„Blok to nie opera, w której swobodnie można przechodzić do wysokiego „C” i oczekiwać na oklaski udanego orgazmu” – twierdzi autor nietypowej prośby do sąsiadów, która pojawiła się w bloku przy ul. Kosynierów w Rzeszowie.
Uspokaja, relaksuje, uśmierza ból, może być alternatywą dla sportu. O czym mowa? O seksie. Rzecz normalna i przyjemna, szczególnie dla tych, którzy z takich dobrodziejstw natury korzystają regularnie i za bożym przyzwoleniem.
Gorzej sytuacja się ma, oczywiście nie dla pary w miłosnym uniesieniu, lecz dla okolicznych sąsiadów, gdy pani ma skłonności operowe, a pan to wirtuoz gry na instrumencie. Gdy ktoś za ścianą w bloku nie lubi „operowych miłosnych arii” i regularnego wchodzenia na wysokie „C”, to bawi się wówczas w osiedlowego recenzenta.
Jedna z takich „operowych recenzji” pojawiła się na tablicy ogłoszeń w bloku przy ul. Kosynierów 23 w Rzeszowie, o czym poinformowała nas Agnieszka, Czytelniczka Rzeszów News.
Oto jej treść:
„Uprzejmie zwracam się z prośbą do sąsiadów mających bogato rozwinięte życie erotyczne:
1. Nie każdy chce uczestniczyć w ceremonii państwa stosunku, proszę, więc o nieco większą dyskrecję w czasie jego wykonywania.
2. Blok, to nie opera, w której swobodnie można przechodzić do wysokiego „C” i oczekiwać na oklaski udanego orgazmu.
3. To jest stały numer, który powoli zaczął się nudzić i stał się żenujący, podobnie, jak forma i treść tej prośby”.
Choć recenzja „miłosnych operowych arii” brzmi zabawnie, sprawa jest jednak wagi ciężkiej, a raczej dość młodej. Jak uprzejmie donoszą nam sąsiedzi, autorami „koncertu”, który regularnie ma powtarzać się od czerwca ub. r. jest para w wieku około 25 lat.
Zdesperowany recenzent może by i nawet wysokie „C” puścił mimo uszu, gdyby nie fakt, że wirtuoz i jego partnerka „na szczycie” nie przebierają w słowach, a co za tym idzie, po „achach i ochach” padają też inne, bardziej polskie i dosadne słowa.
To być może było jednak do zniesienia, gdyby nie słowa córki sąsiadów gorącej sopranistki i jej wirtuoza: „Mamo, mogłabyś z tatą robić to ciszej”.
Więc jakby na to nie patrzeć, to nie zazdrość łóżkowa pisała nietypową prośbę, a strapiona matczyna głowa tym, że jej dziecko gorszy „miłosna aria operowa”.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl