTM od marca do czerwca „stracił” około 11 mln pasażerów w porównaniu z 2019 rokiem.
„Tak źle nigdy nie było”
Najgorzej było w kwietniu – z komunikacji skorzystało zaledwie 824,8 tys. pasażerów, rok wcześniej ok. 4,5 mln zł. – Odnotowaliśmy spadek liczby pasażerów na poziomie prawie 82 proc. Chyba nigdy tak źle nie było – mówi Anna Kowalska, dyrektor ZTM. W maju i czerwcu też nie było lepiej, mimo że spadki były mniejsze, odpowiednio po ok. 80 i 65 proc.
Perspektywa szybkiego powrotu do stanu sprzed epidemii jest raczej niemożliwa. Wciąż mamy obostrzenia związane z liczbą pasażerów.
Dowodem na „niechęć” do komunikacji jest brutalna statystyka. W dniach 12-16 marca br. dzienna liczba pasażerów ze 100 tys. spadła do 20 tys. Później było już tylko gorzej. Krytyczny moment nastąpił 10 kwietnia, gdzie z komunikacji skorzystało zaledwie 10 tys. pasażerów.
– Sytuacja zaczęła się poprawiać po 14 kwietnia. Wówczas zaczęliśmy odnotowywać wzrost pasażerów. 16 czerwca liczba ta sięgnęła 50 tys. pasażerów dziennie i utrzymuje się do dziś – mówi Anna Kowalska.
Będzie drożej?
Gdzie szukać pieniędzy na „łatanie” dziur? – W budżecie miasta – mówi krótko szefowa ZTM. – Prezydent nie chce podnosić cen biletów. Pasażerowie nie chcą likwidacji linii. Tendencja jest raczej odwrotna, chcą ich więcej – dodaje.
Być może nie będzie jednak innego wyjścia, gdy od września do szkół wrócą dzieci. Nie dość, że ZTM na nich nie zarobi, bo od dwóch lat młodzież jeździ w Rzeszowie za darmo, to jeszcze może stracić więcej. Większość uczniów lekcje zaczyna o godz. 8:00. Przy rządowych obostrzeniach autobus nie będzie w stanie zabrać wszystkich za jednym razem.
– Mamy dołożyć drugi autobus? To przecież dodatkowe koszty – mówi Anna Kowalska.
Dlatego Tadeusz Ferenc zamierza interweniować u premiera RP Mateusza Morawieckiego, aby od 1 września zminimalizować obostrzenia. – Inaczej miejska komunikacja tego nie wytrzyma – obawia się dyrektor Kowalska.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl