– Nie potrafią się zająć inwestycją – tak Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, mówi o rzeszowskich „Wodach Polskich”, które zerwały umowę z firmami odmulającymi zalew.
Pierwszy sygnał, że coś się złego dzieje z odmulaniem rzeszowskiego zalewu pojawił się w lipcu. Mieszkańcy zwrócili wówczas uwagę, że na brzegu zbiornika wciąż leżą geotuby z mułem, mimo że powinny one zniknąć do końca marca.
We wrześniu sprawą zainteresował się Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. Niedługo później odezwali się miłośnicy sportów wodnych, którzy stwierdzili, że cała dotychczasowa praca związana z oczyszczeniem zbiornika może pójść na marne.
„Wody Polskie” powtarzały, że wszystko jest w porządku, geotuby zostaną wywiezione.
Dziś już wiemy, że odmulanie zalewu nie pójdzie jednak jak z płatka, bo „Wody Polskie” w połowie września br. zerwały umowę z wykonawcą, którym było konsorcjum warszawskich firm EFB Partner i Przedsiębiorstwo Budownictwa Wodnego. Obie miały zarobić 49 mln zł.
Nie zrobili, a zarobili
Kością niezgody między „Wodami Polskimi” a firmami stała się kwestia molibdenu. Firmy już w lutym spółce przekazywały informacje o przekroczonych normach, a ta miała zbagatelizować sygnały o zagrożeniu dla środowiska.
„Wody Polskie” temu zaprzeczały. Co więcej, w marcu do badań pobrano próbki osadów i nie wykazały one przekroczeń dopuszczalnych zawartości molibdenu, o czym, jak twierdzą „Wody Polskie”, wykonawcy wiedzieli.
Mimo że warszawskie firmy nie dokończyły odmulania zalewu, „Wody Polskie” zamierzają im zapłacić ok. 5 mln zł za to, co dotychczas zrobiły. A i tak nie zrobiły tego, co miały zrobić w pierwszym cyklu odmulania – od października 2019 do lutego 2020 r. Z 95 tys. m sześc. osadu ze zbiornika wydobyły zaledwie ok. 18 tys.
Prezydent lubi się martwić
W czwartek w ratuszu o odmulaniu zalewu mówił Tadeusz Ferenc. – „Wody Polskie” to firma-lipa. Nie potrafi się zająć inwestycją. Dostali 49 mln zł i nie wykorzystali tych pieniędzy. Chętnie bym je przejął i martwił się o realizację inwestycji – stwierdził prezydent Ferenc.
To, z punktu formalnego, niemożliwe, zalew należy do Wód Polskich, miasto nie może inwestować na obcym terenie. Jedyne, co może, to apelować, by wodna spółka odmulenie zalewu potraktowała poważnie.
Andrzej Gutkowski, wiceprezydent Rzeszowa, podejrzewa, że wstrzymanie robót na zbiorniku może być spowodowane brakiem dobrej woli ze strony Wód Polskich, które mogą inwestycję przedłużać w nieskończoność albo brak pieniędzy.
Sposób odmulania zalewu krytykują także radni miejscy. Tomasz Kamiński z Rozwoju Rzeszowa uważa, że źle przeprowadzono procedurę przetargową na wyłonienie wykonawcy. – Płacą za to teraz nie „Wody Polskie”, a mieszkańcy Rzeszowa – podkreśla.
W czwartek Kamiński zapowiedział, że w poniedziałek Rada Miasta do „Wód Polskich” wyśle apel o przyspieszenie odmulenia zalewu. – Jesteśmy zdumieni ich niefrasobliwością – dodaje.
Jest nowy przetarg
Drugi cykl odmulenia zalewu na odcinku 1,1 km – od zapory do ul. Grabskiego przy Lisiej Górze – miał się rozpocząć w październiku. Tymczasem drugi przetarg na nowego wykonawcę „Wody Polskie” ogłosiły w poniedziałek (5 października).
– Firmy mogą składać oferty do 20 października. Po podpisaniu umowy z nowym wykonawcą, przystąpimy niezwłocznie do dalszych prac związanych z odmulaniem – deklaruje Krzysztof Gwizdak, rzecznik rzeszowskich „Wód Polskich”.
– Jest kolejny przetarg, ale nawet jeśli nie będzie odwołań, to i tak tracimy rok – komentuje radny Tomasz Kamiński.
Według pierwotnego planu zalew ma być odmulony do końca 2022 roku.
(jg, ram)
redakcja@rzeszow-news.pl