Mini apartamenty w Rzeszowie dla studentów nie zrobiły wrażenia na rzeszowskich radnych. Nie zgodzili się na sprzedaż gruntów pod inwestycję.
[Not a valid template]
Trzy nowoczesne 13-kondygnacyjne akademiki, w których byłoby 400 apartamentów, przy ul. Granicznej i Zielonej, chce wybudować warszawska firma Triton Academicus. Pisaliśmy o tym kilka dni temu. Aby inwestycja doszła do skutku firma musi mieć grunty. Do ratusza złożyła propozycję kupna 1,5-hektarowej działki, której właścicielem jest miasto.
We wtorek o sprzedaży gruntów miała zdecydować Rada Miasta Rzeszowa. Było do przewidzenia, że tak łatwo radni nie pójdą na rękę inwestorowi, szczególnie, że teren na którym chce budować akademiki jest zarezerwowany pod inwestycje rekreacyjne. Przed laty były już próby wybudowania na tych terenach kortów tenisowych, ale na skutek protestów mieszkańców os. Drabinianki nic z tego nie wyszło.
Jak na Uniwersytecie Warszawskim
Gdy pojawił się nowy pomysł zagospodarowania gruntów, mieszkańców plan budowy akademików wcale nie zachwycił. W studenckim apartamentowcu zaplanowano także miejsce dla sklepów, klubów, kawiarni, czytelni, księgarni, parkingów, sal konferencyjnych, stołówki, pralni, siłowni, boiska sportowego z trybunami, a nawet basenu.
Plany inwestycyjne nie zakładają totalnej zabudowy terenu. Przy trzyczęściowym budynku ma znajdować się skwer o wielkości 60 arów. Ta część działki, mimo że wykupiona przez inwestora, ma być dostępna dla okolicznych mieszkańców.
Rzeszowskich radnych do sprzedaży działki przekonywał Maciej Łobos z pracowni architektonicznej, która na zlecenie Triton Academicus opracowała projekt budowy akademików.
– Jedna trzecia terenu, jako publiczny zielony skwer, będzie zostawiona. Cała pozostała część ma zostać wybudowana w postaci dachów, czy ogrodów, które są analogiczne do tych na bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, by budynki niejako wyrastały z zielonego terenu – przekonywał Łobos.
Właścicielem nie jest, a już planuje
Radni nabrali jednak sporo wątpliwości.
– Uchwaliliśmy dwukrotnie plan opracowany w tym miejscu. Mieszkańcy chcą, by te tereny były użytkowe, a tu nagle przedstawiciel inwestora mówi nam, co tam będzie, a jeszcze nie jest właścicielem i przedstawia plan na to miejsce. Kończmy z takimi zachowaniami. To nie czas na opowiadanie, co będzie tam robił właściciel, bo jeszcze nim nie jest – stwierdziła Jolanta Kaźmierczak, szefowa klubu PO.
Na sesji był jeden z mieszkańców osiedla. – Trzynaście pięter będzie wepchanych na siłę i jeszcze w miejscu do tego nieadekwatnym – mówił.
Radni nie mieli pewności, że wydając zgodę na sprzedaż działki, inwestor wywiąże się z obietnic. – Lepiej, żeby wybudował drogie bloki pod mieszkania, a nie kampus – mówili radni. Niektórzy uważali, że pomysł budowy akademików nie jest zły, ale należałoby rozważyć inną lokalizację dla inwestycji. Jeszcze inni mówili, że inwestor będzie zarządzał obiektami przez 20-30 lat, co ma być dowodem na to, że będzie dbał o akademiki.
– Nikt nie pozwoli sobie na to, by ktoś coś demolował – zapewniał radnych Maciej Łobos.
Ale pytań było bardzo dużo, jak choćby takie, czy akademiki wpiszą się w architekturę okolicznych budynków. Albo jakim sposobem inwestor pomieści trzy obiekty z terenami rekreacyjnymi i zielonymi. Mieszkańcy w tym rejonie chcą ścieżek spacerowych, boiska, domu kultury i żłobka.
Inwestor ucieknie z Rzeszowa?
Inwestor nieprzypadkowo zainteresowany jest tymi gruntami ze względu na niewielkie odległości do Uniwersytetu Rzeszowskiego i Politechniki Rzeszowskiej. – Żeby inwestor nie uciekł z miasta – apelował radny Robert Kultys (PiS).
Zwolennikiem budowy akademików jest Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. – Przepiękne ścieżki, przepiękna zieleń – mówił. – Przecież tam ludzie będą spacerować. I dziwię się, że zastanawiacie się nad decyzją. Ktoś tu mówił o studentach, że się zachowują niewłaściwie. Dla mnie studenci to przyszłość. Na młodzież patrzę zdecydowanie zawsze pozytywnie – powiedział Ferenc.
Radni zdecydowali, że nie będą podejmować uchwały o sprzedaży działki, a o planach inwestora będą jeszcze dyskutować na komisji. Mają być na nią zaproszeni także mieszkańcy.
– Nie ma sensu odesłanie tematu do komisji, jeśli ma to na celu zablokowanie inwestycji i żeby pozostała tam trawa. Śródmieście powinno się zabudowywać, oczywiście w pewnej harmonii, ale nie unikniemy zabudowy Śródmieścia – uważa Robert Kultys.
SABINA LEWICKA
redakcja@rzeszow-news.pl