Meble, AGD, żywność i woda dla powodzian z gminy Chmielnik. Z pomocą strażaków OSP [FOTO]

– Żadne bariery nie istnieją, gdy się chce pomagać – z takiego założenia wyszli strażacy-ochotnicy z powiatu rzeszowskiego. W sobotę zebrane w Głogowie Małopolskim dary zawieźli dla powodzian z gminy Chmielnik. 

 

Piątek, 26 czerwca, mieszkańcom Chmielnika, Błędowej Tyczyńskiej oraz Zabratówki zapadnie na długo w pamięci. To właśnie wtedy gwałtowne ulewy, które przetoczyły się przez nasz region, doprowadziły do zalania 67 domów w gminie Chmielnik. 31 domów zalało w Chmielniku, 11 w Zabratówce i 25 w Błędowej Tyczyńskiej. 

– Woda zalała całe partery. Nie było czasu na ratowanie czegokolwiek. Woda nie oszczędziła ani starszych, ani młodych małżeństw, które wprowadziły się niedawno do swoich nowych domów – mówi nam Anna Szydełko, sołtys Chmielnika. 

Zostały zniszczone także drogi, mosty, oczyszczalnia ścieków, kanalizacje. Krzysztof Grad, wójt Chmielnika, straty oszacował na ponad 3 mln zł. W powodzi ucierpiała także rozlewnia wody „Alfred” w Chmielniku. Na pomoc gminie ruszyły samorządy z Pomorza. Gdańsk, Sopot i Gdynia przekażą łącznie 500 tys. zł

Dwa tygodnie po tych dramatycznych wydarzeniach zalane miejscowości z pozoru wyglądają już normalnie. Woda opadła, zniszczone drogi powierzchownie naprawiono, tak, aby dało się przejechać, mosty są przejezdne, a domy z daleka wyglądają tak, jakby się nic nie stało.

Powodzianie już nie płaczą

Ślady po powodzi widać jednak wciąż za zamkniętymi drzwiami. W domach poszkodowanych pierwsze, co rzuca się w oczy, to brak podłogi – wszędzie beton. I straszy bałagan. Przeróżne rzeczy poustawiane wysoko na szafkach, meble poodsuwane od ścian. Przypomina to bardziej jakiś magazyn niż miejsce do mieszkania.

Powodzianie, gdy patrzą na swoje zniszczone dobytki, już nie płaczą, mówią jedynie z zamyśloną miną: „Trzeba wziąć się za robotę i posprzątać ten bałagan”. 

Henryka Koszela z Błędowej Tyczyńskiej czerwcową powódź wspomina tak: – Woda do domu wlała się w godzinę. Było jej około 20-30 cm. Przed domem woda sięgała okien. Miała około metr. W kotłowni było wody powyżej pasa. Próbowałam uszczelniać drzwi wejściowe. Po części się udało, ale i tak co chwilę musiałam wodę z korytarza wylewać wiadrami i to o 1:00 w nocy. 

– Woda z domu potem „schodziła” kilkanaście godzin. Miałam wrażenie, że trwa to wieczność – dodaje pani Henryka. 

W parterowym domu mieszka razem z córką. Z powodzią miały do czynienia pierwszy raz, choć mieszkają w Błędowej już od bardzo dawna. – Niewiele się uratowało. Trzeba było zdzierać podłogi. Woda zniszczyła meble. Mamy teraz w domu gołe ściany i łóżko, które dostałam od sąsiadów, żeby było chociaż na czym spać – opowiada pani Henryka. 

– Woda zniszczyła też kuchenkę i glebogryzarkę oraz śrutownicę. Udało się chociaż uratować kosiarkę – dodaje. 

„Nie mam nawet krzesła ani stołu”

Dziś Henryka Koszela wraz z córką najbardziej potrzebują środków czystości, które pozwolą usunąć resztki śladów po powodzi i mebli. – Nie mam nawet krzesła ani stołu – mówi, gdy w sobotę weszliśmy do jej zalanego domu. 

Na szczęście są ludzie dobrej woli i strażacy-ochotnicy, którzy takim osobom jak pani Henryka, pomagają. Tym razem wielkie serce powodzianom z gminy Chmielnik okazali mieszkańcy Głogowa Małopolskiego, którzy od poniedziałku do piątku zbierali sprzęt AGD, meble, ubrania, środki czystości, wodę do picia i żywność z długim terminem ważności.

W sobotę (11 lipca) strażacy z OSP dary rozwieźli do Chmielnika, Zabratówki i Błędowej Tyczyńskiej. – Dla powodzian przygotowaliśmy komplety mebli kuchennych i pokojowych, łóżka, ubrania. Wszystko jest wyprane i wyczyszczone. Do tego mamy bardzo dużo wody i żywności – mówi Adam Ozimek z OSP Hucisko.

– Na pomoc powodzianom zdecydowaliśmy się, bo tak po prostu trzeba. Trzeba wesprzeć tych, którzy bardzo wiele stracili w powodzi – uważa Ozimek. 

Chęć pomagania nie ma barier 

Przez 5 dni akcji strażakom z Głogowa Młp. udało się zebrać 35 kartonów żywności, 30 dużych ręczników papierowych, 57 zgrzewek wody 1,5-litrowej (zgrzewka po 6 butelek), 80 sztuk wody 5-litrowej, 134 worki z ubraniami, 23 z pościelą, ręcznikami i kołdrami, 22 worki obuwia, wózek dziecięcy, 3 czajniki, 3 maszynki do mięsa, lodówko-zamrażarkę, 3 kuchenki, 6 stolików, kilka szafek, 8 kompletów mebli pokojowych i kuchennych, 5 łóżek. 

Z pomocą dla powodzian z gminy Chmielnik w sobotę przyjechała reprezentacja z OSP Świerklany koło Rybnika. Aby pomóc, pokonali ponad 300 km. – Jak widać, żadne bariery nie istnieją, gdy się chce pomagać – mówi Adam Ozimek. 

Ślązacy przywieźli dla podkarpackich powodzian 150 litrów płynu dezynfekującego, 100 l płynu do mycia podłóg, 150 butelek płynu do mycia naczyń, 60 kartonów ubrań, dwa wózki dziecięce, żywność. 

Poruszeni Ślązacy 

– Naszą gminę bardzo poruszyło to, co wydarzyło się na Podkarpaciu, stąd decyzja, aby włączyć się w zbiórkę rzeczy na rzecz powodzian. Nasza akcja trwała od wtorku do piątku i miała bardzo duży odzew wśród naszych mieszkańców. Bardzo się cieszymy, że dziś tu jesteśmy i możemy pomóc ludziom w potrzebie – mówił Kamil Szulik z OSP Świerklany. 

W sumie w sobotnią akcję rozwożenia zebranego sprzętu, mebli, żywności i środków czystości było zaangażowanych 50 strażaków-ochotników z Głogowa Młp., Wysokiej Głogowskiej, Stykowa, Raniżowa, Handzlówki, Huciska, Zabratówki, Woli Rafałowskiej, Jańciówki.  

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama