Zdjęcie: Maciej Brzana / Rzeszów News

Dziwne wystąpienie Macieja Masłowskiego, byłego rzeszowskiego posła Kukiz’15. Podtrzymuje start w wyborach na prezydenta Rzeszowa, ale wycofa się „jeżeli będzie tego wymagało dobro miasta”. 

Maciej Masłowski kilkadziesiąt godzin po ogłoszonej 10 lutego przez Tadeusza Ferenca rezygnacji ze stanowiska prezydenta Rzeszowa zapowiedział „gotowość startu” w przyspieszonych wyborach

W piątek w południe Masłowski ściągnął na Rynek dziennikarzy. Nie do końca jasny był jej przekaz. – Cieszę się, że mamy już komisarza [jest nim Marek Bajdak – przyp. red.]. To zapewnia ciągłą pracę urzędu – mówił na wstępnie były poseł Kukiz’15. 

Potem już było dość dziwnie. Maciej Masłowski najpierw mówił, że „szanuje każdą kandydaturę” (start ogłosili na razie Marcin Warchoł z Solidarnej Polski i Agnieszka Itner z Razem), ale stwierdził, że niektórzy „czasem robią to dla hecy i chcą się tylko pokazać”. 

– Będzie sporo kandydatów – ponad 10 – podejrzewa Masłowski. Mówił, że „trzeba mieć odwagę i silne nerwy”, aby startować w wyborach na prezydenta Rzeszowa. Termin wyborów na razie nie jest znany. Ustawowo powinny się odbyć najpóźniej 9 maja. 

Dogadamy się 

Masłowski zarzucił kandydatom, że „nie do końca zależy im na mieście”. Potwierdził gotowość startu w wyborach, by za chwilę się z tego wycofać. – Wycofam się, jeżeli będzie tego wymagało dobro miasta, mieszkańców. Nie pcham się na urząd – asekurował się. 

Twardo ogłosił, że nikomu nie udzieli poparcia, bo „mieszkańcy są mądrzy i doskonale wiedzą, na kogo zagłosują”. Masłowski ogłosił za to, że chętnie z kimś stworzy „zespół”, który ma taką samą wizję rozwoju Rzeszowa, jak on. 

– Jeżeli ktoś tę wizję zaakceptuje, dogadamy się – stwierdził.

Nie bardzo wiadomo o jakim „zespole” mówił Masłowski, co miałby z kimś „dogadywać”, jaki byłby cel tego zespołu. Te enigmatyczne, okrągłe zdania sprawiały wrażenie, że Masłowski ma żal, że nie bierze udziału w rozmowach opozycji o wspólnym kandydacie.  

Zresztą w piątek to właśnie głównie do opozycji Maciej Masłowski apelował, by usiadła z nim do negocjacji. Politycy już wcześniej komentowali zapowiedź startu Masłowskiego w wyborach. – Maciek szuka roboty – mówiono w kuluarach. 

Modyfikacja programu

Masłowski chce pokazać, że inni powinni się z nim liczyć, bo w 2019 r. próbował się dostać do Senatu w okręgu rzeszowskim. Nieznacznie przegrał z kandydatem PiS – Stanisławem Ożogiem. Zdobył ponad 94 tys. głosów, w samym Rzeszowie – 55 tysięcy. 

To ma być polityczny kapitał Masłowskiego i przykrywać jego słaby wynik w wyborach na prezydenta Rzeszowa rok wcześniej – w 2018. Wtedy zdobył tylko 3,6 proc. głosów (2868). W wyborach do Senatu głównie głosował na niego elektorat antypisowski. 

W piątek Maciej Masłowski mówił jeszcze, że wybory na prezydenta Rzeszowa to nie jest festiwal „Kto zrobił więcej dla miasta?”, bo ważniejsza jest wizja jego rozwoju.  Dowiedzieliśmy się też, że Masłowski „lekko zmodyfikuje” swój program wyborczy z 2018 r.

– Wrzucę do niego parę nowości – rzucił enigmatycznie, by stwierdzić, że „chciałby kontynuować dzieło Tadeusza Ferenca”. Jedyną osobą, która o tym otwarcie mówi, jest tylko Marcin Warchoł. Reszta potencjalnych kandydatów od Ferenca raczej się już odcina. 

Czego chce Masłowski? 

Masłowski urządza sobie zabawę polityczną. Z jednej strony mówi, że wystartuje, z drugiej strony, że nie. I nie wiadomo, od czego uzależnia rezygnację ze startu w wyborach. Wiemy, że chce budować domy dla seniorów, schroniska dla zwierząt, poszerzać miasto. 

Za chwilę Maciej Masłowski mówi, że „bolączką Rzeszowa” jest komunikacja (brak rozwiązań), bo dojazd do centrum jest „dramatem”. Psioczy na deweloperów, ale nie może być tak, że budownictwo stanie w miejscu, że jak budować, to „z głową”, według planu. 

Masłowski uważa, że Rzeszów „ponownie musi zasłużyć sobie na miano stolicy innowacji”. Proponuje program fotowoltaiczny – montaż słonecznych dachów na blokach. I tak Masłowski przeszedł płynnie do stwierdzenia, że prezydent musi żyć w zgodzie z radą. 

Telefon do Lady Gagi 

Dalej dowiedzieliśmy się, o co kandydatów na prezydenta Rzeszowa nie powinno się pytać. – O aborcję, czy LGBT+. Jeśli wygra prezydent skrajnej prawicy, to wyrazi zgodę na marsze równości, jeżeli z lewicy, to zgodzi się na marsze narodowców – mówił Maciej Masłowski. 

Stwierdził, że dla przyszłego prezydenta najważniejsza powinna być perspektywa unijna i „wyciągniecie” z Unii Europejskiej jak najwięcej pieniędzy dla Rzeszowa. Masłowski zachęcał, by na problemy miasta spojrzeć „ponad podziałami”. 

I na koniec zaapelował, by do rozmów z nimi usiedli ludzie od lewa do prawa. Jaki ma być cel tych rozmów? Tego się nie dowiedzieliśmy. Masłowski zapytany, kto będzie w jego komitecie, odpowiedział żartobliwie: – Dzwoniliśmy do Lady Gagi. Nie dołączy do nas. 

W komitecie Masłowskiego nie ma się co spodziewać „tuzów”, bo podobno miejsce jest w nim dla każdego. Problem w tym, że Masłowski nie określił się, co ostatecznie zrobi, a jego ewentualny start w wyborach pachnie „hecą”.  

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama