Prawie 20 samorządowców poparło pomysł Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, by wybudować wspólnie spalarnię. Mają już dość monopolistycznych praktyk PGE Energia Ciepła.
Gdzie utylizować śmieci od 2020 roku? – to pytanie w ostatnich tygodniach zadaje sobie nie tylko Rzeszów, ale sporo innych samorządów z Podkarpacia. Dlaczego? W mijającym 2019 roku aż 25 samorządów z naszego regionu oddawało śmieci do rzeszowskiej spalarni przy ul. Ciepłowniczej, z którą mają teraz ogromy problem.
PGE Energia Ciepła, która zarządza spalarnią, 15 października ogłosiła konkurs ofert dla nowych kontrahentów na zasadzie „kto da więcej, tego przyjmiemy”. Chętni mogli zgłaszać się do 8 listopada. Już dziś wiemy, że do PGE EC złożono 27 ofert, przy czym najwyższa wynosi 720 zł za tonę odpadów.
Dla podkarpackich samorządowców to dramat, bo jeśli ugną się pod finansowymi żądaniami państwowej spółki, to będą musieli podnieść o 100 proc. ceny za odbiór śmieci dla swoich mieszkańców. Jeśli tego nie zrobią, będą mieć w swoich miejscowościach „drugi Neapol”, bo nie będzie żywcem, gdzie wywieźć odpadów do utylizacji.
Co roku będą się szarpać
Dlatego Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, zaprosił w środę do ratusza podkarpackich samorządowców. W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele gmin: Głogów Małopolski, Błażowa, Boguchwała, Chmielnik, Dynów, Krasne, Sokołów Małopolski, Lubenia, Świlcza, Trzebownisko, Tyczyn, Dynów oraz Czudec, Strzyżów, Frysztak, Łańcut i Kańczuga.
Podczas spotkania Tadeusz Ferenc najpierw poinformował, że w piątek po południu ma spotkanie z ministrem ochrony środowiska w Warszawie, a następnie… zaproszonym gościom złożył propozycję, która w przyszłości ma pomóc rozwiązać problemy związane z utylizacją odpadów.
– Wybudujmy wspólnie spalarnię, bo inaczej co roku będziemy się szarpać z PGE, a oni co roku będą nam podnosić ceny za odbiór odpadów – zaproponował prezydent Ferenc.
Wywrzeć presję na PGE
Wszyscy burmistrzowie i wójtowie zamilkli, popatrzyli po sobie i nic się nie odzywali. Ciszę przerwał Rafał Kumek, burmistrz Łańcuta. – W negocjacjach na szczeblu rządowym musimy wesprzeć prezydenta, ponieważ nie jest to problem tylko Rzeszowa, ale także innych gmin – powiedział Rafał Kumek.
– Powinniśmy wypracować jakieś wspólnie stanowisko, aby wywrzeć presję na PGE i władze centralne, aby pokazać, że nie tylko Rzeszów się sprzeciwia takim praktykom, ale także inne gminy – dodawał Wilhelm Woźniak, wójt Krasnego.
Ustalono więc, że każdy z samorządów do piątku wyśle list do ministerstwa ochrony środowiska, w którym wyraża sprzeciw „monopolistycznym praktykom PGE”. Jeśli zaś chodzi o kwestię budowy wspólnej spalarni, to zarówno burmistrz Łańcuta, jak i wójt Krasnego byli „za”, ale Rafał Kumek przytomnie zapytał o szczegóły wspólnej inwestycji.
– Gdzie spalarnia miałaby się znajdować? Na jakich zasadach miałaby być finansowana? Jaki jest koszt budowy takiego obiektu? Jaki będzie udział poszczególnych samorządów w finansowaniu tej inwestycji? – pytał Rafał Kumek.
Nie będzie szantażu
Tadeusz Ferenc wyjaśnił, że szacunkowy koszt budowy wspólnej spalarni to 300 mln zł, który zostałby rozdzielony na poszczególne samorządy w zależności od tego, jaką ilość odpadów chciałyby utylizować w spalarni. – Przy budowaniu instalacji wykorzystalibyśmy także pieniądze z Unii Europejskiej – mówił Tadeusz Ferenc.
Do budowy spalarni miałaby powstać spółka celowa. Dzięki temu każdy partner inwestycji wiedziałby, jakie są np. koszty utrzymania obiektu. – Kwestia lokalizacji spalarni jest otwarta. Warto jednak ulokować ją w takim miejscu, aby później można było wytworzone w trakcie utylizacji śmieci ciepło wykorzystać – mówił wiceprezydent Rzeszowa Andrzej Gutkowski.
– Mając własną spalarnię osiągnęlibyśmy dużą stabilność na przyszłość. Jeśli bylibyśmy właścicielami obiektu, to nikt nie mógłby nas szantażować – dodawał.
Prezydent umie walczyć
Po przedstawieniu pomysłu przez władze Rzeszowa wszyscy zgromadzeni w środę ratuszu samorządowcy zgodzili się, by wspólnie budować spalarnię. Przyznali, że o wiele łatwiej współpracuje się z komunalnymi instalacjami przetwarzania odpadów niż komercyjnymi, bo komunalne nie muszą pracować dla zysku, ale po to, by zaspokoić potrzeby gmin.
– Pomysł jest ciekawy, ale trzeba się zastanowić, jak np. pozyskać zgodę właściwego ministra na budowę instalacji. Obawiam się, że na drugą spalarnię w Rzeszowie może się nie zgodzić, ale trzeba będzie o to powalczyć, a prezydent walczyć umie – mówili przedstawiciele gminy Głogów Małopolski.
Budowa wspólnej spalarni rozwiąże śmieciowe problemy Rzeszowa i ościennych gmin najwcześniej za trzy lata, bo tyle co najmniej będzie trwało pozyskanie wszystkich pozwoleń na realizację inwestycji oraz sama budowa obiektu.
Zablokują śmieciarki z Warszawy?
A co zrobić teraz, gdy w czwartek samorządowcy mają kolejną turę negocjacji z PGE? Padła propozycja, by ustalić wspólną cenę, którą wszyscy jutro podadzą. To jednak było trudne, dlatego, że Rzeszów obstaje dalej przy kwocie 335 zł za tonę odpadów, Łańcut proponował w granicach 500 zł, a z kolei Strzyżów ponad 700 zł.
Jak ostatecznie ta kwestia się rozstrzygnie? Dowiemy się najpóźniej w piątek. Jeśli na niekorzyść samorządowców z Podkarpacia, to Wiesław Szylar, prezes Łańcuckich Zakładów Komunalnych, ma już pomysł, jak uprzykrzyć życie PGE i dostawcom śmieci z innych części naszego kraju.
– Śmieciarki z Łańcuta będą jeździć po Rzeszowie 2 km/h, aby zablokować śmieciarki z Warszawy – zapowiedział żartobliwie Wiesław Szylar.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl