Sejmik podkarpacki po raz kolejny podrzucił Rzeszowowi „kukułcze jajo” i zgodził się na to, by w stolicy Podkarpacia powstał „niebezpieczny” parking. Ratusz zapowiada skargę na uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Sejmik podkarpacki, w którym większość ma PiS, w poniedziałek przyjął uchwałę, w której zgodził się, by parking na samochody przewożące tzw. materiały niebezpieczne został utworzony na terenie bazy Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej przy ul. Ciepłowniczej.
Chodzi o transporty kwestionowane przez policję, Inspekcję Ochrony Środowiska, Inspekcję Transportu Drogowego, Krajową Administrację Skarbową i Straż Graniczną.
Prawie rok temu proponowano, by parking ulokować przy ul. Towarowej, na działce, która jest własnością PP PKS. Plan ten spalił na panewce, bo po protestach PP PKS wycofało zgodę na udostępnienie działki.
Zarówno jedna, jak i druga lokalizacja nie podobała się Tadeuszowi Ferencowi, prezydentowi Rzeszowa, który wychodzi z założenia, że takie miejsca postojowe nie powinny powstawać w mieście wojewódzkim.
Dwukrotny sprzeciw miasta wobec takiego pomysłu, jak się okazało, niewiele znaczył, ponieważ sejmik kolejny raz w uchwale, jako lokalizację parkingu, wskazał Rzeszów.
Ortyl: pół roku na powstanie parkingu
Głosowanie poprzedziła prawie godzinna dyskusja, która rozpoczęła się od przedstawienia założeń uchwały przez Władysława Ortyla, marszałka województwa. Ortyl zapewniał, że parking nie będzie miejscem przechowywania odpadów, a miejscem zatrzymania pojazdów, które z jakiś powodów naruszają wymagania transportowania odpadów niebezpiecznych.
– Starosta, w tym przypadku, prezydent [Rzeszów jest miastem na prawach powiatu – przyp. red.] parking powinien utworzyć parking do 6 miesięcy od podjęcia uchwały – mówił Władysław Ortyl. Dał jasno do zrozumienia, że jeżeli parking nie powstanie, to służby odpowiedzialne za kontrolowanie pojazdów będą miały związane ręce.
Opozycyjnego radnego Krzysztofa Fereta (Koalicja Obywatelska) argumentacja Władysława Ortyla nie przekonała. Feret stwierdził, że ta sprawa nie ma szczęścia i że lepszym rozwiązaniem będzie dogadanie się z miastem niż pójście „na noże”.
– Sprawa jest delikatna. Trzeba tu więcej dyplomacji. Wokół tej sprawy już funkcjonuje aura konfliktu. Podjęta arbitralnie decyzja na forum sejmiku nikomu nie posłuży – stwierdził Krzysztof Feret.
Szlęzak: zgniłe, śmierdzące jajo
Radny Andrzej Szlęzak (KO) z kolei lokowanie parkingu w Rzeszowie określił jako podrzucanie miastu „śmierdzącego jaja”. Stwierdził także, że na „niebezpiecznym” parkingu zatrzymane pojazdy mogą stać do 60 dni – istnieje więc ryzyko, że może z nich coś wyciec.
Andrzej Szlęzak dodał, że wciąż nie są określone szczegółowe parametry techniczne takich parkingów i nie wiadomo, kto za stworzenie takiego miejsca miałby zapłacić. – Koszt utworzenia takiego parkingu w Rzeszowie to ok. 6 mln zł. Kto wyłoży te pieniądze, skoro miasto Rzeszów uważa, że nie ma obowiązku budowy takiego parkingu? – pytał Szlęzak.
– To, co próbuje zrobić sejmik, to wciskanie na siłę zgniłego, śmierdzącego jaja, a sprawa i tak nie zostanie rozwiązana, bo Rzeszów uchwałę zaskarży do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i ma duże szanse wygrać – powiedział Andrzej Szlęzak.
Władysław Ortyl uspokajał radnych, że na parkingu nie będzie żadnych przeładunków, a kwotę 6 mln zł budowy parkingu nazwał „mocno przeszacowaną”. – Sprawa jest trudna, ale jeśli ludziom tłumaczy się błędnie pewne rzeczy, nie ma co się dziwić, że reagują, jak reagują. Jak tworzy się mity, to tworzy się problem – stwierdził Władysław Ortyl.
Braun: kupowanie kota w worku
Na sesji sejmiku byli także podkarpaccy parlamentarzyści. Grzegorz Braun, rzeszowski poseł Konfederacji, mówił, że Tadeusz Ferenc, jako „rzecznik interesu publicznego i prywatnego”, nie może zgodzić się na to, by w Rzeszowie powstał parking dla samochodów przewożących odpady niebezpieczne. – To kupowanie kota w worku – stwierdził Braun.
Zdaniem Brauna, jeśli Władysław Ortyl jest przekonany, że z zatrzymanych pojazdów nic nie wycieknie i są bezpieczne, to równie dobrze, od czasu do czasu, można składować śmieci w jego ogródku, co również będzie bezpieczne.
– Wprowadzanie do miasta czegoś, co zostało zatrzymane poza miastem, jest niemądre i szkodliwe. Niech Rzeszów i okolice cieszą się renomą czystego i bezpiecznego miejsca – apelował do radnych Grzegorz Braun.
Poncyliusz: meblowanie po swojemu
Posłanka Koalicji Obywatelskiej Krystyna Skowrońska apelowała z kolei o próbę wypracowania konsensusu w tej sprawie. – Nie jest to łatwe, ale możliwe – mówiła posłanka Skowrońska. – Dajcie czas na dokładne zbadane sprawy, by dojść do porozumienia – wtórował Skowrońskiej Wiesław Buż, poseł Lewicy.
Rzeszowa przed parkingiem na niebezpieczne odpady bronił także Paweł Poncyliusz, poseł KO.
– Marszałek nie słucha tego, co mówi prezydent Rzeszowa. Nie ma uzasadnienia, by do miasta wprowadzać ciężarówki z podejrzanym towarem. To tak jakby w czyimś domu sąsiad zaczął meblować swoje łóżko, swoją szafę i mówił: „O co chodzi?”. Marszałek województwa próbuje prezydentowi meblować po swojemu parking – uważa Poncyliusz.
Ratusz: nie chcemy parkingu, skarga
Apele jednak nie wzruszyły radnych sejmiku. Za przyjęciem uchwały było 21 radnych, przeciw 7. Co na to miasto? – Prezydent stoi wciąż na stanowisku, że taki parking nie powinien znajdować się na terenie Rzeszowa. Będziemy składać skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – zapowiada Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl