Droga dla ciężarówek, przesunięcie hali sportowej na środek, likwidacja nasypu i miejsca parkingowe – jeśli to zmienią, nie będzie protestów – mówią mieszkańcy ulic Miodowej i Ułanów. Rozbudowa Szkoły Podstawowej nr 21 budzi emocje.
W świetlicy SP nr 21 przy ulicy Miodowej na osiedlu Mieszka I w piątkowe popołudnie (10 lutego) zebrało się ponad 30 osób. Mieszkańcy chcieli porozmawiać z miejskimi urzędnikami o rozbudowie placówki. Ta się ma zacząć już latem tego roku.
Sama rozbudowa szkoły nie budzi emocji, natomiast sposób prowadzenia inwestycji – już tak. Pisaliśmy o tym kilka dni temu. Zmniejszenie poziomu bezpieczeństwa, korki, brak dostępu do dziennego światła, ryzyko podtopień – to główne argumenty mieszkańców.
„Optymalne” rozwiązanie
Miasto obiecywało, że urzędnicy i projektanci spotkają się z mieszkańcami osiedla, by rozwiać ich wątpliwości. Spotkanie wyznaczono na piątek. Przyszedł na nie m.in. Mateusz Manecki z krakowskiej pracowni „ARP Manecki Architekci”.
Manecki tłumaczył, że projekt rozbudowy szkoły tak przygotowano, by działkę wykorzystać w „optymalny sposób”, a uciążliwości dla mieszkańców sąsiadujących z placówką były „minimalne”. – Wszystko zgodnie z prawem – podkreślał.
Kluczowym elementem rozbudowy podstawówki jest budowa sali sportowej z trybunami na 100 osób (szkoła jej obecnie nie ma), przebudowa obecnego budynku, co pozwoli na stworzenie 10 dodatkowych sal, by najmłodsze dzieciaki nie uczyły się na korytarzach.
– Nie zakładamy zwiększenia liczby uczniów – tłumaczył Mateusz Manecki. W szkole na Miodowej uczy się obecnie 740 osób w 29 oddziałach. O rozbudowę szkoły od lat upominali się rodzice uczniów, prośby do miasta kierowała również dyrekcja placówki.
Odwracanie kota ogonem
Projekt rozbudowy zakłada także ocieplenie budynku szkoły. Dokument jest zgodny z przepisami przeciwpożarowymi, projekt pozytywnie zaopiniował też miejski wydział ochrony środowiska, są też wytyczne o wysokości budynków, odległości od sąsiednich działek.
W dokumencie znalazły się również symulacje komputerowe i analizy zacieniania i nasłonecznienia. – A to minimum 3 godziny. Tu sytuacja jest komfortowa, bo sąsiadujące budynki będą nasłonecznione praktycznie dwa razy dłużej – wyjaśniał Manecki.
Stwierdził, że w sprawie odległości postojowych od granic i sąsiednich okien mieszkańcy byli informowani. – Nie dostaliśmy nic. O warunkach zabudowy nikt tu nie słyszał – oburzali się mieszkańcy. – Praktyka dobrosąsiedzka wymaga, aby nas poinformować.
Mieszkańcy usłyszeli, że informacje podano m.in. w Biuletynie Informacji Publicznej i na tablicy ogłoszeń w Urzędu Miasta Rzeszowa. – Nie musimy chodzić do urzędu i sprawdzać tablicy ogłoszeń. Dziesięć osób można chyba było zawiadomić – odpowiadali ludzie.
Jeszcze bardziej się zdenerwowali, gdy zarzucono im, że blokują inwestycję, choć sami posyłają swoje dzieci do SP nr 21. – Odwracacie kota ogonem. Chcieliśmy o niej wiedzieć na etapie projektowania, a nie pozwolenia na budowę – powtarzali mieszkańcy.
Brak parkingów
Mieszkańcy boją się zakorkowania osiedla, bo obecnie przy szkole jest parking na 45 aut, w w projekcie rozbudowy jest tylko 12 miejsc postojowych. A już teraz, gdy szkoła organizuje imprezy, znalezienie wolnego miejsca na Miodowej graniczy z cudem.
– Co będzie, jak powstanie hala na sto osób? – pytali mieszkańcy. – Szkoła to nie sklep, nie ma wymogu miejsc parkingowych – odpowiadał Mateusz Manecki, dodając, że w Polsce jest teraz podobno tendencja, by przy szkołach likwidować parkingi.
Renata Drozdowska, dyrektor SP nr 21, tłumaczyła mieszkańcom, że w szkole nie ma dużych wywiadówek, a dzieci rozpoczynają lekcje o różnych godzinach. – Jak było gimnazjum, to rzeczywiście były dantejskie sceny – przyznała.
Dudnienie do 21:30
Mieszkańców to nie przekonuje, bo szkoła, mając nową halę sportową, będzie mogła ją wynajmować, będą dodatkowe zajęcia dla uczniów. – Wyobrażacie sobie, że rodzice nie będą czekali na dzieci? To absurd – mówił jeden z mieszkańców.
– Wczujcie się w naszą rolę. To wąska, jednokierunkowa uliczka. Już teraz muszę do pracy wyjeżdżać po godzinie 8:00, bo wcześniej nie ma szans – dodawał kolejny mieszkaniec.
Projektanci rozbudowy szkoły odpowiadali, że przebudową ulic zajmuje się miasto. – Tam powinny być kierowane uwagi, a nie do mnie – odpowiadał Mateusz Manecki.
Poruszono też problem hałasu do późnych godzin wieczornych. Szkoła na boisku ma postawiony tzw. balon, w którym odbywają się zajęcia sportowe. – Dzwonków nie słychać, ale huk, wrzaski i dudnienie do godz. 21:30 jest nie do zniesienia – skarżą się sąsiedzi.
Studzienki nie wytrzymają
Kolejnym punktem spornym jest nasyp, na którym ma się znajdować hala sportowa. – To ze względu na osoby niepełnosprawne. Inwestycja musi się znajdować na tym samym poziomie co istniejące budynki, powstanie też pochylnia – wyjaśniał architekt.
– Jakby było równo, to chyba byłoby lepiej? – komentowali mieszkańcy. – Czy taka ciasna zabudowa i nasyp nie spowodują zalewania naszych domów? Już teraz podczas opadów deszczu studzienki ledwo mieszczą deszczówkę – dodawali.
Ma powstać dodatkowe koryto odwadniające, studnie retencyjne, przebudowana zostanie instalacja wewnątrz budynku, a deszczówka będzie zbierana do podlewania. – Żadna woda z działki szkolnej nie będzie spływać na działki sąsiednie – uspokajał Mateusz Manecki.
Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów Kanalizacji zapewnia, że kanalizacja wytrzyma. Mieszkańcy w śmiech. – Dwa lata temu po intensywnych opadach zalało mi piwnicę, tuż przed ślubem mojego dziecka – skomentowała jedna z mieszkanek, sąsiadka balonu.
Co z ciężarówkami?
Mieszkańców interesowało też którędy będą jeździć ciężarówki dowożące materiały budowlane. – To w zakresie wykonawcy. Nie jestem od tego, by projektować ulice. Od tego jest Urząd Miasta, nie róbmy sobie jaj – irytował się architekt.
– Jak nie ma osobnego dojazdu, to jesteśmy odcięci od świata – kwitowali sąsiedzi szkoły.
– Do tej pory nie było tematu problemu dojazdu do szkoły – mówiła dyrektor Drozdowska. – Chciałam jak najbardziej zmniejszyć uciążliwości związane z ruchem aut. Staramy się tym jakoś dyrygować, udostępniamy parking – tłumaczyła.
– Nie jesteśmy od tego, by biegać i wam mówić co powinniście robić – zwracał się do urzędników kolejny z mieszkańców. – Dlaczego jesteście przeciw rozbudowie? Ile skarg napisaliście? – kontrargumentowali przedstawiciele Rady Rodziców.
– Panie Jurku, co oni mówią?! – zwracali się do przewodniczącego Rady Osiedla Mieszka I Jerzego Jęczmienionki, także radnego miasta. – Rozumiem mieszkańców. Jest problem po stronie miasta. Nie było informowania i konsultacji – przytakiwał przewodniczący.
Jak mówił, to że w przepisach wszystko gra, nie znaczy, że wszystko jest w porządku. – Instalacja deszczowa nie przyjmuje wody – i to nie jak jest jakiś kataklizm, ale zwykłe intensywne opady – mówił Jęczmienionka.
Podkreślał, że mieszkańcy są za rozbudową, ale miasto nie konsultowało z nimi projektu. – Tak samo było na Monte Cassino czy w Budziwoju. To że mogli wyszukać na „bipie”, to żadne wytłumaczenie – dodawał.
Dali propozycje
Beata Sitnik, dyrektorka Wydziału Inwestycji, przekonywała, że o rozbudowie szkoły było wiadomo już prawie od trzech lat. – O rozbudowę ul. Miodowej już wnioskowaliśmy do Miejskiego Zarządu Dróg. Są już pierwsze analizy i przemyślenia. To potrwa – mówiła.
Kanalizacja? – To skomplikowane, bo np. ścieki z osiedla Architektów lądują w Rynku. Analizujemy to na komisjach z innymi wydziałami, bo to nie tylko nasz problem. Mamy określone priorytety na dany rok. Sami chcieliście, by szkołę budować – mówiła Sitnik.
Mieszkańcy nie dali się jednak przekonać: – Najpierw powinna być droga, a nie inwestycja.
– Jak na razie to widzę tylko pesymizm – mówił obecny na spotkaniu Mirosław Kwaśniak, radny proprezydenckiego klubu Rozwój Rzeszowa. – Może mieszkańcy podpowiedzą, jak rozwiązać te problemy?
Podpowiedzieli: – Zrobić dojazd do szkoły od al. Rejtana. Zamiast nasypu, zainstalować windy dla niepełnosprawnych – koszt podobny. Zlikwidować balon i na jego miejsce przesunąć halę. Postawić panele wyciszające i zrobić więcej miejsc parkingowych.
Kij ma dwa końce
Mateusz Manecki kręcił nosem. – Trzeba będzie zrobić nowy projekt, a to może potrwać nawet rok. Boiska nie zrobię w skosie… Tu wyrównam, ale tam zostanie podkopana inna działka. Kij ma dwa końce – analizował na szybko.
Dyrektor Sitnik mówiła, że propozycje mieszkańców wiążą się z zaprojektowaniem rozbudowy szkoły od nowa, a ze ten, który już jest, miasto musi zapłacić. Obiecała, że oczekiwania mieszkańców przekaże w poniedziałek prezydentowi Konradowi Fijołkowi.
– Miasto nie pomyślało o ludziach. Urzędnicy mają nam służyć, a nie decydować za nas. Można było rozwiać wątpliwości na etapie koncepcji. Na zachodzie najważniejszy jest koszt społeczny, a tu nikt go nie wziął pod uwagę – skomentował jeden z mieszkańców.
– Zaskarżymy wniosek o pozwolenie na budowę – zapowiedzieli.
(saba)
redakcja@rzeszow-news.pl