Zastępca kierownika ruchu w MPK w Rzeszowie odsunięty od obowiązków za to, że nakrzyczał na Joannę Mendralę, która uratowała życie pasażera.

– W poniedziałek został odsunięty od czynności związanych z kontaktem z pracownikami – wyjaśnia Marek Filip, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Rzeszowie. – Ewentualne dalsze kroki prawne podejmiemy zapewne na dniach, kiedy zapoznamy się ze wszystkimi dokumentami i oświadczeniami stron. Wtedy zapadną kolejne decyzje – zapewnia.

Bohaterski czyn Joanny Mendrali, kierowcy MPK, która w zeszłą środę uratowała życie 22-letniego pasażera, od wielu dni jest ogólnopolskim tematem. Trudno znaleźć media, które nie wspomniałyby o postawie pani Joanny. We wtorek można było ją oglądać w Dzień Dobry TVN.

„Baba z jajami i do tego za kółkiem autobusu”, „Pomoc na medal”, „Jak w Rzeszowie do autobusu, to tylko z panią Joanną” – dziennikarze prześcigają się w zachwytach, którym trudno się dziwić.

Związkowcy oburzeni

Ale bohaterską postawę pani Joanny zaciemnia reakcja jej przełożonego, zastępcę kierownika ruchu w MPK, który, jak się okazało, po całej akcji, zbeształ Joannę Mendralę za to, że nie odprowadziła autobusu do bazy.

Oburzenia nie kryli związkowcy, że jak to możliwe, że osoba, która uratowała życie pasażera, jest jeszcze besztana przez przełożonego. Szczególnie, gdy w MPK obowiązuje zasada, że po kolizji, czy wypadku kierowca nie może w stresie kontynuować jazdy, by nie narażać życia innych pasażerów.

Związkowcy zażądali przeprosin dla pani Joanny.

– To nie ujdzie płazem – zapewniał w niedzielnych Faktach w TVN prezes Marek Filip.

Źle, że w ogóle pytał

Filip odsunął zastępcę kierownica ruchu od obowiązków. Dziś Filip nie jest już jednak aż tak kategoryczny w komentarzach po tym, co się wydarzyło po środowej bohaterskiej akcji Joanny Mendrali.

Marek Filip dziś mówi, że te „besztanie” inaczej wyglądało, niż wykreowały to media.

– Sama pani Joanna mówiła, że nie wydano jej polecenia powrotu do bazy. Dyspozytor ruchu, który przekazał pytanie od zastępcy kierownika, spytał jedynie, czy może wrócić, czy nie. To nie było jednak polecenie – przekonuje prezes MPK.

Przyznaje jednak, że zadając takie pytanie zastępca kierownika postąpił niestosownie. – To zostało źle zrobione, niezależnie od jego intencji – uważa Filip.

redakcja@rzeszow-news.pl

 

Reklama