– Gdyby to był np. kort tenisowy i ktoś by przyszedł i usiadł na środku, to trudno mieć pretensje do tenisistów, że chcą grać – mówi Krystian Herba, który w sobotę próbował trenować w rzeszowskim trial parku.
W sobotę w godz. 17:00-19:00 w trial parku na Olszynkach na wysokości dawnego WSK Rzeszów, przyszedł na trening Krystian Herba, rzeszowski trialowiec, który na swoim koncie ma kilkanaście zdobytych wieżowców w Polsce i za granicą.
Trial-park to jedyne miejsce w Rzeszowie, gdzie Herba może legalnie szlifować swoje umiejętności. Gdy próbował to robić na pomniku gen. Sikorskiego (Park Jedności Polonii z Macierzą przy ul. ks. Jałowego) to wówczas przepędzała go najczęściej straż miejska.
Gdy trialowec przyszedł na trening na Olszynkach, okazało się, że nie do końca będzie mógł ćwiczyć tak, jakby chciał. W trial parku było sporo ludzi, którzy rozpalali grille, a nawet ogniska oraz pili alkohol.
Krystian całe towarzystwo oraz bałagan, który po nich często zostaje, nagrał i filmik opublikował na swoim Facebooku. Herba na początek wskazał na regulamin trial-parku, który jasno mówi, że palenie grilla, czy ogniska i picie alkoholu w parku jest zakazane
Później trialowiec nagrał towarzystwo, które nic sobie z regulaminu nie robi i bawi się w najlepsze, a sportowiec ma utrudniony trening, bo na torze jest dość sporo ludzi, a dym, wydobywający się z rozpalonych grilli, też nie ułatwia ćwiczeń.
Krystina Herba na swoim filmiku pokazał także spaloną oponę i nadpalony pniak do ćwiczeń rowerowych. „Ci ludzie by mi tak bardzo nie przeszkadzali, gdyby nie to, że niektórzy są wręcz agresywni, bo jakim prawem mam tu skakać na rowerze?” – pyta retorycznie Krystian w filmiku.
W rozmowie z Rzeszów News wyjaśnia, że chodzi o sytuację z pewną kobietą w ciąży. Siedziała blisko podkładów kolejowych, na których rowerzyści ćwiczą np. przeskoki, czy równowagę. Herba poprosił ją, by się przesunęła. W odpowiedzi jednak usłyszał, żeby poszedł sobie poskakać gdzie indziej, bo tu jest jej wygodnie.
Trialowiec próbował kobiecie wytłumaczyć, że znajdują się w trial parku, w miejscu przeznaczonym dla rowerów. Wtedy do „akcji” wkroczył prawdopodobnie mąż kobiety, który miał pretensje o to, jakim w ogóle prawem Krystian Herba śmie po parku jeździć rowerem.
Ostatecznie sportowiec odpuścił i odjechał kawałek dalej. – To była ludzka zawiść, podobna do tej, którą często widzimy w internecie. To nawet nie był alkohol – komentuje Krystian Herba.
W nagranym filmiku po opisaniu całej sytuacji na koniec pojawiła się jeszcze prośba trialowca do straży miejskiej. „Jak mnie będziecie widzieć na pomniku gen. Sikorskiego – nie przeganiajcie mnie. Tam się czuję się po prostu bezpiecznie i nikt mi nie przeszkadza” – powiedział.
Krystian Herba mówi, że rozumie ludzi, którzy w ładną słoneczną sobotę przyszli do trail-parku, bo generalnie na Olszynkach brakuje miejsc, gdzie można rozpalić np. grilla.
– Z jednej strony jest regulamin, który tego zabrania, z drugiej ludzie nie mają gdzie siedzieć. Niemniej jednak, gdyby to był np. kort tenisowy i ktoś by przyszedł i usiadł na środku, to trudno mieć pretensje do tenisistów, że chcą grać – komentuje w rozmowie z Rzeszów News Herba.
Trialowiec musiał manewrować między ludźmi, po pniakach biegały dzieci, z każdej strony były grille. – To nie są dobre warunki do ćwiczeń – dodaje Krystian. Narzeka też, że odwiedzający trial-park po sobie często zostawiają bałagan w postaci butelek po alkoholu.
Herba uważa, że problem rozwiązałoby postawienie ogrodzenie, które jasno wytyczałoby granice trail-parku dla rowerzystów, a ludzie nie urządzaliby w nim pikników rodzinnym, czy innych podobnych imprez. Sportowiec o całym sobotnim zdarzeniu powiadomił Straż Miejską w Rzeszowie. Krystian Herba twierdzi, że interwencji się nie doczekał.
Marta Basista z rzeszowskiej SM potwierdza, że w sobotę strażnicy byli wzywani na Olszynki. – Był tam patrol zmotoryzowany i nie stwierdził, aby na terenie rezerwatu Lisia Góra i trial-parku rozpalano ognisko – mówi Basista.
Twierdzi, że polecenie sprawdzenia Olszynek strażnicy dostali o godz. 18:35, a pięć minut wcześniej była prośba o interwencję. Nie wiadomo, o której godzinie strażnicy dotarli na miejsce, bo nie odnotowali tego jeszcze w raporcie.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl