Marcin Warchoł zaproponował budowę parku wodnego w Rzeszowie. Spotkanie wiceministra z dziennikarzami zdominował jednak przedsiębiorca z Podhala. – Jechałem 250 km, aby zadać panu bardzo trudne pytanie – mówił.
– Podpisaliśmy umowę z instytucją podległą Ministerstwu Sprawiedliwości i to doprowadziło praktycznie do upadłości dwóch przedsiębiorców – żalił się mężczyzna, który do Rzeszowa przyjechał aż z Podhala.
Pokonał 250 km, aby zadać Marcinowi Warchołowi „bardzo trudne pytanie”. – Panie ministrze, zechce pan się z nami spotkać i porozmawiać? Chcemy przedstawić panu nasze problemy, od dwóch tygodni próbujemy się z panem skontaktować, ale nie ma takiej możliwości – ubolewał przedsiębiorca.
– Bardzo dobre pytanie, dziękuję za to pytanie, potrzebujemy takich odważnych przedsiębiorców, którzy nie boją się rozmów o rozwoju. Chcę z nimi dyskutować – mówił wyraźnie zmieszany wiceminister sprawiedliwości. Nie spodziewał się ataku, w środę na bulwarach chciał mówić o parku wodnym.
– Pierwsza sprawa. Zachęcam rzeszowskich przedsiębiorców, aby stawiali tutaj na bulwarach swoje mobilne miejsca, gdy ustanie pandemia. By osoby korzystające z parku wodnego mogły zakosztować lodów, napojów – grał na przeczekanie Warchoł. Przedsiębiorca z Podhala nie dał się jednak zbić z tropu.
– Gdy ustanie pandemia, przedsiębiorstwa znikną. Nie będzie ich. Zbankrutujemy definitywnie, stracimy kontrakty i klientów – przerwał wypowiedź wiceministra.
– Bardzo dziękuję, że szukał pan ze mną kontaktu – odpowiedział Warchoł, który nie mógł już dłużej ignorować mężczyzny. – Także go szukam. Zaraz podam panu mój numer prywatny i porozmawiamy, co to była za umowa, kto ją zawierał. W imieniu ministerstwa nic nie podpisuję, jestem na urlopie – zakończył dyplomatycznie Marcin Warchoł, a mężczyzny już do głosu nie dopuszczono.
– Proszę o zadawanie pytań związanych z tematem konferencji – apelowali sztabowcy.
Park wodny na bulwarach
Przedmiotem spotkania z dziennikarzami był park wodny na rzeszowskich bulwarach. Marcin Warchoł chciałby go stworzyć na miejscu niedziałającej od wielu lat fontanny w okolicach kładki dla pieszych – pod warunkiem, że wygra wybory na prezydenta miasta.
– Szczycimy się największym przyrostem naturalnym wśród miast wojewódzkich. Miasto się rozwija, w ciągu 15 lat przybyło 40 tys. mieszkańców, miasto poszerzyło się także o 140 proc., co jest niewątpliwą zasługą pana prezydenta Tadeusza Ferenca. To wszystko oznacza, że potrzeba nam więcej miejsc do rekreacji – tłumaczył Marcin Warchoł.
Jego zdaniem fontanna multimedialna przy alei Lubomirskich to za mało. – Jej obłożenie jest duże. Poza tym to, że pluskają się przy niej dzieci, często spotyka się to z dezaprobatą osób, które w okolicach zamku szukają kultury – uważa Marcin Warchoł.
W parku na bulwarach miałyby się znaleźć karuzele, parasole i armatki wodne, brodzik dla dzieci i strefę wypoczynku dla całych rodzin. – Fontanna nie działa od 25 lat, to naturalne podłoże pod tego typu miejsce. Pod nami są ciągi kanalizacyjne, które można wykorzystać do instalacji – ocenił wiceminister.
Czy taka inwestycja jest jednak realna na terenach zalewowych? – Mamy możliwości techniczne, tak aby uodpornić kanalizację na tego typu zdarzenia. To jest do zrobienia – stwierdził Warchoł. Koszt parku szacowany jest na od 3 do 5 mln zł.
(cm)
redakcja@rzeszow-news.pl